Jest takie chińskie przekleństwo, które niektórzy błędnie odbierają jako dobrą wróżbę. Otóż mówi ono „obyś żył w ciekawych czasach„. Chyba dzisiaj większość z nas zgodzi się, że jesteśmy światkami bardzo ciekawych wydarzeń, obok których ciężko przejść obojętnie. W związku z tym tymczasowo wstrzymuję cykl „podsumowanie miesiąca”, a zamiast niego postaram się co jakiś czas napisać kilka akapitów o bieżącej sytuacji związanej z pandemią, której niestety się doczekaliśmy. Mam nadzieję, że moje działania zainspirują Cię do lepszego przygotowania się na scenariusz, który sam obstawiasz. Nadal jest czas na działanie!
Niestety, w ostatnim czasie wydarzyła się większość rzeczy, które przewidywałem kilka tygodni temu. A także parę takich, jakie wtedy uznałbym za nieprawdopodobne. Spodziewając się zamknięcia placówek oświatowych na dłuższy czas, z końcem lutego złożyliśmy wypowiedzenie umowy w przedszkolu naszej najmłodszej. Odmówiłem też delegacji do Stanów Zjednoczonych, co chyba okazało się bardzo racjonalną decyzją. Gdyby nie to, aktualnie klient wyciskałby mnie jak cytrynę, a Wolna przekazywałaby mi wiadomości o zamykaniu się kolejnych krajów i odwoływaniu międzynarodowych połączeń lotniczych. Raczej nie czułbym się w tej sytuacji zbyt komfortowo, żeby nie powiedzieć więcej. Zrobiliśmy też naprawdę porządne zapasy (ostatnie zakupy robiłem w piątek, już w coraz dziwniejszych okolicznościach, z brakami na półkach, idąc na kompromisy tu czy tam), dzięki czemu jesteśmy przygotowani na co najmniej 30-dniową niezależność od niemal wszystkiego, oprócz świeżych warzyw i owoców.
Ale już takiej izolacji krajów, która obecnie wchodzi w życie nie spodziewałem się zupełnie. Myślałem, że to w Europie niemożliwe, że ewentualnie dojdzie do izolowania pojedynczych miast, gdzie wirus zaatakuje wyjątkowo intensywnie. Zamknięcie restauracji, centrów handlowych, zawieszenie wszelkich połączeń międzynarodowych i zakaz wyjazdu z kraju… nie, tego nie było w moim scenariuszu (jeszcze 2 miesiące temu planowaliśmy wyjazd na południe Europy pod koniec marca!). Jak również tego, co przyjdzie pewnie na dniach: zaleceń, żeby bez konieczności nie wychodzić wcale z domu. Co nie znaczy, że nie pochwalam tych kroków; uważam, że są one dobre i wprowadzone na odpowiednio wczesnym etapie. Tyle, że mimo wszystko nie tryskam optymizmem: według mojej opinii, takimi działaniami jesteśmy w stanie jedynie opóźnić rozprzestrzenianie się choroby. I należy to robić, przyniesie to wymierne skutki, ale raczej nie wywoła cudu i fala zachorowań nie przestanie narastać, a jedynie zmieni się jej rozkład, pozwalając na NIECO lepsze wchłonięcie tej sytuacji przez służbę zdrowia.
Ładny wykres, tyle że chyba mocno życzeniowy. Przekonamy się o tym już w nadchodzących tygodniach.
Jako całkowity laik i ignorant uważam, że nasz system opieki zdrowotnej absolutnie nie jest przygotowany na nadchodzące miesiące, w czasie których poszczególne kraje zostaną zostawione samym sobie i jedne wyjdą z tej próby lepiej, inne niestety gorzej. Bazuję na liczbach oraz tym, co wiem o tym wirusie. Uważam, że musi on po prostu przejść przez większość społeczeństwa (którego znaczna część nadal mocno bagatelizuje zagrożenie, porównując go z grypą), niestety czyniąc olbrzymie szkody w gospodarce, a przede wszystkim w wielu społecznościach.
Ja i Wolna nadal pracujemy i w tym obszarze niewiele się zmieniło, skoro robimy to zdalnie. Szczególnie w przypadku Wolnej taki tryb pracy wręcz pomaga w zdobywaniu nowych zleceń w obecnych okolicznościach. Patrzymy jednak z przerażeniem na to, ile nieprzygotowanych ludzi, firm i branż musi już teraz mierzyć się z tragicznymi skutkami sytuacji, która niemal z dnia na dzień zmieniła całkiem gospodarczy rozkład sił. Trzymamy kciuki za tych, którzy z rozmaitych przyczyn są w mniej komfortowej sytuacji. Sam jeszcze niedawno aktywnie szukałem „nowych wyzwań”, teraz chwilowo raczej powstrzymałbym się od zmiany pracodawcy,
Wzrost wykładniczy raz jeszcze. Większość ludzi nie rozumie jego efektów. Wczoraj poza Chinami potwierdzono 12.000 nowych przypadków. Ilokrotnie więcej nie potwierdzono? Ile będzie w kolejnych dniach? Te pytania zostawiam bez odpowiedzi.
Nie skorzystaliśmy z zasiłku opiekuńczego przysługującego rodzicom, a jedynie pracujemy w sposób jeszcze bardziej elastyczny niż zwykle. Praca zdalna daje nam dużo spokoju i minimalizuje obawy o to, „jak to będzie”. Owszem – czasami trzeba gdzieś wyjść, ale brak codziennego kontaktu z ludźmi i zawieszenie zajęć w szkołach i przedszkolach daje nam trochę więcej pewności, że unikniemy styczności z wirusem, przynajmniej w najbliższych tygodniach, kiedy sytuacja w służbie zdrowia może nie zachęcać do korzystania z jej usług… Nie spotykamy się też chwilowo z naszymi rodzicami, żeby niepotrzebnie nie ryzykować. To oni należą do najbardziej zagrożonej grupy.
Statystyki śmiertelności, grypa vs koronawirus. Każdy, kto porównuje te dwie przypadłości otrzymuje ode mnie wirtualnego kuksańca 😉
Jednocześnie, nie zamierzam rezygnować z biegania po okolicznych lasach 🙂 Wspólnie z Wolną i dziećmi będziemy też pewnie wybierali się na wycieczki w miejsca, gdzie tłumów nie przewiduję. Wypady do lasu i unikanie zamkniętych pomieszczeń minimalizują ryzyko niemal do zera. Chyba, że doczekamy się zakazu wychodzenia z domu bez konieczności… wtedy zostawię sobie tylko bieganie ;).
Dość niespodziewanie, w połowie marca korzystam z ciekawej zmiany aury. Oprócz biegania, ulepiliśmy pierwszego bałwana w tym sezonie!
Kilka słów odnośnie naszych aktualnych inwestycji oraz ochronie kapitału, o którą pytaliście w komentarzach w ostatnim wpisie. Przede wszystkim, przygotowania do różnych scenariuszy, w tym takich, których nie sposób przewidzieć zaczyna się lata wcześniej. Zadbanie o zdrowe finanse osobiste powinno być codziennością: złota reguła „wydatki < zarobki”, gromadzenie oszczędności, zadbanie o poduszkę finansową i nieco gotówki pod ręką – to wszystko podstawy, o których pozwolę się tutaj nie rozpisywać, a które w obecnej sytuacji dają ciężki do przecenienia komfort psychiczny. To nie tak, że w czasie zjazdu w dół, zapadania się wielu branż, z poczuciem strachu przed utratą pracy zaczniemy myśleć, co by tu zrobić i jak nadrobić lata życia na kredyt i ponad stan. Na to był już czas. Jednak i my w ostatnich tygodniach podjęliśmy trochę decyzji, na które wpłynęła obecna sytuacja, a dokładniej: moja jej ocena. To, czy były one słuszne, czas pokaże. Nawet jeśli okaże się, że moje działania były nadmiarowe, potraktuję je jako wzmacnianie defensywnej części naszego portfela, a na dzień dzisiejszy po prostu czuję się lepiej z tym, że wykonałem te kroki. A co dokładnie zrobiliśmy?
Mamy zamiar kupić ziemię pod budowę domu, o ile temat uda się dopiąć (jesteśmy umówieni do notariusza na 16.03, chociaż chyba sądy już przestały działać, więc nie wiem czy to wszystko wypali). Znaleźliśmy satysfakcjonującą nas ofertę w miejscu, które w końcu – po wielu wycieczkach w poszukiwanie „swojego kącika” – wydaje się być tym, o które nam chodziło. Robimy to trochę „przy okazji”, natomiast jeśli temat dojdzie do skutku, będę się cieszył z takiej właśnie lokaty części kapitału w obecnych czasach. Dokupiłem też złota i uważam, że nadal jest na nie „promocja” (obecnie koszt monety 1-uncjowej to około 6.200 PLN). O ile moje pzewidywania się sprawdzą (absolutnie nie muszą!), to obecne ruchy w dół na cenach złota są spowodowane ogólną paniką (skoro leci wszystko, to złoto również) i kiedy kurz troszkę opadnie, powrócimy do trendu wzrostowego. Prawdopodobnie przeniosę też sporą część środków zdeponowanych na lokatach i kontach oszczędnościowych do obligacji skarbowych (pewnie 10-latków), chociaż ciężko mi jednoznacznie stwierdzić, czy to rzeczywiście bezpieczniejsze niż trzymanie pieniędzy w banku ;). Co jeszcze? Przelałem spore środki na konta maklerskie (m.in. w DeGiro, co oznaczało przekonwertowanie ich do EUR), przygotowując się do zakupów podczas największej hossy w dziejach ;). Osobiście uważam, że podłoga jest jeszcze znacznie niżej niż to, co widzimy obecnie, ale mimo wszystko zaczynam powooooli kupować malutkie pakiety akcji spółek z rynku amerykańskiego, które chciałbym mieć w portfelu przez wiele, wiele lat. Na większe zakupy przyjdzie jeszcze czas… a jeśli się mylę w moich przewidywaniach, to po prostu stracę okazję, którą być może mamy już teraz, w czasie kiedy kasa jest pompowana szerokim strumieniem gdzie się da.
Przyglądam się też srebru, które według niektórych ma ogromny potencjał do wzrostów i prawdopodobnie zdecyduję się na niewielką inwestycję w ten kruszec w oparciu o ETF (co oczywiście ma swoje wady), głównie z ciekawości. Analizowałem też co nieco kryptowaluty, ale na szczęście nadal gdybałem, kiedy zaliczyliśmy spektakularny zjazd w tym obszarze, który według mnie pokazał, że krypto jednak nie są bezpieczną przystanią na niepewne czasy. Od kiedy złotówka zaczęła się wyraźnie osłabiać, nie dokupuję już walut (jednocześnie żałuję, że nie dobrałem duuuużo więcej CHFów), chociaż nikt nie powiedział, że nie będzie niedługo dużo drożej…
Na ten moment nie mam zdania na temat rynku nieruchomości. Nie wchodząc w szczegóły, widzę zarówno argumenty za jeszcze większym śrubowaniem cen, jak i takie przemawiające za rychłą korektą cen. W długim terminie sytuacja gospodarki światowej raczej nie rysuje się optymistycznie, zwłaszcza w obliczu miliardów pompowanych codziennie w rynki, luzowania polityki monetarnej czy (to pewnie już niedługo) bailout-ach niektórych firm lub całych branż. Według mnie nie uciekniemy od recesji, a w dłuższym terminie raczej niewiele aktywów będzie w stanie trzymać wartość. Cieszę się, że na przestrzeni ostatnich lat poszliśmy w scenariusz długoterminowego wynajmowania mieszkań, bo model krótkoterminowy szlag trafił, przynajmniej w najbliższym czasie. Czy turystyka odrodzi się w krótkim tempie… to zależy ile potrwa obecna zawierucha i jaką będzie miałą skalę, ale ogólnie mam wątpliwości.
W moich przewidywaniach przeceniałem tempo zmian – w rzeczywistości wszystko dzieje się nieco wolniej, niż sądziłem, co prawdopodobnie oznacza, że i szybko się nie skończy. Na naszych polskich realiach nadal jesteśmy na początku (mamy kilkanaście dni opóźnienia w stosunku do zachodniej Europy) i trzeba mieć świadomość, że na różnych szerokościach geograficznych sytuacja będzie miałą swoje apogeum w bardzo różnym czasie. Kolejne miesiące mogą być trudne, ale staramy się nie panikować. Żyjemy razem, cieszymy się z dotychczasowych przygotowań, spędzamy całe dnie we czwórkę, wymyślamy różne aktywności, a także staramy się eksperymentować z edukacją domową oraz różnymi zajęciami, które nie pozwalają się nudzić naszym pociechom. Razem z Wolną staramy się rozwijać w ramach wolnych chwil, o ile takie znajdujemy. Zajęcie głowy i kreatywne spędzanie czasu to ważne aspekty do utrzymania zdrowia psychicznego, którego w nadchodzących miesiącach możemy potrzebować zdecydowanie więcej, niż zwykle.
Przepraszam za jakość zdjęcia, ale przesłanie jest ważniejsze. W każdych warunkach warto kombinować, jak nie zwariować!
Mam nadzieję, że chociaż część z Was przygotowała się co nieco na to, czego się niestety doczekaliśmy. Być może dla wielu osób sytuacja nadal wydaje się abstrakcyjna, a środki niewspółmierne do tego, co widać w statystykach (na dzień dzisiejszy zaledwie kilkadziesiąt przypadków, w tym dwa śmiertelne), ale przypominam, że czeka nas maraton, może nawet ultra ;). Jeśli nie nastąpi jakiś cud, dziesiątki zachorowań zmienią się w setki, a te w tysiące, jednocześnie podbijając statystyki śmiertelności. Mam nadzieję, że podjęte, stanowcze środki sprawią, że nie wejdziemy na kolejne etapy, ale to w dużym stopniu zależy od każego z nas i traktowania serio ograniczeń, które będą nakładane i najprawdopodobniej wydłużane w czasie. Namawiam do unikania tłumów i ograniczenia spotkań. To próba dla nas wszystkich, z której wyjdziemy silniejsi, o ile nie zlekceważymy zagrożenia. Osobiście nadal wierzę, że będzie dobrze. Tyle, że możliwy jest scenariusz, w którym najpierw będzie źle, przynajmniej w niektórych częściach świata. Czy nasz kraj się do nich zaliczy… nie wiem, oby nie. Pewne jest jednak, że wszyscy już zaczynamy doświadczać rzeczywistości, w którą jeszcze niedawno nikt z nas by nie uwierzył.
Podczas ankiety w ostatnim wpisie wyniki nie były jednoznaczne. Niemal połowa z Was zgadzała się ze mną (przewidując nie do końca sprecyzowaną, ale wyjątkową sytuację), natomiast prawie 40% całkowicie bagatelizowało zagrożenie („to inna grypa!”), a 15% miało wręcz przeciwne zdanie i wieściło kataklizm, z którego skali jeszcze nie zdajemy sobie sprawy. Myślę, że sytuacja dzisiaj jest bardziej niż wyjątkowa i ciekawy jestem, jak wyglądają Wasze nastroje 2 tygodnie później. U mnie nadal króluje „umiarkowany sceptycyzm”, chociaż to kwestia nazewnictwa – być może moje przewidywania część z Was określiłaby bardziej dosadnie. Postanowiłem ponowić to samo pytanie i sprawdzić, czy ostatnie dwa tygodnie coś u Was zmieniły?
Ponownie zachęcam do komentowania i wyrażania swoich opinii. Jak Wasze przygotowania? Co obstawiacie? Jak zmieniło się Wasze życie? Co planujecie i jak sobie radzicie? Jesteśmy na niezbadanych wodach i nikt z nas nie ma patentu na trafne przewidywanie przyszłości, dlatego szanujmy się, niezależnie od tego, w jakim miejscu jesteśmy pomiędzy skrajnościami pod tytułem „to tylko grypka” i „koniec świata nadchodzi”.
[poll id=”15″]
PS Czy to nie jest niesamowite, że myślimy o sobie jak o władcach tego świata, a byle wirus jest w stanie całkowicie sparaliżować to, co tworzyliśmy przez tysiące lat? Jakkolwiek w obecnej sytuacji nie ma nic pozytywnego, to tego typu sprowadzenie naszego rozdmuchanego ego na ziemię może przynieść pozytywne skutki uboczne. Może po tym, jak zwyciężymy w tej nierównej walce będziemy bardziej prawdziwi i czasami pomyślimy o własnej śmiertelności czy słabościach; o tym, że wcale nam się nic nie „należy”, a codzienny pęd po więcej może być zdmuchnięty w mgnieniu oka przez coś, czego nawet nie rozumiemy. Pokora. Skromność. Szacunek dla innych. Życzę dużo siły i pogody ducha! Obyśmy byli dobrze przygotowani na najgorsze, które… nigdy nie nadejdzie.
My też przygotowaliśmy się wcześniej (między innymi po Twoim ostatnim wpisie – myk z mrożeniem drożdży się przydał, bo suszone akurat wyszły ;)), i choć nie tak dokładnie jak Wy, to i tak jesteśmy zadowoleni. Pracujemy z domu od lat, więc problem wychodzenia będzie przez jakiś czas tylko problemem z mniejszą ilością ruchu, z czego mój kręgosłup nie będzie zadowolony (minusy pracy przy biurku, do którego nawet nie trzeba dojeżdżać). Na szczęście, do tego też już się przygotowuję od dłuższego czasu – regularne ćwiczenia robią robotę 🙂
Nasi zleceniodawcy też pracują zdalnie, więc na razie nie planują zmian w ilości zleceń. Dlatego nie zamierzamy zwalniać, a jeśli, to tylko trochę. Oczywiście, zobaczymy, jak będzie w praktyce, ale jestem dobrej myśli. Współczuję tym, których praca polega na bezpośrednim kontakcie z innymi ludźmi (i jestem sobie z przeszłości wdzięczny, że zdecydowałem się na pracę zdalną, choć na początku nie było lekko. Tak, jak piszesz – przygotowania robi się wcześniej, nie dzień przed pojawieniem się problemu). Pozdrawiam i dzięki za wartościowe wpisy!
Dzięki za ten komentarz. Odnośnie kręgosłupa, polecam też biurko „stojąco-siedzące”, od około 2 lat używam i bardzo sobie chwalę. Według mnie na razie nie ma też potrzeby zamykania się w domu całkowicie – wystarczy unikać zgromadzeń i nie wchodzić do pomieszczeń. Pobiegać trochę można, o ile nie biegniesz w tłumie. Zaznaczam, że to tylko moja opinia.
Nie ma takiego chińskiego powiedzenia na które się powołujesz przypadek analizowany już dawno temu. Jedyne podobne porzekadło to: 寧為太平犬,不做亂世人 (lepiej być psem [za] pokoju, niż człowiekiem w [czasach] chaosu).
Co do nieruchomości to mamy coraz bardziej klarowną sytuacje – najem krótkoterminowy właśnie umarł. Kupujących będzie trzeba ze świecą szukać. NBP zadba o dodatkową „płynność” co spowoduje skok inflacji po którym trzeba będzie ratować gospodarce wzrostem stóp procentowych – to już było w 2010r. Lokaty mieliśmy wtedy na 8-9%. Posiadacze kredytów zaciągniętych przez ostatnia dekadę będą mieć ciepło.
Ekspertem od chińskiego nie jestem, jak dla mnie to wolne tłumaczenie, które wiele nie zmienia, dlatego pozwolę sobie nie analizować tematu.
Z nieruchomościami tak prosto według mnie nie jest. Na dniach możemy się raczej spodziewać obniżenia stóp procentowych a nie ich wzrostu, więc kredyty będa tańsze. To, o czym piszesz to potencjalne działania za jakiś czas, jeśli rzeczywiści inflacja będzie wysoka. Również obstawiam podobny scenariusz w tej sytuacji, ale na razie nie wiemy czy i kiedy do niej dojdzie, bo to jest mocno zależne od rozwoju wypadków na przestrzeni najbliższych miesięcy. Na razie przed nami raczej obniżka stóp, co potencjalnie może jeszcze podnieść ceny, przynajmniej w krótkim terminie. Czy to racjonalne… pewnie nie, ale jeśli cała masa osób naładowanych kasą (przykładowo tą ze zrealizowanych, kilkuletnich zysków z giełdy) będzie chciała „gdzieś” zainwestować i ochronić swoje oszczędności, kto wie czy nie zapłacą oni jakiejkolwiek ceny za nieruchomości?
Faktycznie stopy procentowe będą spadać
jasne że będą. W USA mówi się wręcz o wyzerowaniu stóp w tym miesiącu. U nas też coś mi mignęło o obniżkach. Także trzeba odróżnić chociaż-trochę-dające-się-przewidzieć skutki w krótkim i średnim terminie od tego, co będzie się działo dalej, kiedy wartość pieniądza może naprawdę ucierpieć. Ten scenariusz też by tłumaczył obecną „promocję” na złocie i jego późniejsze, potencjalne odbicie. To wszystko może się ułożyć inaczej, ale coś zaplanować trzeba i dobrze działać w ramach konkretnej, „swojej” strategii.
Spadające stopy nie oznaczają łatwiejszego dostępu do finansowania, a ceny podyktowane są popytem, a nie kosztem finansowania już udzielonych kredytów. Poza tym za chwile będzie o nieruchomościach głośno- ich ceny przyciągnęły uwagę wielu, teraz każdy z gotówka będzie stał z boku i czekał ma okazje. Czas gra na och korzyść, ten pociąg hamuje.
gdzie kupujesz zloto?
Metal Market. Nie polecam ani nie odradzam, trzeba obecnie czekać ~3 tygodnie, nie sprawdzałem ich z każdej możliwej strony.
W temacie nieruchomości już się zaczęły pojawiać artykuły z nieciekawymi prognozami w tej branży:
https://businessinsider.com.pl/finanse/rynek-nieruchomosci-w-czasach-koronawirusa-spada-popyt-na-mieszkania/x8ldf56
„Tąpnięcie koniunktury wydaje się więc niemal pewne, kwestią pozostaje jego skala i czas trwania późniejszego spowolnienia – mówi Jarosław Jędrzyński.”
„Dodaje, że w tym roku popyt na mieszkania ulegnie ograniczeniu, a na rynku pierwotnym szczególnie ten inwestycyjny.”
” Mijają zaledwie dwa tygodnie od chwili powszechnego uznania sytuacji epidemiologicznej w Polsce za wybitnie niebezpieczną pod każdym względem, nie tylko zdrowotnym, ale też ekonomicznym. To zbyt krótki okres, by precyzyjnie ocenić jej skutki, zwłaszcza w dłuższym terminie. Z całą pewnością będą one jednak dla całej gospodarki i jej segmentu nieruchomościowego poważne, jak też decydujące o jego kondycji w dłuższym okresie, liczonym raczej w latach niż miesiącach czy kwartałach – mówi Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl.”
NBP właśnie obniżył stopy procentowe o 0,5p
@Konkret masz rację, ale jak 3 tygodnie temu pisałem że jest ewidentna bańka to większość nie no co ty wzajemne robienie sobie loda na rynku mieszkaniowym będzie trwać przez 15 lat co najmniej. Jak widać nie a to nie jest nawet etap bankructw i reperkusji ze strony banków chociażby.
Bardzo wkurza mnie histeria że po jednym miesiącu już wszyscy prywatni przedsiębiorcy popadli w upadłość. Jeżeli mają tak denną kondycje finansową że 2 tygodnie przestoju ich wykańcza finansowo to BARDZO DOBRZE że bankrutują bo to marny biznes i niech wezmą się do uczciwej pracy.
@Gaweł
Ja pisze przez ostatnie 2 lata ze sie pompuje banka, nawet sporo moich wypowiedzi jest na tym blogu w tym temacie.
Banki roznie trwaja ale zazwyczaj to sie zaczyna niewinnie i poczatkowo nie ma pewnosci czy to faktycznie po prostu taka lepsza koniunktura czy juz poczatki banki.
Dodatkowo banke wzmacniaja zakupy spekulacyjne, czy to flipy z remontem lub odswiezeniem mieszkania czy kupno i…. czekanie np 2 – 3 miesiace i ponowna sprzedaz bez zadnej pracy. To juz oznaki ze rynek sie przegrzewa ale to czasami trwa kilka lat.
Na przyklad byla dyskusja o cenach nieruchmosci po tym wpisem:
https://www.wolnymbyc.pl/350-godzin-do-wolnosci/
PS
Sorry za brak polskich znakow
Co do złota to już nie jest taka prosta sprawa je kupić. W związku z wprowadzeniem stanu zagrożenia epidemicznego i ograniczeniem ruchu granicznego dealerzy mają problemy z zaopatrzeniem się w kruszce. Ci co jeszcze je mają zaczynają podnosić marże. Lada chwila okaże się, że fizyczny metal jest nie do dostania. Na jak długo? Dobre pytanie…
Heh, ciekawy komentarz. Moje zlecenie jeszcze nie zostało wysłane, od ponad tygodnia mam status „oczekujemy na towar”, co może potwierdzić to, co piszesz. Ale w styczniu było podobnie, też musiałem poczekać około 2 tygodni na przesyłkę.
Extremalnie świetny wpis.
Proszę o szczegóły gdzie kupujecie działkę … Też się zastanawiam nad tym krokiem….oraz co kupujesz w Ameryce.
Pozdrawiam serdecznie w zdrowiu i czystości…
Piotr
Heh, dziękuję, chociaż wolałbym na spokojnie podsumować kolejny miesiąc zamiast być świadkiem tego, co się dzieje i o tym pisać :(. Odnośnie działki, to nie planuję (przynajmniej na razie) ujawniać lokalizacji. Zresztą dopóki nie mam aktu w ręku, nie nastawiam się – już z poprzednią działką (dogadaną gdzieś pod koniec stycznia) zostaliśmy zrobieni na szaro. Co w Ameryce… na razie celuję w JNJ + Alphabet, w który po prostu wierzę ze względu na moją przygodę z tą firmą, która trwa od mniej więcej roku. Kolejne spółki w trakcie analizy. Pozdrawiam.
Dziękuję za ten wpis i,Twoje opinie w tym temacie. Odnośnie pracy, akurat tak się złożyło, że od 1,kwietnia zmieniam pracę. W mojej obecnej firmie pewnie do końca marca będę pracował zdalnie, w nowej miałem mieć wdrożenie w Poznaniu i Warszawie, ale podjęto decyzje, że wdrożenie będzie zdalne – umowę i komputer dostarczą mi kurierem. Bardzo doceniam taką możliwość w obecnej sytuacji. Więc pewnie przez miesiąc będę pracował z domu przy okazji zmieniając pracodawcę, za to,ten świat bardzo lubię 🙂
Co do zapasów, staram się robić większe zakupy raz na tydzień z samego rana w supermarkecie aby nie musieć dłużej przebywać w skupisku ludzi i fajnie sie sprawdza. Niektorych produktow brakuje, ale sa zastępniki i to sie sprawdza.
To ciekawy początek przed Tobą, nie ma co 🙂 O sam początek bym się nie bał – raczej myślałbym na zasadzie: jeśli sprawy potoczą się naprawdę źle i będzie trzeba ciąć koszty, to pracownik który jest na umowie próbnej na czas określony będzie pierwszy na liście do odstrzału. Sorry, że tak wprost o tym piszę, ale na pewno też to przeszło Ci przez myśl. Życzę wszystkiego najlepszego. A sytuacja w marketach… mam nadzieję, że za kilka dni wróci do normy, chociaż przewiduję ograniczenia w robieniu zakupów w sklepach, przecież to też miejsca „zgromadzeń publicznych”. W zasadzie zgodnie z tym, co wczoraj ogłosili już teraz nie powinno się wpuszczać do sklepu więcej niż 50 osób.
Ja ostatnio robiłem zakupy tylko pod koniec godzin zamknięcia sklepu i w takim, który w mojej miejscowości nie jest zbyt popularny, przez co zadko dużo w nim jest ludzi i łatwo się robi w nim zakupy (co nie znaczy, że nie został też splądrowany z pewnych towarów). Po tym wpisie wczoraj jeszcze dowaliłem zapasów i mam spokój na cały miesiac. Tym bardziej, że od pn sporo ludzi weźmie opieki i będzie o wszystko ciężej w sklepach, dwa żona pracuje w służbie zdrowia i nie wiadomo kiedy wpadnie (jeśli w ogóle) jakaś kwarantanna. Wolałem podmuchac na zimne. Od środy pracuje zdalnie z dwójką małych dzieci na głowie (jest ciężko), dzieci nie wychodzą na dwór, ja tylko na zakupy (już więcej nie będzie, więc też zasadniczo chata) o żona, która niestety do pracy w tej sytuacji iść musi (ciężko coś na to poradzić). Ale jakoś to przeżyjemy (mam nadzieję) 😊
Dzięki za komentarz. Trzymajcie się razem, będzie dobrze.
Przyznam że zaskoczyła mnie skala tego wszystkiego. Myślałem że owszem dojdzie do nas ten wirus ale nie sądziłem że będą podjęte aż tak ekstremalne środki. Patrząc jednak na to co się dzieje we Włoszech to raczej innego wyjścia nie mamy. Pytane tylko ile to potrwa. Jeśli do maja to jeszcze jakoś gospodarka się udźwignie, jeśli jednak dłużej to będzie katastrofa. Już widzę że firmy chomikują kasę i są opóźnienia w płatnościach a co będzie później to aż boję się myśleć. Wszystko to system naczyń połączonych i jak szybko tego nie opanujemy to będzie źle. Pytanie co dalej. Czy ten wirus całkiem odpuści czy będziemy musieli jakoś nauczyć się z nim żyć. Generalnie wydaje mi się że świat już nie będzie taki jak dawniej i globalizacja zostanie zatrzymana. Każdy kraj będzie starał się być w jak największym stopniu samowystarczalny żeby być gotowym na takie kryzysy. Bo jeśli dołożyć do tego co się dzieje z klimatem to przyszłość nie wydaje się różowa. Na poziomie jednostki to myślę że ludzie będą szli w kierunku żeby być samowystarczalnym. Warzywa w ogródku, fotowoltaika, własna studnia. Gorzej mają ci co mieszkają w miastach. W najczarniejszych snach chyba nikt sobie nie wyobrażał że może coś takiego się stać jak obecnie. To jak 3 wojna światowa tylko że przeciwnikiem nie są ludzie tylko wirus :/
Cześć. Fajnie, że zmieniłeś zdanie i otwarcie o tym piszesz, ostatnio pisałeś, że mnie poniosło 😉 Czy porównanie do wojny jest trafione… mam nadzieję że nie, ale zgadzam się z większością rzeczy, o których piszesz. Staram się patrzeć pozytywnie, ale na zdrowy rozsądek to świat jaki znamy naprawdę się właśnie skończył. Do czego wrócimy po tym doświadczeniu, jak nas ono „przetyra”… tego już nawet nie obstawiam, mam nadzieję że aktualne działania odniosą większy skutek niż myślę. Pozdrawiam.
Jak widać człowiek może się mylić 😉 Tym bardziej punkt dla Ciebie że tak wcześnie zauważyłeś to niebezpieczeństwo z którego większość ludzi nie zdawała sobie sprawy. Czy będzie na blogu cykl pt. „Budowa domu”? 🙂 Czy raczej nie przewidujesz czegoś takiego? Już jakieś plany (chociaż w obecnej sytuacji może to dziwne pytanie) jaki dom wybudujecie macie czy na razie jest to na zasadzie kupimy działkę a później zobaczymy co dalej?
Wiesz co… ja w ogóle dziwnie się czuję się z tą moją „wiedzą”. Bo nie znam się na tym, a jedynie czerpię regularnie informację i wyciągam wnioski, a i pewnie często przejmuję wnioski innych. Tylko, że to ma się nijak do tego, co widzę naokoło, kiedy wychodzę z domu. Więc z jednej strony mam przeczucie, że wiem coś ważnego, co inni dopiero odkryją za jakiś czas, a z drugiej myślę sobie, że to może tylko nakręcanie się i jakieś niestworzone historie, które przecież nie mają szansy się ziścić. Poza tym: mieć przeczucie to jedno, ale zrobić z niego właściwy użytek to co innego i też nie zrobiłem wszystkiego, co bym chciał. A przede wszystkim, nie do końca poprawnie obstawiałem spadki na GPW. Wyznaczyłem właściwy kierunek, zastosowałem dźwignię i… teoretycznie powinienem już mieć jakieś 200% do przodu, a zyskałem znacznie mniej, do tego tracąc (na razie księgowo) gdzie indziej. Kombinuję dalej, ale dostałem lekcję pod tytułem „rynek nie jest racjonalny, a do tego nie wystarczy mieć rację, ale trzeba jeszcze mieć idealny timing”. Ale o tym wszystkim może nieco więcej za jakiś czas.
Odnośnie domu… na razie planuję podpisać umowę notarialną, nasze plany nie sięgają dalej. Jedna działka przeszła nam koło nosa mimo dopięcia niemal na ostatni guzik, z tą też może być jeszcze różnie. Nie chcemy się dalej nakręcać, bo już raz to zrobiliśmy i rozczarowanie było spore.
Cześć Wolny ,
Też nie potrafimy nieco odnaleźć się w tej całej sytuacji,panika w marketach, sianie fake newsów bo cioci syna brata szwagier pracuje tu i tu i słyszał..
A my właśnie zdecydowaliśmy się na kredyt hipoteczny na mieszkanie w Gdyni. Może moment nieco trudny ,sama nie wiem jak będzie ze złożeniem wniosku o kredyt i czy wszystko się nie przeciągnie w czasie przez wirusa. Ale jesteśmy dobrej myśli , obserwuje mieszkania ( małe ,dwa pokoje do 35 m) i ilość mieszkań poniżej 300 tys spadła drastycznie. Dlatego postanowiliśmy ,że teraz jest ostatnia szansa na realizację marzenia,którego kilka lat temu nie udało nam się zrealizować na Wiszących ogrodach , ale znaleźliśmy drugie „miejsce na ziemi ” i chyba czas już na konkretne decyzje. Trzymam kciuki za Wasze plany i za spokój ,oby jak najwięcej go nam się przytrafiało w tych szalonych czasach. Pozdrawiam 🙂
Fakt, newsy z trzeciej ręki to plaga. Dlatego nawet nie odnoszę się do nich, nie podaję na blogu żadnych konkretnych informacji, nie gdybam. Ale przyznaję, że czasami wpadam w bardzo mało komfortowe uczucie strachu, niepokoju, wręcz chwilowego przerażenia. Mam sposoby na radzenie sobie z tym, ale sam fakt wystąpienia takich stanów jest niepokojący. Myślę, że im dalej, tym będzie gorzej, bo ciągłe przebywanie w domu nie będzie sprzyjało zdroworozsądkowemu myśleniu, a podejrzewam że na kilku tygodniach się nie skończy – raczej bym strzelał, że za 3-6 tygodni dopiero będziemy świadkami apogeum. Jak się do tego przygotować, również psychicznie… nie wiem. Może dobrze to przemyśleć i podzielić się sposobami na blogu w razie gdyby miało zrobić się gorzej.
Odnośnie mieszkań… czy dobrze rozumiem, że obserwujesz wzrost cen w ostatnich dniach/tygodniach? Czy masz na myśli dłuższy okres? Ciekawy jestem, na ile obecna sytuacja już zmienia rynek. Zerknąłem dzisiaj na OLXa i zauważyłem, że „chyba” pojawiło się sporo nowych mieszkań na wynajem w bardziej atrakcyjnych niż wcześniej cenach. Mogę się mylić, nie mam jakiegoś super porównania. Ale jeśli tak jest, to byłby to efekt masowego odwoływania wszelkich krótkoterminowych rezerwacji, a to dzieje się od pewnego czasu na 100%.
Pozdrawiam, życzę dużo siły!
Obserwuje od dwóch lat bardzo intensywnie 🙂 ale od stycznia ceny drastycznie skoczyły w górę – ( przykład Gdynia rynek akurat wtórny po remoncie 229 tys jeszcze w X, w tej chwili 259 do remontu – i schodzą,stąd na te chwile przekonanie ,że ceny będą się pięły w górę ) , Gdańsk w tej chwili poniżej 300 tys na małe mieszkanko,ale fajne już praktycznie nieosiągalny, tylko jako mieszkanie „gorszego sortu”,słaba okolica lub parter( bo jak małe to tylko na parterze budujemy ) , cena 7 tys za metr zaczyna być ceną z Rumii…jest naprawdę przepaść i coraz gorzej dla kupujących ,dlatego my zdecydowaliśmy się na Gdynię póki deweloper daje nam małe ( bo tylko takie chcemy )i w cenie 8000/ m ,choć wiem ,że trzeba się liczyć z opóźnieniami i w budowie i w przeniesieniu własności ( u nas we Wrocławiu też tak jest u deweloperów w tej chwili niestety) ale mieszkanie to nie spodnie żeby zrezygnować bo coś nam nie pasuje, szczególnie w tych czasach . Wiem,że jeśli teraz się nie zdecydujemy to następny etap ( w listopadzie) już będzie za drogi ( tzn.uznamy ,że nie warto na tyle się kredytować).
U nas też bardzo dużo ogłoszen o krótki wynajem,znajomi wynajmujący na airbnb i bookingu mają wszystko odwołane i niestety tu są bardzo duże straty kiedy mieli już do września wszystko porezerwowane,a tak naprawdę nie wiadomo ile przestój potrwa . Myślę ,że dużo osób rezygnuje z powodu paniki. Z drugiej strony niby wszyscy są przerażeni ,a jednak – W biedronce widziałam Panią ,która stoi przy pieczywie( z plakietką więc pracownik) i zwraca uwagę ludziom,którzy biorą pieczywo bez rękawiczek. Niestety , gdy ja robiłam zakupy ,słyszałam kilka razy jak zwracała uwagę . A to przecież podstawa a jednak tak ciężko niektórym to zrozumieć.. słyszałam też,że dziś w lasach oliwskich tłumy ludzi – szkoda tylko,że w dużych grupach …no nic , obyśmy wyszli cało i pamiętajmy o starszych aby jak najrzadziej odwiedzali markety ,apteki 🙂
A tak poza tym , chciałabym Ci bardzo podziękować,bo to dzięki Twojemu blogowi mamy wkład własny na swoje marzenie,brak długow i cudowne nawyki oszczędzania i szanowania pieniędzy. Zaczęło się ode mnie , oszczędzanie ( nie sknerstwo ,!) stało się moją pasją, edukowałam męża ,który był totalnym luzakiem finansowym i teraz..uczeń przerósł mistrza ,jest w tym czasem lepszy ode mnie:) nie wiem gdzie bym teraz była gdybym nie dostała takiego kopa wiedzy ,motywacji i poukładanego spokoju jako znalazłam w Twoich artykułach 🙂
Wow, niesamowicie mi miło, dziękuję!
Rozumiem. Tyle, że ceny w styczniu jeszcze nie miały w sobie tego elementu niepewności, który mamy teraz. Sam nie jestem pewien, w jaki sposób zareaguje rynek. Niestety, to nie są łatwe decyzje i tylko Wy możecie je podjąć. Trzymam kciuki.
Dziękujemy ,dam znać za jakiś czas jak nam poszło 🙂
No i jak tam Emka Twoje obserwacje? 🙂 Minęły zaledwie dwa tygodnie i zrobiło się nieco duszno na rynku, za chwilę będzie naprawdę gorąco i nie każdemu wystarczy tlenu. Oby nie z powodu wirusa! Bankructwo to jeszcze nie koniec świata.
Jakie masz sposoby na radzenie sobie z tym uczuciem ?
Cześć. Najprostsze z możliwych. Przede wszystkim przytulenie do Wolnej i dzieci 🙂 Plus medytacja, chwilowe odcięcie się od napływu nowych informacji i próby racjonalnego spojrzenia na to wszystko. Chyba właśnie w tej kolejności jak przedstawiłem od najbardziej skutecznych do najmniej. Pozdrawiam!
Odnosnie cen nieruchomosci to jestem odmiennego zdania.
Jak ktos powyzej zauwazyl rynek najmu krotkoterminowego praktyczynie zdechl z dnia na dzien co jest dla wlascicieli tych mieszkan prawdziwa katastrofa !
A juz dla tych ktorzy podnieceni ciaglymi wzrostami lewarowali sie kredytami to juz calkowicie. Ci pierwsi najwyzej nie beda zarabiac tylko placic koszta utrzymania mieszkan ale ci z kredytami beda mieli znacznie wieksze koszty i nawet gdyby obnizono % to nic im nie da obnizka rat o 200 czy 400 zl. NIe o takie pieniadze sie rozchodzi.
Teraz jest pytanie jakie decyzje podejma co ci co beda miec taka petle na szyi. Ile wytrzymaja bez dochodu ? Miesiac, 2 miesiace ? Dla niektorych kredytujacych sie „pod korek” nawet jeden miesiac moze byc problematyczny.
Niestety ale te wszystkie szkolenia za wiele tysiecy i owczy ped do nieruchomosci zrobily swoje.
Wiele osob moze chciec pozbyc sie swoich mieszkan tym bardziej, ze trzeba wziac pod uwage, ze turysci nie wroca kolejnego dnia po zdjeciu wszelkich blokad na granicach… Zanim to wszystko sie na powrot rozrusza to mina kolejne tygodnie jesli nie miesiace, czynsze beda coraz to nizsze aby tylko przyciagnac klientow do siebie. Niewielu to moze wytrzymac.
Obstawiam zwiekszona sprzedaz takich mieszkan a co za tym idzie spadek cen w Trojmiescie (szczegolnie Gdansk). Uwazam, ze nawet gdyby faktycznie pewna ilosc bogatszych chciala ulokowac w tym czasie kase w mieszkaniach to nie bedzie tego az tak duzo aby zniwelowac panike tych ktorzy kazdego (!) dnia beda tracic na swoich mieszkaniach.
Czas pokaże ,ja jednak będę obstawiać przy swoim. Znajomi wynajmują dwa mieszkania już swoje , kupili trzecie ,które się buduje ,ale nie jest to ich jedyne źródło dochodu więc zacisną zęby i przetrwają. To ,co zauważyłam po codziennym przeglądaniu ogłoszeń z Trójmiasta ,co jak co,ale są osiedla ,gdzie ceny moim zdaniem już nigdy nie spadną , bo ludzie nie chcą sprzedawać ,wiedząc ,że to dobre inwestycje . A gdzie indziej nawet jeśli ceny spadną to o ile ? Nie liczę na szał cenowy.
Wirus w końcu się wyciszy , kwestia mieszkań to też kwestia przygotowania właścicieli i tego czy to ich jedyne źródła czy dodatkowe czy mają własność czy kredyty .
Myślę też ,że jednak jeśli chodzi o duże miasta to turyści zaczną napływać bardzo szybko…o to bym się nie martwiła.
Twoi znajomi może i maja mieszkania z których są zadowoleni (i oby tak zostało), ale dla ludzi dla których jest to główne źródło dochodu, podparte kredytem zaczną minimalizować ryzyka. A minimalizacja ryzyka w ich przypadku to sprzedaż mieszkania i dotyczy to najemcy krótkoterminowego, który stracił turystów, flippera, który na górce i doszedł mu koszt remontu, dewelopera, który wyliczył rentowność na podstawie aktualnych cen, a termin oddania ma za pół roku lub dłużej. Wszyscy oni będą odmrażać gotówkę, aby móc wykonać jakiś ruch. I to jest największe ryzyko nieruchomości – brak płynności. Sprawa z wirusem nie zniknie za kilka miesięcy. Może nie zniknąć już w ogóle. Dla dobra służby zdrowia jest przeciągnięcie momentu szczytu zachorowań. Z tym, że to przesunięcie oznacza katastrofalne skutki dla gospodarki. Jak pieniądze przestaną krążyć na rynku to pojawią się bankructwa na wielką skale i trwająca latami bessa, a tym samym wzrost bezrobocia, sentymentu do inwestycji itd. Od kryzysu w 2008 nieruchomości spadały przez kolejne 6 lat. Dlaczego nie myślałaś o zakupie w 2013r? Bo nikt nie myślał wtedy o inwestowaniu w nieruchomości, proste.
Akurat ja w 2013 roku właśnie kupiłem mieszkanie ,na którym kilka lat później zarobiłam..po prostu postanowiliśmy przenieść się w inną część Polski stąd teraz decyzja o zakupie , dopiero udało nam się swobodnie odłożyć na wkład własny .
Kupiłam”
@Damian
Zgadzam się w pełni.
@Emka
„(…)są osiedla ,gdzie ceny moim zdaniem już nigdy nie spadną , bo ludzie nie chcą sprzedawać ,wiedząc ,że to dobre inwestycje (…)”
Tu możesz się trochę zdziwić. Nie wiem od jakiego czasu śledzisz rynek nieruchomości w Gdańsku / Trójmieście ?
Co do osiedli w pasie nadmorskim w Gdańsku oraz w Śródmieściu to faktycznie są one uważane za dobrą inwestycję… z tymże fakt, że to dobra inwestycja wynikał głównie (!) z tego że popyt w tych rejonach na mieszkania był generowany przez flipperów oraz przez inwestorów na najem krótkoterminowy.
Jeśli teraz nagle zabrakło najemców na takie mieszkania a potem okaże się że brakuje także i kupców… (a wciąż buduje się nowe mieszkania) bo po co kupować skoro nie ma potencjalnych najemców ? Wielu inwestorów zawiesi swoje plany a cześć może nawet zrezygnuje z w swoich rezerwacji. W tym trudnym okresie najbardziej będą liczyć się pierwsze potrzeby a nie zaciąganie kredytów na mieszkania które będą stały puste…
Jak zabraknie kupców a część z inwestorów zacznie się pozbywać części swoich inwestycji to jaki to będzie miało wpływ na i tak przegrzany jak diabli rynek ?
Kiedyś znajomi kupili w Gdańsku na górce cenowej mieszkanie ok 73 m2 za ok 430 tys, potem musieli przeprowadzić się w inny rejon Polski i od 2012 mieszkanie sprzedawali do… 2017 roku (sic! – 5 lat !), które ostatecznie poszło za 295 tys !
Niewiarygodne ? Ceny nigdy nie spadają ?
Co do cen to jako „anegdotkę” mogę podać, że oglądałem kiedyś mieszkanie właśnie na Przymorzu, właściciel pokazał mi akt aby się uwiarygodnić tylko, że akt był sprzed 14 dni… a cena na nim o 38 tysięcy niższa niż ta którą chciał ode mnie…
To jest klasyczna bańka cenowa.
Inny przekład. Znajomi kupili mieszkanie na jednym z osiedli, ok 40 m2. Pytam czy na wynajem bo mieszkają w domku a oni, że nie, że to na sprzedaż… Czysta spekulacja.
Takie zwykle ludzie podejmują decyzje jak ceny rosną gwałtownie. Kupują jeszcze szybciej i nie w celu zamieszkania czy wynajmu ale szybkiej odsprzedaży co tylko przyspiesza całą bańkę.
A wirus tylko będzie gwoździem do trumny całej tej sytuacji.
Uważam, że obecnie jest najgorszy moment na podejmowanie decyzji o kupowaniu jakiejkolwiek nieruchomości. Natomiast na sprzedaż najlepszy moment był kilka m-cy temu, teraz jeśli komuś uda się szybko znaleźć naiwnego na kupno to by było super.
Zgadzam się z Twoimi argumentami w 100% i to właśnie przeciwwaga do stóp procentowych obniżających koszty kredytu. Dlatego nie potrafię ocenić sytuacji, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Chyba nie pozostaje nic innego jak czekać na reakcję rynku. Swoją drogą, możliwe jest jeszcze całkowite zawieszenie konieczności spłat kredytów na pewien okres, co ograniczyłoby ewentualne paniczne pozbywanie się nieruchomości.
„Wakacje kredytowe” to numer stary jak świat i za każdym razem nieopłacalny. A przepraszam – opłacalny dla banku.
Ze wszystkim się zgadzam, ale według mnie tegoroczne wakacje to raczej Bałtyk i najmy krótkoterminowe w wakacje może się obronią. No nikt do brudasów Włochów nie pojedzie chyba?!
Konkret, śledzę od dwóch lat intensywnie i cały czas są wzrosty ( śledzę mieszkania do 40 metrów) Moja koleżanka kupiła w styczniu 2014 roku mieszkanie na Kiełpinku za 180 tys. Bez pkmki ,bez sklepów,tylko Auchan w okolicy,środek zimy, krajobraz nie zachęcał do zamieszkania w tym miejscu. Ale ona miała tylko 180 tys i musiała kupić tak by jej starczyło. W tej chwili sprzedałaby swoje mieszkanie w jeden dzień za 300 tysięcy . Efekt rozwinięcia osiedla,pkmki i braku na sprzedaż małych mieszkań na tym osiedlu..od 2 lat nie pojawiło się ANI JEDNO mieszkanie z rynku wtórnego na sprzedaż( poniżej 40 m) ,chociaż mieszkań takich jest tam mnóstwo.
@Emka
W takim razie obserwujesz rynek gdanski dosc krotko, na samym szczycie cyklu.
W Gdansku ceny rosly od 2001 do 2008 nieprzerwanie, potem byl powolny zjazd i marazm na rynku. Naprawde bardzo trudno bylo znalezc kupujacego !
Znajomi sprzedali swoje mieszkanie dopiero w 2016 roku (a zaczynali sprzedaz w 2012), od 2016 sa caly czas wzrosty, ale te wzrosty sa napedzane popytem ze strony fliperow, inwestorow w mieszkania na pokoje, na doby oraz na bardzo krotkie okresy np. na godziny… czesc z tych biznesow sie zamknie.
To prawda ze sprzedalaby za okolo 300.000 ale na poczatku tego roku, co bedzie dalej czas pokaze. Z tymze po sprzedazy musialaby gdzies mieszkac a zeby kupic inne wydalaby tyle samo lub musiala jeszcze doplacic do wiekszego.
ALe tak jak pisalem wczesniej, teraz nie ma sie juz co spieszyc z zakupem, wystarczy zrobic popcorn i poczekac na rozwoj sytuacji.
Od razu zaznacze ze ceny beda spadac nierowno, kazda dzielnica moze zmieniac ceny zupelnie inaczej.
Inwestowanie w Gdansku w najem cieszylo sie przez ostanie kilka lat ogromnym zainteresowaniem i ceny poszly w kosmos.
Teraz bedziemy swiadkami powtorki z rozrywki z lat 2008 – 2015, tylko przyczyny beda inne a wirus bedzie zapalnikiem korekty cen do normalnych poziomow bo wielu inwestorow sie sparzy i wycofa sie z rynku.
Jesli chcialabys zrobic interes jak kolezanka to wystarczy sprawdzic plany zagospodarowania miasta ktore sa za darmo dostepne w necie i wybrac taka okolice na kupno nieruchomosci gdzie jest planowana w przyszlosci jakas fajna inwestycja komunikacyjna. Tylko nie ma gwarancji za ile lat ona powstanie.
Witaj,
Tylko,że ja nie chcę robić interesu..chciałam kupić mieszkanie dla siebie 🙂 dlatego szukałam w konkretnych miejscach
Dlatego wybrałam Gdynię gdzie ma powstać pkmka do dzielnic północnych.
Rozumiem. Kazdy ma jakis swoj cel mieszkaniowy
Wszystkiego dobrego
Ja juz od ponad roku odradzalem znajomym takie inwestycje mimo ze ceny caly czas rosly.
Jesli ktos chcial sie bawic w spekulanta mieszkan to nie ma problemu ale tak jak sam pisales wazny jest odpowiedni moment a ten zauwazamy gdy wlasnie mija…
Ceny mieszkan juz od dawna byly kosmiczne i nie wrozylo to dobrze. Nigdy takie gwaltowne wzrosty nie zapowiadaja niczego dobrego.
Co do srebra to szkoda ze nie pisales tego rok temu… sprzedalbym ci to co mialem po cenie zakupu… i to po cenach sprzed wielu wielu lat.
Uwazam, ze to byla jedna za najgorszych moich decyzji „inwestycyjnych”.
To zwykle mrozenie kapitalu a ceny kruszcow zachowuja sie tak samo jak ceny akcji, panikarze niestety zawsze rzadza. Jazdy a to w gore a to w dol sa na porzadku dziennym.
Co do walut to piszesz o walucie fizycznej rozumiem ? Czy o jakichs zapisach na kontach ?
Bo jesli o tym drugim to moim zdaniem w niepewnych czasach nie ma to sensu, rownie dobrze mozna sobie zamienic kase na papierek ktory potwierdzi ze jestes wlascicielem drogiej butelki wina tylko takiej ktore nie lezy niestety w twojej piwniczce…
W tym wzgledzie jestem zwolennikiem rzeczy fizycznych.
PS
Sorry za tekst bez polskich znakow ale pisze z obcej klawiatury.
Ze wszystkim się zgadzam, ale według mnie tegoroczne wakacje to raczej Bałtyk i najmy krótkoterminowe w wakacje może się obronią. No nikt do brudasów Włochów nie pojedzie chyba?!
Cześć, ja bym prosił jednak bez tych „brudasów”. Już podobnie pisałeś o Chińczykach, zaraz to się rozleje na cały świat i w końcu stwierdzisz, że my wszyscy też brudasy, skoro chorujemy. Szacunek do innych, z góry dziękuję.
To było emocjonalne i niepotrzebne, przepraszam.
Jakiego ETFa używasz do kupona srebra? Ja korzystałem z ISHARES SILVER TRUST ale już się go nie da kupić w Europie
Z mojego researchu wynika, że od jakiegoś czasu jest z tym bardzo słabo u nas. Zwłaszcza, jeśli chciałoby się kupić coś popartego rzeczywistym srebrem. Kiedyś było trochę takich produktów, na tą chwilę znalazłem w Degiro praktycznie tylko „ZKB Silver ETF (Zurcher Kantonalbank)” (CH0183135976), o którym ciężko mi się w jakikolwiek sposób wypowiedzieć.
Świetnie, że o tym piszesz. Miałem właśnie pytać, czy w Degiro jest jakiś ETF na „prawdziwe” srebro. Z innych źródeł (Trade21, Cynik) wiem, że ZKB to jeden z najbardziej wiarygodnych ETFów.
Uważam, że płynność takiego instrumentu w porównaniu z monetami jest dużą zaletą.
Co to znaczy na „prawdziwe” srebro ?
Jest jakieś nie prawdziwe ?
Mówicie o inwestowaniu w jakiś papierek na którym będzie napisane że jesteście „właścicielami” rzekomo jakiegoś srebra ?
W Amber Gold ludzie byli „właścicielami” złota… tylko nie wiadomo gdzie go szukać.
W takich czasach ja ten tylko fizyczne metale + słoik i łopata, choć ja i tak jestem zdania że to tylko mrożenie kapitału na trudny czas a nie żadna „inwestycja”.
„Chyba, że doczekamy się zakazu wychodzenia z domu bez konieczności… wtedy zostawię sobie tylko bieganie ;)”
Tym wpisem całkowicie podważasz to co piszesz na końcu o skromności, pokorze i szacunku. Z jednej strony namawiasz innych, aby pozostali w domu, z drugiej: swoje bieganie przedstawiasz jednoznacznie jako „konieczność”. Zdajesz sobie sprawę, że każdy ma swoją inną „konieczność” – dla jednego będzie to spacer z psem, dla innego wycieczka rowerowa, a dla innej grupy – spotkanie i grill w plenerze, dlatego wpisy jak ten wyżej są: a) nieodpowiedzialne, b) z góry zakładają łamanie prawa, bo chyba nie zakładasz, że wprowadzana kwarantanna nie zdefiniuje tych „konieczności” w sposób bezpośredni i na 100% bieganie po lesie nie znajdzie się na tej krótkiej liście, tym bardziej, że możesz spotkać na ścieżce innego, zarażonego biegacza lub sąsiada z psem na klatce schodowej.
Ostatnie Twoje wpisy mogę scharakteryzować krótkim zdaniem: „Ja się przygotowałem, a Wyyyyy?”. Akurat nie podejrzewam o brak rozsądku ludzi czytających ten blog, ale chyba popadłeś w samouwielbienie, bo na porady co robić jest już za późno i wszyscy będziemy musieli przełknąć tą żabę. Siedząc w swojej twierdzy bezpieczeństwa naprawdę nie myśl, że jesteś bezpieczny, bo cała gospodarka to system naczyń połączonych; aż zobrazuję to na przykładzie:
a) sektor HORECA, turystyka upadnie, właściciele popadną w długi, naprawdę myślisz, że popyt na projektowanie wnętrz pozostanie na niezmienionym poziomie w dłuższym horyzoncie czasowym?
b) praca zdalna w IT jest świadczona dla korpo, które tworzy systemy dla innych korpo, a na samym końcu jest firma produkcyjna gdzie bezpośrednio pracują ludzie. Jak ta ostatnia firma będzie miała kłopoty (sprzedaż nowych aut w Chinach – spadek 92% r/r) to myślisz, że powołując się na siłę wyższą nie zerwie kontraktu na usługi IT?
c) największe pieniądze wśród społeczeństwa są w ogólnie pojętym sektorze usług, a ten sektor pierwszy odczuje skutki kwarantanny, zakazy i inne ograniczenia. Jak ci ludzie są przygotowani, to już widać, bo pisk i żebranie o pieniądze od rządu już się zaczęły, a z problemem mierzymy się dopiero od 1,5 tygodnia, Dalej będzie juz tylko „lepiej”.
d) może i mamy oszczędności, ale co z tego, jeżeli gdy padnie sektor usług, turystyka to cała góra piramidy potrzeb jest nie-do-zrealizowania i pieniądze będą potrzebne niemal wyłącznie na zaspokajanie podstawowych potrzeb – rachunki, żywność, także pieniądze nie dają już tej elastyczności jak dawniej, a więc są… mniej warte.
Także to, że Ty, jak czy inni się przygotowaliśmy to fajnie, ale większość się nie przygotowała. Jak myślisz, o co będą dbały rządy jak sytuacja eskaluje. O Twoje oszczędności czy majątek czy o to, aby nie było zamieszek czy krachu totalnego spowodowanego jego (rządu) czy większości obywateli – niefrasobliwością? Myślę, że nawet własność prywatna jest zagrożona w dłuższym horyzoncie czasowym.
Dziękuję za opinię. W bardzo interesujący sposób zinterpretowałeś moje wpisy. Twoje prawo. Pozdrawiam.
Pełna zgoda . Dodam tylko że jak dochody padną to najemcy wyniosą się na stancję albo zmieszają u rodziny kątem a dochód pasywny zmieni się w koszt pasywny bo czynsz trzeba płacić. Lub wariant b będą mieszkać i nie płacić. Zanim i o ile ich wyeksmitujesz to minie co najmniej rok o ile sądy wznowią pracę i komornicy nie wyumierają. Do tego czasu to lokator może powiększyć rodzinę i się go NIGDY nie pozbędziesz a płacić musisz.
Heh. Można i pójść dalej i myśleć o wariancie cypryjskim czy jakimkolwiek innym, w którym oszczędności i inwestycje w takiej czy innej formie pójdą się gwizdać lub ich wartość/użyteczność zmaleje. Przecież to wszystko rónież w jakimś stopniu prawdopodobne. Tylko że wtedy chyba pozostaje siąść i płakać, bo po co cokolwiek robić, dawać z siebie więcej, pracować zamiast bawić się, oszczędzać zamiast jeszcze bardziej kredytować na konsumpcję? No nie, gdzieś jest granica, jakieś wartości trzeba przyjąć i w którymś kierunku trzeba iść. Nawet jeśli okaże się, że jestem frajerem, który wynajmuje mieszkania zamiast wydać kasę na fajne auta, bo przecież i tak wszystko padnie, a państwo pomoże bo czymże ja biedny zawiniłem, przecież nie tym że nie myślałem zawczasu. Scenariusze mogą być różne, warto któryś z nich obstawić i się go trzymać lub modyfikować w miarę rozwoju sytuacji. I takiej strategii będę się trzymał, z pełną świadomością różnych efektów, które to może przynieść.
Auta?? No nie na to bym nie wpadł, bo już srylion razy było napisane wszędzie ze samochód to najbardziej kostnotwórczy zakup i na prawdę w większości przypadków biedni panowie używają go jako przedłużacza penisa, ale my tego nie potrzebujemy:). Maciek ja nie krytykuję Ciebie broń Boże, tylko zauważam jak dynamiczna jest sytuacja i jak nasza sytuacja jest zależna od czynników zewnętrznych. Jeszcze miesiąc wstecz można było Ci zazdrościć sytuacji materialnej a dziś też ale… nie wiadomo co będzie. Jedna rzecz się nie zmieniła to szacunek za Twoją I Magdy drogę i poświęcenie jakie ponieśliście do jej osiągnięcia. Mając mieszkania bałbym się czy będę miał klientów na wynajem, w sumie po kosztach zawsze się ktoś znajdzie.
Może trochę panikuję, jednak po wielu latach zawodowej styczności z budżetem państwa i obserwacji bieżącej sytuacji ekonomicznej, panikuję widząc jak spadną dochody budżetowe choćby z vatu, jak spadną wpływy do ZUS i jednocześnie jak wzrastają wydatki budżetowe już o koncercie życzeń przedwyborczych nie wspomnę. Ta bajka nie ma szczęśliwego zakończenia dla nikogo.
Też uważam, że może być niewesoło. Tyle, że nawet z góry wiedząc że tak będzie i że np. stracę 50% przychodów/oszczędności, nadal żyłbym w ten sam sposób jak żyłem. Zresztą nasza wolność to nie tylko środki zgromadzone na kontach czy mieszkania – to również to, co umiemy i mamy w głowach, a tego nam nikt nie zabierze. Właśnie za chwilę wyjmuję z piekarnika pierwszy chleb, który piekę od bardzo długiego czasu. Nawet takie proste umiejętności mają wartość, która rośnie w trudnych czasach, a te być może rzeczywiście przed nami wszystkimi, również tymi znacznie lepiej przygotowanymi niż reszta.
”Jak myślisz, o co będą dbały rządy jak sytuacja eskaluje”
To już się dzieje:
https://www.google.pl/amp/s/www.bankier.pl/amp/wiadomosc/Konfiskata-jeszcze-bardziej-rozszerzona-7837294
Odnośnie Degiro, chciałem otworzyć i przetestować konto, jednak zatrzymałem się na chwilę w momencie przesłania skanu dowodu, jednak Degiro to nie bank, czy naprawdę ufasz tej instucji na tyle aby przekazać za pośrednictwem internetu swoje dane z dowodu osobistego?
A w której instytucji finansowej jest inaczej? W Revolucie to samo, a korzystam. Komu ufać, gdzie jest granica? Każdy wyznacza ją sam, a jakieś wybory podejmować trzeba.
„(…) daje nam trochę więcej pewności, że unikniemy styczności z wirusem, przynajmniej w najbliższych tygodniach, kiedy sytuacja w służbie zdrowia może nie zachęcać do korzystania z jej usług”
Hmmm, tak się od dłuższego czasu już zastanawiam, czy nie byłoby jednak sensowniej zarazić się właśnie na samym początku – kiedy służba zdrowia jeszcze nie jest przeciążona lawinową skalą zachorowań? Kiedy jeszcze „wszystko jest” – miejsca w szpitalach, leki, respiratory…….
Później raczej nie będzie lepiej – vide Włochy.
Ciekawy punkt widzenia. Ale chyba jednak nie skorzystam 😉
Maciek jest jeszcze jeden plus dodatni pandemii w końcu nie zaniedbujesz bloga:)
Wolny napiszesz przepis na Wasz chleb ? 🙂
Bardzo ciekawy artykul analizujacy co moze wydarzyc sie dalej: https://medium.com/covid-19-pl/koronowirus-dlaczego-musimy-dzia%C5%82a%C4%87-teraz-65fdabd335a5
Polska na szczescie zareagowala wczesnie, niestety jednak opieka medyczna nie jest najlepsza.
Szkoda ze zachod europy tak dlugo sie ociagal z reakcja i zaczynaja sie prawdziwe problemy.
Rowniez jestem ciekaw wplywu na rynek nieruchomosci. Kilka miesiecy bez czynszu nie powinno raczej spowodwac bankructw wlascicieli lokali, zwlaszcza jezeli rzad uchwali przerwe w splacie kredytow.
Super z tą ziemią! Jeśli nie jutro, to trzymam kciuki na szybkie dopięcie tematu. Budowa jest już może mniej przyjemna, ale za to później bajka.
My już ponad 2,5 roku mieszkamy w domu i jest nam z tym bardzo dobrze 😉
Zobaczymy co to jutro będzie. Nadzieja jest, ryzyko też, czyli chyba wszystko w porządku 😉
Ps. W Revolut tylko polecający otrzymuje 44 zł. Osoba polecona nie otrzymuje nic 😉
Kurcze, rzeczywiście, zwykle obie strony dostawały bonus. Usunąłem ofertę, dzięki za podpowiedź.
„Dokupiłem też złota i uważam, że nadal jest na nie “promocja””
Tu się nie zgodzę. Cena złota oscyluje wokół 5 letnich szczytów.
https://www.bankier.pl/inwestowanie/profile/quote.html?symbol=ZLOTO
Widok należy ustawić na 5 L lub na Max
Promocja to będzie jak cena spadnie do około 1000 $ za uncję i niżej.
Na ten moment cena jest ledwie 300 $ niższa niż maximum z roku 2011.
A tu jako ciekawostkę ostatnie około 100 lat:
http://s3.egospodarka.pl/grafika/zloto/Inwestowanie-w-zloto-dobre-na-kryzys-fBKBrj.jpg
W którym miejscu na wykresie jest okazja ?
„Dokupiłem też złota i uważam, że nadal jest na nie “promocja””
Moim zdaniem nie ma żadnej promocji. To kolejna panika na rynku metali jak ich wiele bywało a to w górę a to w dół. Cena złota oscyluje wokół 5 letnich szczytów.
https://www.bankier.pl/inwestowanie/profile/quote.html?symbol=ZLOTO
Widok należy ustawić na 5 L lub na Max
Promocja to będzie jak cena spadnie do około 1000 $ za uncję i niżej.
Na ten moment cena jest ledwie 300 $ niższa niż maximum z roku 2011.
A tu jako ciekawostkę ostatnie około 100 lat:
http://s3.egospodarka.pl/grafika/zloto/Inwestowanie-w-zloto-dobre-na-kryzys-fBKBrj.jpg
W którym miejscu na wykresie jest okazja ?
„Moim zdaniem nie ma żadnej promocji. To kolejna panika na rynku metali jak ich wiele bywało a to w górę a to w dół. Cena złota oscyluje wokół 5 letnich szczytów.”
„W którym miejscu na wykresie jest okazja ?”
Dobrze powiedziane, hehehe 🙂
Ok, może źle się wyraziłem. „Promocja” w sensie: jeszcze ceny nie odjechały w kosmos, a jest taka możliwość. Mogę nie mieć racji, natomiast ustaliłem z samym sobą ;), że chciałbym mieć niewielki procent portfela w fizycznym złocie, trochę na zasadzie „w razie wielkiego w”. Teraz mamy okres olbrzymiej niepewności i jednym ze scenariuszy jest ten, kiedy stracimy zaufanie do czegokolwiek wydrukowanego na kartce papieru. Owszem, prawdopodobieństwo niezwykle małe, ale obecna polityka luzowania wszystkiego co się da i nadchodzące bailout-y i pompowanie pieniędzy w rynek i w ludzi są jakimiś zwiastunami możliwej hossy na rynku chociażby złota. Stąd moje ostatnie zakupy.
Złota za 1000$ nie zobaczymy prawdopodobnie już nigdy z prostej przyczyny – ilość gotówki w obrocie od momentu gdy była taka cena była kilkukrotnie niższa. Kolejna sprawa – jeśli cena XAU mocno spadnie to jednocześnie dla nas ważna jest cena $, a ta pójdzie w stosunku do PLN mocno do góry.
świadkami 🙂 nie – że jesteśmy światkami bardzo ciekawych wydarzeń
pozdrawiam