Koronawirus: update 17.03.2020

Cześć! Pomyślałem, że w czasie nadchodzącej wielkimi krokami coraz większej izolacji dobrze mieć nieco większy kontakt w ramach naszej społeczności. Stąd kolejny wpis, w którym postaram się poruszyć kilka tematów, którymi aktualnie żyjemy. Uważam, że każdy z nas powinien ułożyć sobie w głowie „swój” scenariusz i postępować tak, żeby jak najlepiej przygotować się do jego realizacji. Nadal jest na to czas i mam nadzieję, że moje wpisy pomogą Wam spojrzeć na obecną sytuację z różnych stron.

W ostatnich wpisach zaserwowałem Wam dwie ankiety, w których zadałem identyczne pytania na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni. Jak na dłoni widać diametralne różnice w wynikach: o ile na początku marca niemal 40% z Was bagatelizowało temat (odpowiedź: „To trochę inna grypa, przyzwyczaimy się.”), tak tym razem jedynie 7% zdecydowało się na ten wariant. Z kolei bardzo umocniły się opinie, według których mamy do czynienia z wyjątkową sytuacją (47 -> 63%), która w dodatku będzie znacznie poważniejsza, niż większość uważa (17 -> 31%). To znaczy, że aż 94% z Was poważnie traktuje to, co się dzieje i również w związku z tym postanowiłem częściej pisać w tym temacie, który – nie ukrywam – również i mnie bardzo ostatnio zajmuje.

Z dobrych wieści, wczoraj podpisaliśmy akt notarialny na zakup działki. Nie do końca wierzyłem, że to się uda, ale dopięliśmy temat, wysłaliśmy przelew i tak oto staliśmy się właścicielami swojego kawałka ziemi, które być może stanie się kiedyś naszym domem. Z racji obecnej sytuacji cieszę się z takiego przeznaczenia naszych oszczędności, mimo że nie do końca nie wiemy jak ruszyć z tematem dalej i co jest w ogóle obecnie możliwe do załatwienia. Ale najpierw trzeba trochę poplanować i ustalić naszą wizję samych siebie w tym miejscu, wybrać projektu domu i tak dalej. Na razie o tym nie myśleliśmy, żeby nie zaliczyć na koniec rozczarowania (ostatnia działka, którą mieliśmy kupić „uciekła nam” sprzed nosa).

Procedura, w której braliśmy udział u notariusza była niezwykła. Niestety, muslieliśmy udać się tam z dzieciakami (to efekt zamknięcia szkół i przedszkoli oraz unikanie kontaktu z dziadkami), które na szczęście zachowywały się lepiej niż dobrze, a przede wszystkim: nie dotykały niczego i uważały na wszelkie ryzyka, o których co chwilę przypominaliśmy. Nie obyło się bez dokładnego mycia rąk, noszenia maseczek, używania jednorazowych długopisów, wrzucania dokumentów do foliowych „koszulek” i podpisywania oświadczeń, że nie byliśmy w ostatnim czasie za granicą czy w innych miejscach, gdzie wybuchło ognisko epidemii. Całość wyglądała naprawdę niesamowicie, ale wszyscy rozumieli te środki zapobiegawcze i stosowali się do nich bez zająknięcia. Cieszymy się, że to już za nami i że zdążyliśmy przed prawdopodobnym, dalszym ograniczaniem kontaktów międzyludzkich, które mogą uniemożliwić załatwienie tego typu spraw.

Po wyjściu od notariusza skorzystaliśmy jeszcze z usług jednej z restauracji, świadomie biorąc jedzenie na wynos. Dostaliśmy je przez „szybkę”, nawet nie weszliśmy do środka; ulice na gdańskiej starówce niemal całkowicie puste, a większość sklepów zamknięta. Również ciekawe doświadczenie.

Przejechaliśmy też obok kilku marketów po drodze i wszędzie ten sam widok: niewielkie, kilkuosobowe kolejki na zewnątrz sklepów. Zakładam, że wpuszcza się do środka tylko małe grupki osób (poniżej 50, zgodnie z zaleceniami?). Wolna zrobiła małe zakupy w lokalnym warzywniaku, gdzie była jedyną osobą w maseczce i gdzie podejście do obecnej sytuacji nadal było bardziej niż luźne. Dostała też bez problemu ryż, którego brakowało od co najmniej tygodnia w marketach, które odwiedzałem. Jakby nie było, pewnie będziemy starali się nie odwiedzać bez potrzeby większych sklepów.

Wczorajszy wypad był najprawdopodobniej ostatnim tego typu w najbliszym czasie. Myślę, że będziemy starali się minimalizować wszelkie wyjścia do pomieszczeń zamkniętych oraz ograniczymy kontakt z innymi do niezbędnego minimum (obie te rzeczy w sumie już robimy od jakiegoś czasu, z wczorajszym wyjątkiem). Na jak długo… to się okaże, chociaż myślę że trochę w takim trybie i tak będziemy musieli egzystować, skoro inne kraje już zaczynają prawnie wymuszać tego typu zachowania. Jeśli nie zdarzy się cud, nas również to może czekać.

Wczoraj kupiłem też obligacje skarbowe (10-letnie, indeksowane inflacją), co zapowiadałem w ostatnim wpisie. Czy to dobry ruch: nie wiem, czas pokaże. Jestem jednak jakiś spokojniejszy, od kiedy mocno zjechałem z ilością gotówki przechowywanej na kontach bankowych.

Gdańsk, 16.03.2020, okolice południa…

Skoro już jesteśmy przy finansach, kilka słów odnośnie prywatnego przedszkola naszej najmłodszej. Przewidując rozwój wypadków, ostatniego dnia lutego wypowiedzieliśmy umowę z przedszkolem (dla zdziwionych tym krokiem: i tak mieliśmy od maja zostawić naszą najmłodszą w domu i spędzać wspólnie czas przed wrześniowym rozpoczęciem nauki w szkolnej zerówce). Ponieważ mamy 1-miesięczny okres wypowiedzenia, za marzec zapłaciliśmy pełną należną kwotę, mimo że przez większą część miesiąca i tak nie mielibyśmy jak skorzystać z usług przedszkola. Nie mam zamiaru narzekać na ten fakt – chciałbym tylko pokazać, jak bardzo obecna sytuacja wpływa na olbrzymią liczbę firm, które w najróżniejszy sposób radzą sobie z tym, co zastali. W przypadku przedszkola: nadal trzeba zapłacić pracownikom, nadal trzeba ponosić koszty, a ponieważ rodzice mają umowy to nadal są zobligowani płacić. A to, że nikt nie przewidział takiej sytuacji i że na zdrowy rozsądek nie należałoby płacić, skoro nie ma się możliwości skorzystania z „usług” przedszkola? Dopóki rodzice się nie zbuntują (co pewnie kiedyś nastąpi), sytuacja się raczej nie zmieni. Ale ile jest firm, które nie mają tego typu „abonamentu” lub postanowiły, że zachowają się bardziej… uczciwie? – straciły z dnia na dzień część lub całość przychodów? Myślę też, czy od tego typu zdarzeń nie powinny chronić ubezpieczenia kupowane przez właścicieli? Tylko kto myśli o tego typu scenariuszach i możliwości nagłego utracenia przychodów? Kiedy porównuję to z sytuacją Wolnej, która realizuje projekty zdalnie, nie ponosząc przy tym niemal żadnych kosztów (oprócz comiesięcznego opłacania ZUSu), to dochodzę do wniosku, że prowadzenie działalności na większą skalę jest nieporównywalnie bardziej ryzykowne niż to, co my robimy. Tym większy szacunek dla tych, którzy się na to decydują! My jednak świadomie pozostaniemy przy naszym modelu „solopreneur”.

W przeciągu ostatnich dwóch dni moje spojrzenie na obecną sytuację wiele się nie zmieniło. Widzę natomiast coraz większe „zagrożenie” przymusowego spędzenia wiosny w domu, co wybitnie mi się nie podoba. Nie wiem jeszcze, co w tej sytuacji zrobić, jak się zachować. Nieśmiało myślimy o wyjeździe na kaszuby (działka moich rodziców) i odcięciu się od świata właśnie tam, ale czy to będzie możliwe, wykonalne i sensowne… zobaczymy (w Norwegii właśnie zabronili przebywania w domkach letniskowych, widać sporo osób też tak właśnie kombinowało). Co ciekawe, coraz bardziej realne wydaje mi się czasowe zamknięcie światowych giełd i z tego co wiem, Filipiny są pierwszym krajem, które się na to (właśnie dzisiaj) zdecydowały. Nie wiem tylko jeszcze co z tym podejrzeniem zrobić – czy mając taką perspektywę warto być teraz aktywnym na rynku i w którą stronę dobrze obstawić ruch podejrzewając, że przez kilka tygodni utraci się możliwość wykonywania jakichkolwiek działań? Ciężkie decyzje, ale prawdopodobnie pozostanę przy moim niedźwiedzim podejściu i nie będę wykonywał większych ruchów w nadchodzących dniach. Nadal nie potrafię ocenić, gdzie jest podłoga. Z jednej strony, obecnie mamy idealne warunki do krótkoterminowej spekulacji, na której można bardzo dobrze zarobić, lub… porządnie się pociąć.

Dajcie znać, co myślicie o częstych, krótkich wpisach typu „Koronawirus: update”. Z mojej perspektywy to fajny sposób na wspieranie się nawzajem, które z racji Waszej aktywności i dużej liczby komentarzy może być całkiem skuteczne i przynieść wielu osobom trochę otuchy w nadchodzącym, prawdopodobnie dość smutnym okresie. Prośba o ustosunkowanie się do tego w poniższej ankiecie, która pomoże mi podjąć decyzję.

Nadal serdecznie zapraszam do komentowania, niekoniecznie dokładnie w odniesieniu do tego, co w tekście. Piszcie jak żyjecie, co się zmieniło, z czym się borykacie, co przewidujecie… rozmawiajmy, tak po prostu. Proszę jedynie o wzajemny szacunek i nie rozsiewanie plotek z niepotwierdzonych źródeł, za co z góry serdecznie dziękuję.

[poll id=”16″]

Poprzednie wpisy z „serii”:

1.03.2020: Koronawirus. Strach się bać?

14.03.2020: Koronawirus: update 14.03.2020

51 komentarzy do “Koronawirus: update 17.03.2020

  1. marek Odpowiedz

    U nas przedszkole wprowadziło codzienne krótkie zajęcia online. Dziecko się cieszy bo widzi wychowawczynię oraz kolegów i koleżanki z przedszkola i utęsknieniem czeka kolejnego dnia gdy będą te zajęcia. Wg super sprawa zarówno dla dzieci jak i dla przedszkola jako sposób na przetrwanie tej sytuacji.

      • Damian Odpowiedz

        Zacytuje Warrena Buffeta:
        „I like to buy stocks. I don’t wish ill on anybody, but if they want to sell them to me cheaper, I prefer it.”

        Dobre spolki w dlugim terminie dadza mi 10-15% rocznie, obligacje 1% (no, thanks), nieruchomosci (3-4% + duzo zachodu z wynajmem).
        Wybor jest prosty dla mnie.

      • Damian - StocksAndFreedom Odpowiedz

        Zacytuje Warrena Buffeta:
        „I like to buy stocks. I don’t wish ill on anybody, but if they want to sell them to me cheaper, I prefer it.”

        Dobre spolki w dlugim terminie dadza mi 10-15% rocznie, obligacje 1% (no, thanks), nieruchomosci (3-4% + duzo zachodu z wynajmem).
        Wybor jest prosty dla mnie.

          • Damian - StocksAndFreedom

            Tak, nowe srodki tez inwestuje w spolki ktore wedlug moich analiz daja najwiekszy potencjal wzrostow.

            Ja wiem, ze ciezko jest inwestowac gdy wszyscy sprzedaja ale to jest wlasciwa decyzja teraz.

            Mam znajomych ktorzy sprzedali CD Projekt kierowani panika. Obecnie spolka jest juz wyceniana powyzej ich ceny sprzedazy. Dobre spolki i branze (IT, gaming), ktore sa niewrazliwe na panike zwiazana z wirusem sa najlepszym wyborem.

  2. Kasia Odpowiedz

    Podobają mi się te wpisy, zwłaszcza że można podpatrzyć jak na to co sie dzieje reaguje inwestor duzo bardziej doświadczony niż ja 😀 Mnie w tej chwili interesuje to co można/warto (tego nikt nie wie) zrobić z oszczędnosciami i powoli przygotowuję się do zakupu pierwszych etfów. Załozyłam nawet konto w Degiro 😀 Ale jeszcze żadnych ruchów nie poczyniłam,muszę więcej poczytać w tym temacie. Wolny jaki rodzaj konta masz w Degiro? Są 4 opcje. Jestes zadowolony z tej opcji, ktorą wybrałeś? Czy rozliczenie PITu uwzględniając inwestycje Degiro robisz sam? Czy to jest łatwe do ogarnięcia? Nie miałam do tej pory doświadczeń z kontem maklerskim- ani polskim ani zagranicznym.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Cześć. Konto mi „przydzielili”, czyli mam to podstawowe, na razie nie interesowałem się innymi opcjami, bo one chyba tylko rozszerzają liczbę instrumentów, w które można inwestować. Odnośnie PIT, jeszcze nie robiłem (dopiero w tym roku założyłem konto), wiem że tu trzeba samemu. Chyba przesyłają / można wygenerować jakieś podsumowanie i na jego podstawie wyznaczyć zysk/stratę, która jest podstawą do rozliczenia z US.

      • Kasia Odpowiedz

        A to ciekawe, że przydzielili,ja muszę wybrać sama. Czy to twoje konto to basic? Bo najmniejsze mozliwosci oferuje podobno custody. (Te cztery to custody, basic, active, trader).

  3. Ania Odpowiedz

    Ja jestem konstruktorem projektantem. Wczoraj zabrałam trochę pracy do domu żeby dziś nie jechać do biura. Ale jutro jednak muszę się pojawić. Cieszę się że jeszcze mam pracę choć czuję że już niedługo będzie problem. Budowlanka powoli zaczyna odczuwać skutki ograniczeń zw. z epidemią. Po ciężkich ostatnich dwóch latach w sylwestra życzyliśmy sobie tylko spokoju w nowym roku. Nie jest nam to dane. Pogrzeb dziadka, ciężka choroba mamy. Gdy już myślałam że widać cień nadziei koronawirus. Dla mnie jest to psychicznie bardzo bardzo trudny okres. Ale mamy swój dom, działam na podwórku, spacerujemy z dziećmi. Muszę szukać sobie zajęcia bo naprawdę zwariuję.

    • Ania Odpowiedz

      A tak poza tym gratuluję zakupu działki! I dzięki za przypomnienie o drożdżach 🙂 kupiłam i zamroziłam jak jeszcze były w sklepach i teraz jak się nie ruszamy z domu piekę bułaczki dzieciakom i chleb.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Życzę dużo siły. Coś mi się wydaje, że niedługo jeszcze bardziej docenicie ten kawałek ogródka przy domu.

  4. Aga Odpowiedz

    Tak sobie myślę,że fajnie w tym momencie mieć domek z ogródkiem.Daje to duży potencjał do działania, bez
    „narażania” się na kontakt z innymi.Dobry ruch Wolny! Jak zamierzasz wystartować z budową? Sam? Czy raczej zlecenie komus? Pozdrawiam serdecznie

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Mamy identyczne wnioski. Odnośnie budowy, jeszcze nie wiemy jak to zorganizujemy, ale jakieś zapędy DIY będziemy mieli na pewno. Pewnie trochę tak, trochę tak, trzeba zaplanować.

      • kapiszon Odpowiedz

        Przede wszystkim pojawi się pewnie pytanie czy dom parterowy czy z poddaszem? Parterowy jest trochę droższy bo potrzeba więcej fundamentów, więcej jest ścian, większy strop i dach. Z kolei odpadają schody, okna dachowe itp. Ale wygoda w parterowym i bliskość ogrodu jest nie do przecenienia 🙂 No ale w sumie nie o tym jest temat tego wpisu 🙂

  5. W44 Odpowiedz

    A ja troszke z innej strony. Maseczki u ludzi zdrowych sa calkowicie bezsensu w niczym nie chronia. Pozdr

    • Piotr Odpowiedz

      Na pewno wprowadzają panikę wśród wszystkich potencjalnie zdrowych dookoła. Czy napewno nie chronią? To chyba nie do końca prawda. No ale do maski przyszłyby się rękawiczki jednorazowe, dłonie to największe źródło wirusów, klamki, uścisk dłoni innej osoby, dotyk wszystkich powierzchni.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Jakie masz dowody na poparcie swojej tezy? Rozumiem mniej więcej Twój przekaz, natomiast twierdzenie o bezsowności maseczek i ich zerowej przydatności jest baaaardzo na wyrost. A w zasadzie nieprawdziwe.

    • Marzena Odpowiedz

      Masz rację, ale tylko częściowo, bo maseczki przypominają nam o tym, żeby nie dotykać nosa i ust i w praktyce przeszkadzają nam w wykonywaniu takich niebezpiecznych gestów. Dopóki wirus jest tylko na dłoniach i nie dotykamy naturalnych otworów twarzy, zakażenie nie jest możliwe.

  6. kapiszon Odpowiedz

    W Chinach wczoraj odnotowano tylko 1 nowy przypadek koronawirusa, także epidemia tam odpuszcza. Zakładając że podobnie będzie w Polsce to na majówkę wszystko powinno powoli wracać do normy 🙂 Oby tak było, gospodarka jakoś się wyliże po tym paraliżu i może nie będzie tak źle. Martwi mnie tylko to co się dzieje w UE – czy oni sobie z tym tak szybko poradzą jak dopiero Francja czy Wielka Brytania zaczynają się poważnie tym przejmować i wprowadzać ograniczenia.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Oby tak było. Ja myślę jednak, że całość potrwa dłużej. Na dane z Chin za bardzo bym nie patrzył, nikt z nas nie ma pojęcia na ile są one prawdziwe, a na ile życzeniowe i podyktowane przez rządzących.

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Tak, ruszają, ale też nie wiadomo na ile % możliwości i kiedy się rozkręcą do pełnej mocy. I ile wynoszą straty z tych miesięcy przestoju. W Chinach najdziwniejsze jest to, że nagle z tysięcy przypadków dziennie zeszli szybciutko do setek, a teraz do pojedynczych… nie wiem, jakieś to mi się wydaje trochę naciągane. Zobaczymy z czasem, czy podobny przebieg będzie u nas.

  7. Emka Odpowiedz

    Super pomysł na update. Każdy z nas ma jakieś nowe przemyślenia dotyczące tego co się dzieje i fajnie tu , w tej społeczności jednak w pewnych kwestiach podobnie myślącej ,:) się nimi dzielić . Kolega zabezpiecza medycznie duże imprezy , wszystko przesunęli mu na okres powakacyjny . Za to branża budowlana póki co ma się dobrze,mąż pracuje w salonie premium ,ma mnóstwo pracy , ludzie mają ekipy i wirus nie wirus,ekipom nie odpuszczą,a ekipy też nie odpuszczają ,bo wtedy nie zarabiają..niestety , niedługo skończą się zapasy towaru,a producenci zza granicy przesuwają produkcję …

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Z tego co wiem już od dłuższego czasu były problemy z częścią materiałów budowlanych + ceny szły mocno w górę. Domyślam się, że zaraz będzie jeszcze gorzej. Cóż, pewnie odczujemy to na własnej skórze za jakiś czas….

      • Emka Odpowiedz

        Duże firmy co mogły zaopatrzyły w zapasy,ale niestety dużo towarów na zamówienie i wtedy nic już się nie poradzi jak produkcja stoi 🙁

        • Konkret Odpowiedz

          Niestety sam mogę potwierdzić bo przerabiam to zawodowo na codzień. Z dnia na dzień coraz więcej producentów odwołuje zlecenia bo sklepy się zamykają. I piszę tu praktycznie o największych graczach w Europie: D, F, CH, NL, B, I, DK, E i wiele innych.

          Zawieszają produkcję albo wręcz nawet nie chcą przyjmować (sic!) towarów, które właśnie do nich na zamówienie przyjechały !

          Za 7 – 14 dni będzie dramat w Europie a budowlanka i gałęzie powiązane odczują to bardzo mocno niestety.

          • wolny Autor wpisu

            Przed chwilą przeczytałem ciekawą wypowiedź, właśnie w tym kontekście: „oby się nie okazało, że koronawirus zabije więcej firm niż ludzi”…

          • Konkret

            “oby się nie okazało, że koronawirus zabije więcej firm niż ludzi”…

            Święte słowa.
            Ja z jednej strony popieram te akcje ale niestety to wszystko może się odbić bardzo negatywnie dla wszystkich. To domowe pracowanie może się też niedługo skończyć bo nie będzie dla kogo zleceń robić.

            W końcu finalnie zawsze odbiorcą takich usług jest jakaś firma a jeśli i takie firmy popadną w tarapaty finansowe to zaprzestaną zamawiać zewnętrzne usługi.

            Teraz ludzie będą kasę trzymać w skarpecie na czarną godzinę i bezrobocie a nie na głupoty wydawać.
            Więc popyt prawie na wszystko (oprócz papieru, ryżu i makaronu oczywiście) padnie na twarz.

            Każda firma będzie dbała tylko o swoje przetrwanie i płynność a jak ją straci to polecą kolejne firmy pracujące na zlecenie dla tego co padł.

  8. Konkret Odpowiedz

    A czemu nieprawdziwe ?
    A co byloby lepsze w takiej sytuacji gdy jedna osoba w pociagu jest chora i nie ma maseczki i sobie kaszle i kicha do woli bo wszyscy maja maseczki wiec sa bezpiecznie prawda ?… czy jednak odwrotnie zeby to wlasnie ta jedna chora miala maseczke i kichala w lokiec ?

    https://www.fakt.pl/zdrowie/wygrac-z-choroba/kto-powinien-uzywac-maseczki/860mxnv

    https://wgospodarce.pl/informacje/76419-szczegolne-srodki-ostroznosci-w-sklepach

    https://serwisy.gazetaprawna.pl/zdrowie/artykuly/1456608,szumowski-o-koronawirusie-w-krotoszynie.html

    Takich artykulow jak te jest masa.

    Ale coz zdrowi wykupia (jesli juz tego nie zrobili) wszystkie maseczki, ktore i tak nic nie pomoga a ci co powinni je miec nigdzie nie beda mogli ich dostac.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Źródła które podajesz ciężko uznać za naukowe. Ale zgadzam się, że w sytuacji którą opisujesz powinno być tak jak piszesz. To jest jednak skrajność (myslę że dzisiaj nikt by w pociągu nie pozwolił komuś kichać i kaszleć do woli…), a ja się tylko odnoszę do Twojej opinii o całkowitej nieprzydatności i bezensowności używania maseczek przez osoby zdrowe. Zgadzam się: to chorzy głównie powinni z nich korzystać, ale negowanie jakiejkolwiek ochrony w przypadku osób zdrowych jest przegięciem w drugą stronę.

  9. Konkret Odpowiedz

    „dr n. med. Paweł Grzesiowski (57 l.), ekspert profilaktyki zakażeń”

    Jeśli ktoś jest doktorem nauk medycznych i ekspertem od profilaktyki zakażeń nie jest w tej dziedzinie „naukowcem” to już nie wiem kto może nim być ?

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Dobrze… pokaż mi w takim razie, gdzie ten Pan wypowiada się w tak samo kategoryczny sposób jak W44: „Maseczki u ludzi zdrowych sa calkowicie bezsensu w niczym nie chronia”. Ja rozumiem, że można napisać że maseczek powinni głównie używać chorzy, żeby nie siać na lewo i prawo, ale wypowiedź była znacznie bardziej zdecydowana i może sugerować, że jeśli jesteśmy zdrowi, to noszenie maseczki jest całkowicie bezcelowe. A tak nie jest – jest co najwyżej zdecydowanie mniej istotne niż to, żeby chorzy nosili i prawidłowo korzystali z maseczek.

      • Konkret Odpowiedz

        Ale ja nie znam tego pana. To pierwszy z brzegu doktor którego wypowiedź znalazłem w tym temacie, ani ja nie jestem doktorem ani Ty, może ktoś z czytelników jest ?

        To co on mówi powiedziało sporo innych lekarzy a słyszałem ich już sporo w tym okresie.

        Wczoraj odsłuchałem wywiad z innym doktorem, który uważa, że to zupełnie nic nie daje, że maseczka szybko staje się wilgotna od oddechu i przez to wilgotne miejsce staje się jeszcze bardziej chłonna na zarazki z zewnątrz…

        Ja nie jestem specjalistą od maseczek, nie produkuję ich a nawet gdybym to to robił to zachwalałbym je pod pod niebiosa jako anty-corona-wirusowe nawet gdyby nadawały się tylko do pomalowania pokoju, bo to dobry biznes w tym momencie tak jak produkcja ryżu, makaronu i papieru toaletowego.

        Każdy podejmuje sam decyzje. Tylko trzeba pamiętać, że przez nasze decyzje ci co czegoś potrzebują mogą tego nie dostać.

        • Konkret Odpowiedz

          „a ja się tylko odnoszę do Twojej opinii o całkowitej nieprzydatności i bezensowności używania maseczek przez osoby zdrowe. Zgadzam się: to chorzy głównie powinni z nich korzystać, ale negowanie jakiejkolwiek ochrony w przypadku osób zdrowych jest przegięciem w drugą stronę.”

          Mi z kolei chodzi li tylko o skutki nabywania nadmiernego maseczek oraz innych produktów w nadmiarze co prowadzi do tego, że ci którzy naprawdę czegoś będą potrzebować to nie będą mogli tego kupić.
          Ani maseczek ani jedzenia czy innych produktów.
          To takie trochę krótkowzroczne.

          • Chl

            Słyszałem wywiad z byłem głównym inspektorem sanitarnym kraju w popołudniowej rozmowie RMF, który przekonał mnie że noszenie maseczki przez osobę zdrową przynosi raczej przeciwny skutek.

            Dlatego, że typowa maseczka nie zatrzymuje wirusa, jego cząsteczki przejdą swobodnie przez maseczkę. Z drugiej strony sobie która ją nosi świadomie lub podświadomie wydaje się, że jest chroniona przez co nie zachowuje wystarczającego odstępu, jaki zachowałaby gdyby nie miała tej maseczki. Wyjątkiem jest sytuacja, kiedy podejrzewamy że sami możemy być zakażeni, wtedy ma to sens aby nie zarazić nagłym kichnięciem / kaszlem kolejnych osób.

          • Konkret

            @Chl
            No dokładnie o to mi chodzi.
            Oraz o to, ze samolubne kupowanie dla siebie takich rzeczy pociągnie za sobą taki skutek, ze ci naprawdę potrzebujący nie będą tego mieć i będą zarażać nawet tych w maseczkach…

            Oraz kupowanie nadmiaru innych rzeczy spowoduje prawdziwe problemy u tych którzy nie byli tacy „zaradni” oraz nie maja tyle pieniędzy aby kupić produktów na 2 m-ce z góry.

  10. Paulina Odpowiedz

    Ja z takim głupim pytaniem… dlaczego chcesz ograniczyć ilość środków na kontach bankowych? Obawiasz się inflacji czy jest inny powód?

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Cześć. To nie głupie pytanie. Odpowiedzi dobrej nie mam… ale jeśli będzie naprawdę źle, to można sobie wyobrazić najróżniejsze scenariusze. Od wspomnianej przez Ciebie inflacji, przez scenariusze cypryjskie (np. konfiskata jakiegoś % oszczędności „w imię pomocy”) czy bankructwo banków (które pewnie i tak zostałyby sztucznie wyratowane). Ja nie zeruję oszczędności na kontach, ale jakoś czuję się mniej komfortowo z przechowywaniem ich tam niż jeszcze kilka miesięcy wcześniej.

      • Konrad Odpowiedz

        Czyli wg Ciebie obligacje skarbowe są „bezpieczne”, a pieniądze na kontach nie? Wg mnie to jak wyciągnięcie ręki z jednego ogniska i włożenie jej do drugiego, że tak porównam.

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Nadinterpretujesz to, co napisałem. Chodzi mi raczej większą niż dotychczas dywersyfikację „bezpiecznej” (przynajmniej w takim klasycznym, pre-kryzysownym znaczeniu) części portfela.

          • Konrad

            Ok, rozumiem.
            Ja za to myślę nad przedwczesnym pozbyciem się obligacji 4-letnich, aby zachować większą płynność. Jeśli na światowej giełdzie wybuchła by jakaś straszna (większa niż dotychczas) panika (np. spadek SP500 o 20% w ciągu jednej sesji, albo gwałtowny spadek WIG20 do 500 pkt.), to chciałbym mieć pieniądze na koncie, aby mieć możliwość zrobienia zakupów. Wiemy dobrze, że trzeba aż tygodnia czasu (już to z ciekawości w zeszłym roku przetestowałem), aby mieć gotówkę na koncie po wyjściu z detalicznych obligacji skarbowych, a to przeczy wspomnianej przeze mnie definicji płynności.

          • wolny Autor wpisu

            Tak, ja również przygotowałem część portfela pod zakupy na promocji, która pewnie jeszcze nie nadeszła (chociaż już korci…). Tylko tak jak niedawno brałem pod uwagę scenariusz szybkiego odbicia, teraz coraz mniej w nie wierzę. Zaczynam niestety obstawiać dlugotrwałą recesję, a wtedy będzie aż za dużo czasu na kupowanie, kiedy indeksy będą szorowały po dnie…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *