Koronawirus: update 19.03.2020

Korzystając z mandatu, jaki daliście mi do częstego poruszania bieżącej tematyki (wyniki ankiety poniżej), pozwolę sobie ponownie zająć tematem naszego milusińskiego, zwanego również koronowirusem.

Osobiście wyznaczyłem sobie 90% poparcia jako warunek tworzenia kolejnych wpisów. Dziękuję za zaufanie!

Na początek podsumuję, jak zmieniło się nasze życie w ostatnim czasie. Jednocześnie jestem ciekawy, jak to jest u Was i liczę na komentarze z tym związane. Przede wszystkim, spędzamy całe dnie we czwórkę. Z racji tego, że ograniczyliśmy kontakt z niemal każdym, można powiedzieć że kisimy się we własnym sosie. Dzieciaki w domu, a my próbujemy jakoś połączyć koncepcję pracy zdalnej, naszych treningów oraz spędzania czasu z dziećmi, ich wychowywania i sprawienia, żeby wspólny czas był wartościowy, zamiast po prostu płynąć. Nie jest to łatwe, często zaniedbujemy niektóre tematy i na pewno nie musimy szukać zajęcia z nudów. Wręcz przeciwnie: ciężko znaleźć chwilę dla siebie, mimo że mamy świadomość, że im dłużej ta sytuacja potrwa, tym bardziej będziemy takich momentów potrzebowali. Najgorsze jest chyba to, że chwilowo na nic nie czekamy, niczego konkretnego nie planujemy, a to zwykle napędza nas do działania. Nie czekamy na nic w odniesieniu do sportu (mi odwołali zawody, a miałem w najbliższym czasie przebiec 80km, a później zaliczyć pierwszą w życiu „stówę”), podróży (pod koniec marca planowaliśmy 3-tygodniowy wyjazd na południe Europy…) ani spraw zawodowych (tutaj miało się dziać szczególnie dużo, a obecnie została tylko garstka możliwości). Jeśli znajdziemy więcej czasu (tiiiaaa…), zabierzemy się za plany związane z kupioną dwa dni temu działką. Tyle że to też wszystko pisane palcem po wodzie… w obecnych warunkach nawet proste rzeczy mogą się okazać nie do przejścia i mamy tego świadomość, dlatego nie czujemy nawet większego podniecenia związanego z czekającą nas budową. I chyba ten brak perspektyw, ta niepewność, której nigdy nie doświadczyliśmy w takim stopniu jest najtrudniejsza.

W ramach oswajania dzieci z tematem, wspólnie stworzyliśmy naszą wersję koronawirusa 😀 Prawda, że groźny?

Jak sobie z nią radzimy? Całkiem prosto. Przede wszystkim często się wszyscy przytulamy :). Proste, a działa naprawdę nieźle. Fajne skutki przynosi też medytacja, jak również czasowe odcięcie się od mediów i natłoku nowych wiadomości, które niestety ja śledzę z dużym zainteresowaniem. No i bieganie… ta godzina czy półtorej w lesie, wśród śpiewu ptaków, szumu drzew i powolutku budzącej się do życia przyrody przypomina, że świat kręci się dalej i aż się człowiek zastanawia, czy to wszystko o czym czyta dzieje się naprawdę. Mieszkamy na obrzeżach Gdańska i szczerze mówiąc nie widać tutaj jakiejś diametralnej zmiany. Internet twierdzi, że mniej więcej 850 milionów uczniów i studentów (~1/8 całej populacji tego świata!) nie uczestniczy w normalnych zajęciach lekcyjnych. Kolejne bimbaliony dolarów, funtów i złotych wypływają z ust polityków obiecujących pomoc. Setki tysięcy ludzi zachorowało i najprawdopodobniej zachoruje wielokrotnie więcej, z czego pewien odsetek umrze. A kiedy wychodzimy na rodzinny spacer czy pobiegać, jest po prostu spokojniej niż zazwyczaj. Nikt nie chodzi w maskach, nie ma zbyt dużo ludzi na chodnikach, żadnej policji czy widocznych na pierwszy rzut oka zmian. Tym bardziej, jeśli unikamy marketów i nie przebywamy w miejscach, które zwyczajowo były gwarne. Czujemy się trochę tak, jakbyśmy zdecydowali się na nauczanie domowe naszych dzieci i wyjechali w miejsce, w którym nikogo nie znamy i w którym wystarcza nam nasze towarzystwo. Taki trochę dysonans, który jeszcze bardziej utrudnia racjonalną ocenę sytuacji.

Z rozmów ze znajomymi i rodziną dowiadujemy się o kolejnych efektach wiaractwa, które opanowuje świat. A to ktoś jest na „przymusowym urlopie”, ktoś inny zamknął tymczasowo firmę zostając z comiesięcznymi kosztami, które przygniotłyby nawet najlepiej przygotowanych. Z kolei z moich rozmów z Niemcami (z którymi pracuję na co dzień) wynika, że do nich dopiero zaczyna dochodzić powaga sytuacji, którą do tej pory traktowali niezwykle lekko. Gdyby mogli, większość z nich nadal wyskakiwałaby na weekend do Austrii czy Włoch na narty, a po powrocie po prostu przez dwa tygodnie pracowaliby z domu. Dziwne podejście, ale powtórzyło się w tylu przypadkach, że ja już sam nie wiem, w co mam wierzyć.

Co by było trochę weselej 😉

Może w to, że obecna sytuacja nie potrwa kilka tygodni, a znacznie dłużej? Ta izolacja (prawdopodobnie z czasem jeszcze bardziej ograniczająca nasze aktywności) może potrwać nawet kilka miesięcy, przynajmniej w naszej ocenie. W jednych częściach świata pandemia zbiera krwawe żniwo, inne budzą się powoli do życia, jeszcze gdzie indziej ludzie nadal świętują i bawią się, jakby nic się nie działo. Skutki dla gospodarki będą odczuwalne latami, a scenariusz wyjścia z recesji jest ciężki do przewidzenia. Światowe giełdy same nie wiedzą, co ze sobą zrobić 😉 i raz rosną o kilkanaście procent, żeby kolejnego dnia zaliczyć równie spektakularny spadek.  Ja na razie nie wykonuję kolejnych ruchów. Uważam, że przygotowałem nasz budżet domowy w takim stopniu, w jaki uznałem za słuszny i racjonalny. I kiedy to sobie uswiadomiłem, doznałem uczucia błogiego spokoju. Owszem, mam świadomość że za jakiś czas mogę się obudzić ze stanem posiadania będącym fragmentem tego, co mam dzisiaj. Ale to mnie nie martwi; poradzimy sobie tak czy inaczej, kasa to tylko liczby na kontach, to nie z jej powodu żyjemy w tak specyficzny sposób od wielu lat. Nie mamy kredytów, mamy niskie koszty życia i wymagania z nim związane. A przede wszystkim, mamy siebie i umiejętności, które absolutnie nie są standardem (mam tu na myśli takie podstawy jak gotowanie, remonty, różne inicjatywy DIY), a które w ciężkich czasach mogą okazać się bardzo cenne.

Ktoś się ostatnio dziwił w komentarzu, czemu kupowałem waluty… ja tymczasem cieszę się, że to zrobiłem i jednocześnie żałuję, że nie kupiłem więcej… może trzeba, mimo teoretycznie bardzo niekorzystnych kursów? Słabiutka ta nasza złotówka i wątpię, czy w krótkim i średnim terminie odrobimy te straty.

Ostatnio nauczyłem się obsługiwać niemal wszystko (klamki, przyciski oraz inne rzeczy, które na co dzień dotyka wiele osób) w różne sprytne sposoby, które minimalizują mój kontakt z potencjalnie „zakażoną” powierzchnią. Paranoja? Nie wiem, być może. Ale jak patrzę na statystyki (przypominam: covid19info.live), to nachodzą mnie dwie refleksje. Pierwsza jest taka, że jesteśmy jakieś 10 dni za krajami typu Niemcy, Hiszpania czy Francja w odniesieniu do skali zarażeń. I prawdopodobnie zmierzamy w ich kierunku… mam jednocześnie nadzieję, że zarówno one, jak i my nie skończymy jak Włochy. Drugi wniosek jest taki, że ilość przeprowadzanych w Polsce testów jest śmiesznie (względnie: przerażająco) niska. Mogę się tylko domyślać, co jest tego powodem (pewnie to, co zawsze…), natomiast skoro nie testujemy, to i nie mamy zbyt dużo potwierdzonych przypadków.

Jak widać, nie my jedyni zaniedbujemy wykrywanie zarażonych.

A to raczej nie jest powód do radości, a już na pewno nie do miarodajnego porównania z sytuacją w innych państwach. O ile dobrze oceniam środki prewencyjne, które podejmujemy, o tyle nie jestem w stanie ocenić poziomu ich egzekwowania. Wiem natomiast, że kolega który wrócił kilka dni temu z USA musiał „mrugać światłem” w domu na życzenie policjantów, którzy podjechali w celu sprawdzenia, czy poddaje się kwarantannie. Więc coś działa, brawo.

Czytając codzienną porcję newsów nabieram też coraz większego przekonania, że skutki tego, co się dzieje będą dla gospodarki nie tylko duże, znaczące czy długotrwałe. One prawdopodobnie będą katastrofalne. W związku z tym nie tylko nie potrafię sobie wyobrazić świata, w jakim przyjdzie nam żyć w nadchodzących miesiącach, ale ciężko mi napisać w głowie jakikolwiek scenariusz na to, co będzie później. Coraz mniej wierzę, że będzie jak wcześniej, że się po prostu z tego „wyliżemy”. Będzie dobrze, ale prawdopodobnie będzie też inaczej, a wiele z podstawowych praw, reguł i założeń, zgodnie z którymi żyliśmy wcześniej nie będzie już miało zastosowania.

Wzrost wykładniczy ciąg dalszy. Tylko wczoraj ponad 20.000 wykrytych zachorowa, a globalnie dobiliśmy do 220.000. Przerażające tempo, które w dodatku ciągle rośnie…

Jeśli zabrzmiało zbyt pesymistycznie, przepraszam. Ja chyba przechodzę ze stanu niedowierzania do akceptacji tego, co się dzieje (a czego jeszcze do końca nie obserwuję w najbliższym otoczeniu). Również tej niepewności i braku perspektyw… co dziwne, od kilku dni jestem niesamowicie spokojny… po prostu zaakceptowałem co ma być i wierzę, że sobie JAKOŚ z tym poradzimy. A że nie wiem jak… cóż, chyba nikt nie wie, bez sensu żyć w stanie permanentnej niepewności i obawy, bo jeszcze pompka siądzie, a do szpitala ani karetki raczej mi się aktualnie nie spieszy ;). Cieszę się tym, co mam aktualnie i mam świadomość, że niedługo mogę mieć mniej.

Na koniec ankieta, która powoli staje się zwyczajowym elementem w tym cyklu wpisów. Pobawmy się zatem w obstawianie, ile będzie trwał okres izolacji i swoistego paraliżu gospodarczo-ludzkiego (że tak się dziwnie wyrażę), w który powoli wchodzimy. Z góry dziękuję też za liczne komentarze – mi osobiście dają one dodatkową dawkę spokoju i normalności, mam nadzieję że Wam również. Pozdrawiam ciepło i przypominam o newsletterze, który gwarantuje otrzymywanie informacji o najnowszych wpisach.

[poll id=”17″]

Poprzednie wpisy z “serii”:

1.03.2020: Koronawirus. Strach się bać?

14.03.2020: Koronawirus: update 14.03.2020

17.03.2020: Koronawirus: update 17.03.2020

45 komentarzy do “Koronawirus: update 19.03.2020

  1. Marcin Odpowiedz

    Cześć!
    Rzeczywiście przyszło nam funkcjonować w ciekawych czasach. Sam pracuję zdalnie, do tej pory był to 1 dzień w tygodniu od czasu wirusa pełne 5 dni. Nie jest to łatwe. Swoje robię, ale odpowiedniej mobilizacji, zwłaszcza przy tak działających rynkach finansowych, czasem brakuje. Rozpraszaczy jest naprawdę dużo. Z plusów? Koszty życia, które i tak mamy niskie, są ekstremalnie niskie 🙂 Także cieszę się z ruchu na walutach, 1/2 dostępnych PLN wrzuciłem w waluty w ostatnim możliwym momencie, na początku tych wzrostów. Niestety nie mam strategii wyjścia – jak to wyglada u ciebie? Problemem jest co potem zrobić ze środkami. Tymi po powrocie do PLN i tymi które pozostały w PLN. Sporo poszło w krypto co było złym ruchem inwestycyjnie, ale ciagle wierzę w blockchain jako ideę. Dlatego nie mam problemu z dużymi spadkami. Patrząc na to co się dzieje, trochę wrzuciłem w ropę, Gazprom (C/Wk poniżej 0,3 co jest niewiarygodne, dywidenda ponad 10% przy obecnej cenie – spółka na lata), trochę w złoto ale niestety na papierze i sporo w srebro bo stosunek złoto/srebro to okolice 100-120 a przy takich poziomach srebro zawsze mocno rosło. Przyglądam się GPW i REITom. Kupno ETFa (bo tylko tak wchodzę na giełdy, poza atrakcjami bezpośrednio w akcje jak Gazprom) wydaje się bardzo sensowne, bo historycznie zawsze rynki EM rosły po kryzysach/bessach. Gdzieś na końcu ten kapitał musi być ulokowany. Ale czy historia ponownie się powtórzy? To problem bo banki centralne uruchomiły helicopter money. W USA jest plan dawania ludziom po 1000USD. Jak to wpłynie na dolara? Czy rynki EM ponownie jak to bywało dawniej skoczą do góry kosztem rozwiniętych? Rysować już czy postawić na spokojne funkcjonowanie (na które całe szczęście możemy sobie pozwolić). Dużo pytań, mało odpowiedzi 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Super komentarz, dziękuję serdecznie.
      Ja kupiłem trochę walut przez Revoluta (tak, wiem, wszystko papierowe…), ale większość środków przelałem do konta maklerskiego Degiro, gdzie zostały automatycznie przekonwertowane na EUR. Wolę mieć możliwość „pracowania” tymi środkami (w górę lub w dół ;)), zamiast jedynie przechowywania ich na koncie. Też powoli dobieram ETF na srebro (ZKB Silver ETF (Zurcher Kantonalbank)), chociaż jestem na nim kilkanaście procent w plecy. Trochę też utopiłem w ropie, myśląć że Ruski sobie jaja robią i dojdą do porozumienia ;).
      Co będzie jak zaczną rozdawać kasę? Według mnie to bardzo niewiele zmieni, bo ludzie nie pójdą na zakupy, a raczej zachomikują, przeznaczą na raty i jeszcze czarniejszą godzinę.
      Niestety, podejrzewam że będziemy światkami dynamicznie rosnącego bezrobocia… a w kolejce do zjazdu w dół jest rynek nieruchomości. Obym się mylił, ale przed nami ciężkie czasy i bardzo wiele niespodziewanych ruchów, których nie przewidzimy.
      A odnośnie „scenariusza wyjścia” z walut z powrotem do PLN… myślę, że go nie potrzebuję. Część środków pracująca (np. na kontach maklerskich) w obcych walutach to chyba dobra długoterminowa strategia i w czasie takich problemów jak teraz coraz lepiej to widać.

    • Grzesiek Odpowiedz

      Hej Marcin a przez co kupowałeś Gazprom? Myślę o tej spółce od jakiegoś czasu, ale martwi mnie temat rozliczania dywidendy. Chętnie dowiem się jak to ogarniasz;)

      • Marcin Odpowiedz

        Cześć Grzesiek,
        IKZE mam w BOŚ Banku ale nie zwiększam środków które już tam są. Generalnie straciłem niestety zaufanie i poza optymalizacją podatkową tu i teraz po czasie widzę sporo zagrożeń. Lepiej mieć środki tam, gdzie masz pewność do nich dostępu. Ale sam Dom Makerski Bossa z BOŚ jest ok i jest tam też Gazprom który kupujesz jak każde inne akcje z poziom zakupów na rynku zagranicznym. Teraz natomiast inne wolne środki inwestuję przez eMaklera z mBanku. Niestety jest tam dość ograniczona liczba ETFów na których staram się skupiać ale na chwile obecną wystarczy (tutaj lista: https://www.mbank.pl/pdf/ind/inwestycje/lista-funduszy-etf.pdf). Sam Gazprom oczywiście nie jest ETFem i kupuje się go tak samo jak każde inne akcje. Kursy przewalutowania też nie są jakieś lichwiarskie 😉

        Generalnie powiem tak, z inwestowanie to potrzeba dużo dużo dużo pokory. Technicznie to naprawdę łatwe, wystarczy pare razy i już uświadamiasz sobie jak to proste. Ale poradzenie sobie ze zmiennością na rynku jest już trudne. Osobiście Do pewnego momentu tłumaczyłem sobie że to środki które de facto „mogę stracić”. I faktycznie o ile nadal będę pracował jak pracuję to spokojnie będę mógł funkcjonować niezależnie od tego co się z tymi środkami dzieje. Ale wydawało mi się ze do tego co się dzieje teraz szykowałem się naprawdę długo, żeby ostro wejść z gotówką i korzystać z przecen. I tutaj zaczęły się problemy. Niby wiem żeby nie sprawdzać często notowań bo kupuję na naprawdę długi okres przynajmniej 2 lat. Ale robię ten błąd. I jak tylko kwoty wzrastają – te inwestowane – to czujesz presję. To nie jest łatwe ale jeśli wierzysz i wiesz czemu w dane aktywów inwestujesz to spadki rzędu 20% nie powinny zmieniać twojego zachowania (a takie teraz ciagle są możliwe nawet jeśli coś wydaje się szorować po dnie). Mam tak z Bitcoinem i Etherum. Wiem jakie zaliczył spadki ale ciagle uśredniać ceny bo wg mnie to nie tylko wymysł naszych czasów a realna alternatywa na obecne dodruki. Np. mało kto wie że BTC jest skończona ilość. Jak już będzie go w obiegu X to nigdy nie będzie go więcej przez co trochę przypomina złoto. W każdym razie kluczem oszczędzanie i edukacja, dopiero potem inwestycje jeśli wiesz że te kwoty które tam masz nie decydują o twoim być lub nie być. Wchodzenie na rynek jakikolwiek wymaga stalowych nerwów. Powodzenia 🙂

        • Konkret Odpowiedz

          @Marcin
          A propos Bitcoina to mnie zupełnie on nie przekonuje.
          Osobiście sądzę, że nie do końca ten instrument jest klarowny.

          Nie uważam tego za pieniądz a takim powinien być.
          To że ktoś akceptuje to w jakimś mocno ograniczonym zakresie jako formę zapłaty nie ma znaczenia. Równie dobrze mogę umówić się ze sprzedającym, że płacę mu w rolkach papieru toaletowego ale przez to ten papier nie staje się automatycznie pieniądzem.

          Porównania do złota nie za bardzo trafione bo złoto jest wydobywane cały czas do tej pory więc jest go coraz więcej tyle tylko że ilość nie zwiększa się gwałtownie.

          Czy faktycznie tego bitcoina będzie ilość X i nie będzie więcej „wydobywany” ?
          Śmiem wątpić. Kto to sprawdzi i gdzie ?

          Nie przemawia do mnie ten instrument jako pieniądz bo jego kurs wariuje i w górę i w dół w tempie kosmicznym, a kilka platform do golenia naiwnych z kasy już upadło więc nic tylko czekać na kolejne. Wielu też opowiada bajki na różnych forach jak to inwestując 2000 zł w 30 dni zarobili 200.000 zł. Już kilku osobom udowodniłem, że to ściema i naciąganie na konkretne platformy kolejnych naiwniaków.

          Ta technologia faktycznie do czegoś się może przydać, ale te obecne wirtualne „waluty” to moim skromnym zdaniem zupełnie nie to.

          • Marcin

            @Konkret

            Wiesz no złotem nie jest ale ma takie założenia. Złota jest na świecie skończona ilość. Dlatego dobrze trzyma wartość. Sztabka sprzed 1990 czyli sprzed hiperinflacji w Polsce ma ciągle mniej więcej swoją wartość. A pieniądz z tych lat już nie. W zasadzie dobrze ze BTC nie jest pieniądzem bo go nie dodrukujesz. A ma skończoną ilość bo to jest zapisane w jego kodzie (jest open source). Co więcej w ostatnich 3 tygodniach jako oficjalny środek płatniczy zalegalizowało go kilka państw w tym Niemcy, Indie i Francja. Przy czym spokojnie to nie tak że go polecam 🙂 rynek jest mały i płytki a grube ryby zauważyły że można tam zarobić i kurs zrobił się tak jak mówisz niestabilny. I to mocno. I masz rację nie zachował się w kryzysie przez to jak złoto (a poprzednio zachowywał). Przy czym nie jestem ekspertem mam go tylko kilka procent w portfelu i po prostu przemawia do mnie idea. A co z tym zrobi finansjera? Równie dobrze może sprowadzić do poziomu szmelcu. Ale wątpliwe z uwagi na tę legalizację. No i facebook myśli o swojej krypto. Bank centralny także. Jak ktoś może to dla dywersyfikacji warto. Moim zdaniem 🙂 więc w pełni rozumiem twój punkt widzenia.

          • Konkret

            „Złota jest na świecie skończona ilość.”

            Ale w jakim sensie skończona ilość?
            Liczysz także to co jest pod ziemią jeszcze nie wydobyte ?
            Jeśli by tak liczyć to faktycznie byłaby skończona ilość tylko, że nikt nie wie gdzie jeszcze jakie złoża zostaną odkryte ani ile go się jeszcze przez kolejne stulecia wydobędzie z już znanych złóż.
            Więc trudno byłoby stwierdzić, że jest go skończona ilość skoro codziennie jest go więcej.

            Co do bitcoina to dla mnie tylko produkt jak ropa, pszenica czy cokolwiek innego z tymże te produkty można jeszcze jakoś zmagazynować i mieć a bitcoin ma nieznaną wartość fundamentalną przez co inwestorzy rzucają się na niego jak niegdyś na cebulki tulipanów.

            Skoro nie wiadomo jaką coś ma wartość to dlaczego nie 20.000 $ za sztukę albo 50.000 $ ?
            Ale to będzie działać tylko dopóki wciąż będzie napływ kolejnych naiwnych, w przeciwnym razie wszystko się zawali jak domek z kart. Wygrają ci którzy szybko wyciągną rękę z ogniska.

            Choć podejście jak twoje że parę % ledwie tego masz i akceptujesz zasady tego hazardu to akurat rozumiem.

        • Grzesiek Odpowiedz

          Hej Marcin, dzięki wielkie z długie wyjaśnienia:). Ja mam IKE w BOŚu, ale ciągle nie widzę gdzie można kupić tam akcje Gazpromu. Na LSE są ADRy Gazprom i Gazprom Nieftu. Chyba, że Ty masz moskiewską giełdę w Bossa. U mnie moskiewskiej nie ma. Będę wdzięczny za więcej info, zwłaszcza za info o tym jakie są Twoje doświadczenia z rozliczaniem podwójnego opodatkowania przy dywidendach z zagranicy. Nie kojarzę czy przy IKZE/IKE temat jest taki sam jak przy polskich dywidendach. Będę zobowiązany za każdą radę:)

          • Marcin

            @Konkret
            Nawet jeśli jest w tym ileś spekulacji to są tam rzeczy które mnie przekonują więc ten drobny procent jest. Generalnie co do zasady wolę podejście twoje i Wolnego. Też wolę inwestować w realna wartość. Stąd teraz inwestycja w złoto, srebro, ropę. Szkoda że metale „na papierze” no ale cóż. Przechowywanie by mnie stresowało. Poszedłem w etfy zabezpieczone realnym złotem. Liczę że faktycznie tak jest. Na nieruchomości nie zdążyłem wejść a przy aktualnych cenach podziękuję i popatrzę czy przypadkiem to co teraz się dzieje jakoś nie wpłynie na obniżenie cen.

            @Grzesiek
            Nie wiem jak IKE podejrzewam że podobnie jak IKZE są dostępne te same narzędzia i giełdy. Faktycznie inwestowanie w Rosji jest trudne bo potrzebowałbyś rubla itd więc nie wiem czemu nie zabrać tego ADRa? Gazprom jest notowany na różnych gieldach akurat podatkowo Londyn jest najlepszy bo pobierają u źródła 0%. Popatrz tutaj https://blogi.bossa.pl/2019/11/22/z-ike-i-ikze-w-bossa-na-zagraniczne-rynki/ Kasa ląduje na koncie jako wolne środki do dalszej inwestycji. A że to IKZE to masz to w 100% dla siebie.

        • Grzesiek Odpowiedz

          Marcin dzięki wielkie. Faktycznie tej tabelki nie widziałem;) Good to know. Muszę się wziąć do liczenia to zobaczyć czy to wciąż tak opłacalna inwestycja jak rok temu. Zdrówka:)

          • wolny Autor wpisu

            Panowie, że tak się spytam prosto z mostu: czy prowizje w tym wariancie nie wychodzą kosmiczne, jeśli chcemy inwestować na rynkach zagranicznych? Ja wiem że polskie konta maklerskie dają dostęp do rynków zagranicznych, ale prowizje (za przewalutowanie i same transakcje) skłoniły mnie do szukania czegoś innego i stąd mój rachunek w Degiro. A może wcale nie jest tak źle? Podzielicie się doświadczeniem?

          • Konrad

            @wolny
            Jednorazowy koszt 0,29% (sam zakup, bez sprzedaży) nie wydaje mi się aż tak bardzo odrzucający. Mając do zainwestowania 20 000 zł, zainwestujemy ~19 942 zł, a ~58 zł oddamy w prowizji. Jasne, że lepiej byłoby zapłacić 2 EUR + 0,03% jak w Degiro, ale ja śpię spokojniej, trzymając aktywa w długoterminowej (> 20 lat) perspektywie w polskim DM. W Degiro trzymam krótkoterminowe, spekulacyjne „inwestycje”, o znacznie niższej wartości.

          • wolny Autor wpisu

            A nie dochodzą przypadkiem jeszcze koszty przewalutowań w dwie strony?

          • Konrad

            @wolny
            Wykonałem transakcję w bossa 12 marca ok. godziny 10. Kupiłem ETFa notowanego w EUR, za złotówki. Kurs po jakiej go kupiłem: 4,3462. Teraz wszedłem na pl.investing.com, patrzę na kurs EUR/PLN z 12 marca, godz. 10 i wynosił on 4,3447. Różnica więc pomijalna.

          • wolny Autor wpisu

            Spread jest wszędzie, chodziło mi raczej o dodatkową opłatę zaprzewalutowanie której gdzieś się doszukałem (49 zł?). Być może jest ona pobierana tylko w szczególnych przypadkach, skoro twierdzisz że jest zwykła prowizja za transakcję + przewalutowanie po kursie z pomijalnym wręcz spreadem to nie wygląda to źle.

          • Konrad

            @wolny
            Ty masz na myśli pozycję „Wymiana walutowa” z tabeli opłat i prowizji. W bossa masz konta walutowe (ja korzystam od zawsze tylko ze złotówkowego), więc zgaduję, że chodzi np. o wymianę PLN na EUR (jak w kantorze), żeby potem bezpośrednio za EUR zakupić ETFa, albo żeby po prostu trzymać to EUR na koncie.

            Cytat z tabeli opłat i prowizji: „Wymiana walutowa: 0,19% wartości wymienianych środków min. 49 PLN/11 EUR/11USD/9GBP, pow. wartości 100 tys. PLN lub równowartości w walutach obcych stawka negocjowana (opłata pobierana w walucie wymienianej)”

          • Luke

            W BOŚ są dostępne konta w USD/GBP/EUR na które można przelać środki na inwestycje. Wymianę można zrobić w kantorze i zrobić przelew do BOŚ w walucie w której notowane są akcje. Wtedy w BOŚ nie ma przewalutowania podczas zakupu akcji i płaci się jedynie prowizję 0,29% za zakup. Jest to zaleta w stosunku do Degiro gdyż przy inwestowaniu na rynkach nie korzystających z EUR nie ma podwójnego przewalutowania, np. PLN-> EUR -> USD w przypadku akcji z USA.

          • wolny Autor wpisu

            O tym nie wiedziałem. Można by się pokusić o porównanie finansowe obu kont biorąc pod uwagę zarówno przewalutowanie, jak i prowizje. W BOŚu też mam konta maklerskie, ale IKZE + IKE.

  2. Mickel Odpowiedz

    Hej, jako ze mieszkam w holandii przedstawie troche inna perspektywe. Tutaj podaje sie ze obecny okres potrwa :
    -optymistycznie 3msc
    -realistycznie 6msc
    -pesymistycznie 1rok przy full lockdown jakie maja wlochy
    W tej chwili mamy semi lockdown, szkoly , restauracje sa zamkniete. Polowa pacjentow w szpitalach to osoby ponizej 50 roku zycia.
    Przestano robic testy osob ktore nie maja ciezkich dolegliwości, w tej chwili oficjalna liczba chorych to ponad 2000.
    Z perspektywy ekonomicznej to wszystkie sklepy online typu elektronika DIY maja dwucyfrowy wzrost, oprocentowanie kredytow wzrasta.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Cześć. Obstawiałbym podobnie. Natomiast taki wielomiesięczny lockdown jest niemal niemożliwy w praktyce. We Włoszech trwa zaledwie kilka tygodni, sytuacja jest dramatyczna, a spory odsetek mieszkańców nadal łamie zakazy. Nie wyobrażam sobie, żeby trzymać setki milionów ludzi w „klatkach” całymi miesiącami. Co nie znaczy że tak na pewno nie będzie…

  3. Piotr Odpowiedz

    Wydaje mi się że nie będzie aż tak źle, w chinach praktycznie kończy się epidemia np.sklepy Nike w chinach są otwarte, Korea też już końcówka np.eksport za styczeń luty wzrósł w porównaniu z zeszłym rokiem, Japonia chce przeprowadzić igrzyska zgodnie z planem, sklepy normalnie też otwarte…, a jeszcze jak zostanie wynaleziono szczepionka – testy są już w USA i chinach lub leki to na koniec roku będzie na rynkach zdecydowanie wyżej… czyli trochę cierpliwości, pzdr

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Pierwszy tak pozytywny komentarz. To też możliwy scenariusz, aczkolwiek raczej z gatunku tych „best-case”. Obyś miał rację. Pozdrawiam.

      • Piotr Odpowiedz

        Jak w Chinach się to zaczynało w grudniu to za bardzo nie zwracaliśmy na to uwagi i jak się kończy to też nie zwracamy 😉

  4. kapiszon Odpowiedz

    Wg mnie czarny scenariusz to zamknięte wszystko jak obecnie do końca czerwca. Później na obszarach w których nie ma już wykrywanego koronawirusa życie będzie wracać do normy. Zobaczymy jak zadziała obecna blokada i ile tych przypadków będzie za 1-2-3 tygodnie. Gdyby na zachodzie równie wcześnie podjęto działania to może byłaby inna sytuacja. A oni dopiero teraz zaczynają działać.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Też pozytywnie oceniam wczesne podjęcie działań w naszym kraju. Szkoda, że i tak zrobiono to za późno. Do końca czerwca mówisz… bardzo możliwe, tylko jak tu sobie wyobrazić całą wiosnę w mieszkaniu? Wygrane będą osoby ze skrawkiem zieleni przy domu, reszta będzie miała naprawdę ciężko. Nasza opcja w tym scenariuszu to działka rodziców na Kaszubach… ale czy to wypali, czy będzie można, czy zdecydujemy się na taki krok i utrudniony dostęp do sklepów… sam nie wiem, ale myślę że będziemy musieli taką decyzję podjąć, bo na szybkie odpuszczenie izolacji nie ma co liczyć. Już teraz pokazują to wyniki dzisiejszej ankiety, a te zwykle mieszczą się w scenariuszu optymistycznym/realistycznym.

      • kapiszon Odpowiedz

        No właśnie sobie nie wyobrażam 🙁 Trzeba będzie gdzieś jednak z dziećmi choć na chwile wyjść czy pojechać w miejsce gdzie nie ma ludzi. Tylko że w miastach to jest cholernie trudne. Niby spacery są dozwolone tylko jak tu spacerować jeśli inni w tym samym czasie myślą o tym samym 😉 Z tego co widzę to sporo dzieciaków na balkonach się choć przez chwilę bawi. Ale właśnie ile tak można wytrzymać.

        Rozwiązanie z działką jest idealne zwłaszcza jeśli warunki na to pozwalają tj. jest tam możliwość ogrzewania i jako takie warunki do normalnego życia. Brakiem sklepów bym się nie przejmował – przecież można zrobić większe zakupy raz na tydzień o ile właśnie są warunki do ich przechowywania. Ja buduję dom poza miastem do rekreacyjnego użytku i właśnie teraz widzę jak on w takich sytuacjach już nam by się przydał. Kto wie jak to będzie w przyszłości czy znowu jakiś wirus nas nie zaatakuje albo inne cholerstwo się pojawi i czy nie trzeba będzie się na dłużej wynieść z miasta. A działka duża, dzieciaki będą miały gdzie biegać, miejsce na ogródek i sad jest, las pod nosem także warunki są kosmiczne w porównaniu z kwarantanną w mieszkaniu gdzie w sumie nie ma jak bezpiecznie z dziećmi wyjść.

  5. Bartosz Odpowiedz

    Zupełnie inną drogę obrała Wielka Brytania. Tam wirusolodzy w porozumieniu z ministrem zdrowia postanowili, że nie robią nic. Dlatego, że śmiertelność jest trochę większa niż przy zwykłej grypie i w grupie ryzyka jest tylko około 10% społeczeństwa (osoby starsze, chorujące na serce i choroby autoimunologiczne) i tylko te osoby są izolowane a nie cały kraj. Na wyspach w tym roku też nie ma wyborów jak w Polsce i w USA więc politycy nie muszą udawać, że coś robią. Takie zamknięcie całego kraju jest zabójcze dla gospodarki. Lepiej odizolować tylko te 10% społeczeństwa. Polacy sprawdzający informację z Polski trochę panikują, że tu rząd nic nie robi jak w Polsce, strach w śród polaków jest przez to większy ale biznes funkcjonuje normalnie. Zobaczymy, który kraj lepiej na tym wyjdzie Polska czy Wielka Brytania.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Heh, zobacz co Wielka Brytania robi w ostatnich 2-3 dniach. Jak dla mnie: chcieli pójść „na żywioł”, ale się z tego wycofują i też powoli zamykają. I tak jak już pisałem wcześniej: to jest właśnie próba balansu pomiędzy dbaniem o gospodarkę a życie ludzkie. Temat niełatwy, różne kraje różnie do tego podchodzą, ale wydaje się, że coraz więcej wybiera opcję izolacji, która spłaszcza skalę zachorowań, wydłuża ją i prawdopodobnie mocniej uderza w gospodarkę.

        • wolny Autor wpisuOdpowiedz

          Dzięki, raczej myślałem że zostanę osądzony o podbijanie statystyk i żerowanie na popularnym temacie. Ale widać, że się podoba niemal wszystkim, a sam to traktuję jako moją kolejną „misję” 😉 więc cieszą mnie takie opinie jak Twoja.
          A odnośnie UK to wydaje mi się, że chcieli zastosować taktykę, w której poświęcą część społeczeństwa w celu uzyskania tzw. „herd immunity”… odporności stadnej po polsku? Czyli sytuacji, kiedy 0-80% społeczeństwa przebyło chorobę i przestała ona być tak groźna jak na początku. Tyle, że w pewnym momencie się od tych założeń oddalili i wprowadzają podobne środki jak gdzie indziej.

  6. Emka Odpowiedz

    Ja pracuję co drugi dzień ,mąż również,a w pozostałe dni ma wypisywany zaległy urlop..ja doceniam niezwykle ,że mamy balkon ,można usiąść z książką , złapać trochę promieni..ale doceniałam to od zawsze ,nie potrzebowałam koronawirusa żeby docenić to co mam.

    • Konkret Odpowiedz

      @Emka
      Tylko jak długo to wszystko potrwa ?
      Ile jeszcze urlopów można brać ?
      Na ten moment ta panika ogólnoświatowa nie wróży dobrze.

      • Emka Odpowiedz

        Tak,wiem ,póki co urlop zaległy ,który i tak trzebaby wykorzystać ( co prawda wolałoby się w innych okolicznościach,) ,a co dalej ..szczerze na te chwile nie wiem ..grafiki w firmach przygotowane z adnotacja ,że trzeba się liczyć ,że w każdej chwilii może nastąpić zmiana..

  7. Maciej Odpowiedz

    Witam ,
    to pierwszy mój wpis , aczkolwiek bloga czytam od kilku lat 🙂 . Osobiście uważam że najgorsze przed nami w kwietniu powinniśmy wiedzieć w którym miejscu jesteśmy. Cieszy fakt że większość społeczeństwa ma świadomość zagrożenia i wzięła sobie do serca kwarantannę . A propos gospodarki również uważam że czekają nas ciężkie i niepewne czasy , obawiam się dużej inflacji i w drugiej fazie zapaści gospodarczej podnoszenia stóp procentowych co będzie pętla na szyi dla posiadających kredyt. Na zakończenie dodam że od półtorej roku mieszkam na obrzeżach Gdańska w domu jednorodzinnym jestem mega szczęśliwy że zdecydowałem się na taki krok dzieci mają gdzie biegać , a posiadanie własnego ogródka warzywnego czyni szczęśliwym . Pozdrawiam Maciej

    • Adam Odpowiedz

      Przy zapaści gospodarczej, to raczej niska inflacja i niskie stopy procentowe, aby pobudzić rozwój i konsumpcje.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Wnioski zbieżne z moimi. Zazdroszczę domu – w najbliższych miesiącach może okazać się nieoceniony. Pozdrawiam!

  8. Konkret Odpowiedz

    W kwestii rynku nieruchomosci. Dosc interesujace podsumowanie :

    https://subiektywnieofinansach.pl/czy-koronawirus-zainfekuje-ceny-mieszkan-co-robic-zakup-lub-wynajem-mieszkania/

    „(…)spodziewamy się wyprzedaży lokali zakupionych spekulacyjnie, zlewarowanych drogim kapitałem(…)”

    Jest to zgodne z moimi przeczuciami, ze wirus bedzie tylko zapalnikiem tego co w koncu i tak bylo nieuniknione, urealnienia cen mieszkan o ktoym juz na tym blogu nie raz rozmawialismy wczesniej.

    Niektore komentarze pod artykulem tez ciekawe spojrzenie pretentuja.

  9. Piotr Odpowiedz

    Cześć,
    cieszę się że teraz częściej piszesz, coraz ciężej przebrnąć przez szukające coraz większej sensacji media…
    Warto przeczytać przemyślenia inteligentnego „zwykłego” faceta, nawet jak nie ze wszystkim się zgadzam.
    Z jednej strony większości ludzi wydaje się to wszystko jakieś odległe i nierealne, a z drugiej strony np. do mnie na wieś (20km od wrocławia więc trochę taka sypialnia dużego miasta) koronawirus już dotarł, w dodatku zaraziła się między inny dziewczynka z grupy przedszkolnej mojego syna, i teraz mamy codzienne wizyty policji… dziwne czasy ale trzeba to jakoś przetrwać.

      • Piotr Odpowiedz

        To o tyle zabawne (raczej czarny humor) że kwarantannę ma tylko nasz syn który był osobą pierwszego kontaktu z osobą zakażoną. Ja, żona i córka już tej kwarantanny nie mamy, co najmniej dziwne. Mam wrażenie że to sztuka dla sztuki żeby sanepidowi „papiery” się zgadzały. Na szczęście ja mogę pracować zdalnie a żona pracuje w edukacji więc ma wolne i może się zająć dziećmi, do tego mamy spory ogród więc ograniczenia nie są tak dotkliwe.

        • Dottel Odpowiedz

          Witam, zadziwiające jest to, że tylko Wasze dziecko jest objęte kwarantanną, i przypuszczam, że taka sytuacja występuje u wielu rodzin, gdzie jeden członek miał jakikolwiek kontakt z osobą zarażoną. Przerażające. A czy może Pan odpowiedzieć na pytanie, kiedy osoba poddana kwarantannie ma wykonywany test i czy w ogóle ma? I proszę zdradzić coś więcej w temacie kwarantanny, bo sądzę, że będą to rzetelne informacje. Dziękuję.

          • Piotr

            W wielu przypadkach tak to wygląda, znam przypadki kiedy dzieci są na kwarantannie a rodzice jeżdżą do pracy… Testy mają być, ma ktoś przyjechać i pobrać wymaz z buzi syna ale kiedy to nie mam pojęcia, nie wydzwaniam i nie dopytuje bo wychodzę z założenia że służby mają co robić a i tak w domu siedzimy. Tak naprawdę to nic nie wiemy, zadzwoniła pani z sanepidu że od dziś syn jest na kwarantannie, od tego czasu raz dziennie przyjeżdżają policjanci machają synowi przez okno i odjeżdżają… nawet na papierze nic nie mamy co możemy a co nie. To na co muszę niestety ponarzekać to to że od kiedy pocztą pantoflową dowiedzieliśmy się o zakażeniu rodziców dziecka z przedszkola do jakiegokolwiek kontaktu ze strony służb minął PONAD TYDZIEŃ.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *