Kochani. Mimo, że ręce mam wciąż „dziurawe” i zgrabiałe ciało nadal cicho pojękuje z długotrwałego wysiłku, a zapomniane dawno kontuzje jak bumerang wróciły do mnie na nowo, z zeszłotygodniowego, gorszego nastroju nie zostało nic.
To zasługa efektów naszej pracy w ciągu ostatnich 7 dni, w ciągu których popchnęliśmy nasz projekt do przodu o niemal 30%! To częściowo zasługa wspólnej pracy, która była możliwa chociaż kilka godzin dziennie, kiedy dzieciaki były w szkole. Jak również tego, że nareszcie skończyły się prace brudne, żmudne i te, w które trzeba włożyć dużo wysiłku, a ich efektów za bardzo nie widać.
Mogę już zapomnieć o niszczącym ręce (i – przez pozycję – kolana…) kleju do kafli, którego 100 kilogramów weszło na ściany i podłogi. Nie chodzimy już po betonowej posadzce, która jest zimna, brudna i pyląca. Nie szlifujemy ścian z gładzi – pylącej, wchodzącej w płuca, oczy i nos.
Co zamiast tego? To, co przyjemne i dające dużo satysfakcji z szybko widocznych efektów. Położyliśmy panele, było sporo malowania, jadę na całego z montażem kuchni. W końcu – jak ludzie – chodzimy po normalnej podłodze, a posiłek można zjeść przy blacie, w pozycji siedzącej. Jeszcze dzień, dwa i podłączę większość kuchennych sprzętów, dzięki czemu mieszkanie stanie się dużo bardziej funkcjonalne i nadające się nawet na ewentualną kwarantannę, gdybyśmy mieli powtórkę z rozrywki ;).
Wolna spędziła cały dzień na docinaniu i montażu sztukaterii, która jest jednym ze smaczków tego mieszkania. Inny akcent – tak lubiana przez nas cegła na ścianę – czeka jedynie na fugę, a nawet bez niej prezentuje się godnie. Co ciekawe, położenie całości (5 m2) zajęło mi zaledwie 3 godziny, chociaż poprzednie razy liczyłem to raczej w dniach. To się chyba nazywa doświadczenie ;).
Powolutku zaczynamy widzieć efekty projektu, który stworzyła Wolna (przy okazji zapraszam na stronę Jej pracowni: klik). Jeszcze za wcześnie o mówienie o końcu prac, zwłaszcza że po weekendzie wracam do pracy zawodowej i całość dość mocno zwolni. Ale widzę światełko w tunelu i wiem, że przy odrobinie cierpliwości za 2-3 tygodnie będzie po temacie. Wtedy też przyjdzie czas podsumowań, które planuję zamieścić w tym miejscu. A tymczasem życzę Ci dużo zdrowia i wytrwałości w pokonywaniu kolejnych życiowych zakrętów 🙂
Z budowlanym pozdrowieniem,
Wolna & Wolny
GOTOWY NA KOLEJNY WPIS W CYKLU? ZAPRASZAM TUTAJ.
Cegła ciągle u was na fali ;-).
Jak się taką ścianę utrzymuje potem? Trzeba ją odkurzać?
Wolna twierdzi, że cegła jest ponadczasowa i nie przemija jak niektóre inne sezonowe mody. Ja z tym nie dyskutuję, a ponieważ wizualnie mi to odpowiada, jestem na tak.
Odnośnie utrzymania… podobno są jakieś preparaty, ale w naszym mieszkaniu od 5 lat duża ściana z cegły (białej co prawda, ale ta sama firma, ten sam materiał) jest całkowicie bezobsługowa. Nic od położenia z nią nie robiliśmy, nic się do tej pory nie zadziało, kurzu/plam/brudu/defektów nie stwierdzono 🙂
Dzięki za odpowiedź. Chyba nawet pamiętam post o tym jak długo kładłeś swoją białą ścianę. Dobrze, że się okazała bezobsługowa w dłuższym horyzoncie czasowym, bo roboczogodzin już zużyła dosyć ;-).
Wtedy były 3 dni na cegłę + 2 dni na fugę… tyle że całość miała około 12m2. Cóż, takie są początki, inaczej się człowiek nie nauczy. Teraz uważam to za jedną z przyjemniejszych prac remontowych i myślę, że nawet mógłby to być plan F (bo na pewno nie A ani B :)) na zarobienie na życie „w razie w” :D.
Aż zatęskniłem za tym etapem wykańczania naszego domu. Żona co prawda stara się już o mały remoncik i zmiany w wystroju, więc kto wie, może niedługo i nas coś będzie się działo 😉