Wpisy podsumowujące mijające 12 miesięcy to już tradycja na tym blogu. Zeszłoroczną edycję znajdziesz tutaj, a już teraz zapraszam na świeżynkę, czyli podsumowanie 2020. Z racji objętości wpisu postanowiłem rozbić go na dwie części – i tak dzisiaj na ruszt trafią „konkrety” związane z finansami oraz inwestycjami, a już za tydzień ukaże się to, co mniej uchwytne – rodzina, sport, rozwój i tym podobne.
Rok 2020 chyba wszyscy zapamiętamy na długo… Był on wyjątkowy dla naszej „ludzkiej” społeczności i chyba nie ma osoby, która nie odczułaby mniejszych lub większych skutków zawirowań, które się wydarzały co i rusz. Wszyscy doświadczyliśmy całej masy ograniczeń, które zmieniły to, w jaki sposób żyjemy, pracujemy czy kontaktujemy się z drugim człowiekiem. Każdy z nas inaczej radził sobie z tak zwaną nową rzeczywistością, bazując na wcześniejszym przygotowaniu, umiejętnościach, a nawet szczęściu. Muszę przyznać, że jak do tej pory silne fundamenty, na których budujemy od lat pozwoliły nam przejść przez to wszystko względnie suchą stopą. Dzisiaj pokażę Ci najważniejsze osiągnięcia i porażki (lekcje… ;)) naszej rodziny na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy, a także naszkicuję drogę na kolejny rok naszej Wolnej rodzinki.
Pamiętaj jednak, że poniższy tekst jest jedynie drobnym wycinkiem naszej rzeczywistości, w dodatku pokazanym z bardzo wysokiego pułapu, bez szczegółów. Do tego – jak to bywa w Internetach – raczej wypranym z tych trudniejszych zdarzeń, które głowa zdążyła już wymazać z pamięci. Co nie znaczy, że będę tylko rzygał tęczą ;). Zapraszam!
BLOG
Pisząc całkiem szczerze, nawet nie wiem, jaki jest status moich celów blogowych. Planując 2020, chciałem opublikować konkretną liczbę wpisów i „zebrać” odpowiednią liczbę odwiedzin na blogu. Miało mnie to zmobilizować do bardziej intensywnej pracy i chciałem wrócić do kanonu finansowej blogosfery, ale w tak zwanym międzyczasie to wszystko straciło na ważności. W efekcie pisałem teksty, kiedy czułem, że mam na to ochotę lub że jest to z jakiegoś powodu ważne. Zamiast koncentrować się na liczbach, staram się dostarczyć odpowiednio wysoką jakość i pisać o tematach, którymi żyję. Skoro to miejsce to raczej „’pamiętniko/blogasek” a nie maszynka do sprzedaży produktów i usług, mogę sobie na to pozwolić, z czego jestem bardzo zadowolony! Nie mów nikomu… ale nawet nie wiem, ile osób odwiedziło mnie w tym roku :).
Co więcej, niemal cały rok 2020 stał pod znakiem kompletnego odcięcia się od mediów społecznościowych. Odkąd przestałem ich używać do kontaktu z czytelinkami, nie korzystam – na co dzień ani od święta – z facebooka, instagrama i innych tego typu aplikacji. Być może stoi to nieco w poprzek idei popularyzacji tego bloga, ale akceptuję tą cenę w zamian za spokój i tonę czasu, którego po prostu nie tracę na codzienne scrollowanie ekranu smartfona.
Plany na 2021
O ile nic się nie zmieni – nadal przymknę oko na statystyki wszelakie i będę traktował to miejsce jako swego rodzaju pamiętnik oraz przestrzeń do wymiany opinii między czytelnikami. Wielokrotnie wspominałem, że pisanie ma wielką moc, skłania do przemyśleń, porządkowania tego, co się dzieje w życiu oraz planowania przyszłości. A jeśli robię to publicznie, to wiadomo, że trzeba dostarczyć to, co się (nawet samemu sobie) obiecuje :). Z izolacją od mediów społecznościowych jest mi tak dobrze, że prawdopodobnie pociągnę ten odwyk tak długo, jak będzie to możliwe.
PRZYCHODY
Tutaj było bardzo stabilnie – i to mimo Covidowych zawirowań. Mimo, że zarobiliśmy tylko odrobinę więcej niż w 2019, zaliczyliśmy najlepszy rok w naszym życiu, do czego przyczyniła się całkiem fajnie rozwijająca się Pracownia Dobrych Wnętrz Wolnej. W mojej pracy zawodowej zaliczyłem kolejne „kopiuj-wklej”, jeśli chodzi o zarobki. Z jednej strony już jakiś czas temu dobiłem do poziomu, który ciężko w widoczny sposób zwiększać pracując na etacie, z drugiej – pandemia odbiła swoje piętno na wszelkich ruchach płacowych. Nasza trzecia nóżka pod tytułem mieszkań na wynajem na razie oberwała Covid-em tylko leciutko, a cały rok najmu zakończyliśmy na poziomie 78.000 zł (a więc nieco niżej niż w 2019). Trudności było tutaj co niemiara i ~2,5% spadek przychodów względem 2019 i tak należy uznać za BARDZO dobry wynik.
Poza tym sprzedaliśmy kupione w 2014 mieszkanie w Bydgoszczy (wyremontowane za 13.000 zł!), o którym chyba już mało kto pamiętał.
Plany na 2021
Te są całkiem ambitne. W związku z dodaniem kolejnej inwestycji mieszkaniowej do naszego portfela, planujemy łącznie 90.000-100.000 zł przychodu z tego źródła, akceptując możliwość okresowych, pustych przebiegów w jednym czy dwóch mieszkaniach w zależności od rozwoju sytuacji. Moja zmiana stanowiska (formalnie w 2020, ze zmianą wynagrodzenia od 2021) przyniesie kolejny zastrzyk gotówki… chyba że zdecyduję się na zmianę w obszarze zawodowym – wtedy będziemy liczyć na bieżąco. Cel Wolnej ustawiamy na poziomie z 2020 roku (tej kwoty na prośbę Wolnej nie ujawniam) plus ~15%, przy czym utrzymanie sensownej równowagi pomiędzy wykonywaniem projektów a życiem rodzinnym i osobistym nadal będzie naszym priorytetem.
Podsumowując – plany są ambitne, co powinno nam pozwolić na realizację kolejnych projektów mieszkaniowo/budowlanych (o których nieco więcej poniżej). Jeśli życie zweryfikuje nasze zamiary… cóż, będziemy je dostosowywali do sytuacji, jaką zastaniemy.
WYDATKI
Ze względu na pandemię zaliczyliśmy w zasadzie tylko jeden większy wyjazd zagraniczny na początku roku. 4.344 zł które wydaliśmy w Hiszpanii plus „drobniaki” na wyjazd w formule Home Exchange w Bieszczady zamykają wydatki w kategorii „podróże”… chociaż miało to wyglądać zupełnie inaczej!
Poza tym nie szaleliśmy – po prostu żyliśmy na wygodnym dla nas poziomie, który – po odcięciu wydatków na przedszkole (nasza dwójka jest już w publicznej szkole) – oscyluje w okolicach 5.000 zł miesięcznie. Zwłaszcza, że jeszcze mniej niż wcześniej korzystaliśmy z rozrywek typu restauracje, kino, basen itp – z powodów chyba oczywistych dla nas wszystkich. Ciekawe, czy u Ciebie pandemia również sprawiła, że Twój poziom konsumpcji zjechał w dół?
Wydatki tzw. bieżące (= „na życie”, bez uwzględniania inwestycji) na przestrzeni ostatnich 10 lat!
Z większych wydatków wpadły wspomniane wyżej podróże, nowy telefon dla mnie, uzupełnienie sprzętu do domowych treningów (3x kettlebell) czy nowe opony do auta. Oprócz tego wyraźnie w górę poszły rachunki za żywność – zarówno ze względu na znacznie wyższe ceny, jak i covidowy efekt chomikowania, który udzielił się i nam ;).
Kiedyś robiliśmy bardzo szczegółowe zestawienie wydatków, rozbijając je na poszczególne kategorie (tutaj w skrócie za lata 2011-2017). Nie widzę jednak potrzeby powtarzania tego, dopóki nie widzimy jakichś większych wycieków w naszym budżecie domowym. Standardowy poziom wydatków „na życie” naszej 4-osobowej rodziny to około 60.000 zł rocznie, do tego dochodzi spory (ok. 20.000zł, w 2020 wykorzystany w znikomym stopniu) budżet na podróże, a niemal wszystko inne to inwestycje w różne klasy aktywów. Warto wspomnieć, że z samych tylko mieszkań na wynajem byliśmy w stanie utrzymać status „niezależnych finansowo„ (przypominam: tam zarobiliśmy 78.000 zł brutto; ~71.000 zł netto), mimo covidowego zamieszania na tym rynku. Jeśli przyszły rok będzie podobny w tej branży, to z kolejnym mieszkaniem (na którym zaczęliśmy zarabiać zaledwie miesiąc temu) powinniśmy dobić do ~100.000 zł przychodów z najmu. Tym samym osiągniemy coś na kształt „wolności finansowej plus”, która pozwoliłaby nam na rezygnację z pozostałych źródeł zarobku, życie na dotychczasowym poziomie oraz wypracowanie przestrzeni na podróże, utracone przychody na ewentualnych pustostanach czy niewielkie inwestycje. Albo na… spłatę rat kredytu… szczegóły niżej.
Plany na 2021
Marzymy o jakimś długim wyjeździe… planujemy też rozpoczęcie budowy domu… a zatem zaciągniemy kredyty, które zaburzą planowany budżet na kolejny rok. Jakby nie było, wydatki „codzienne” mamy na tyle fajnie zoptymalizowane, że nie musimy ich zbytnio pilnować, a zamiast tego jedziemy na autopilocie. Inwestycje są obszarem, gdzie obracamy coraz większymi kwotami i to tam jest do ugrania znacznie więcej. To też swego powiew świeżości i ciekawe wyzwanie, które przyjmuję z ciekawością po całych latach zgłębiania finansów osobistych.
INWESTYCJE
Cóż… na wiosnę znaleźliśmy i kupiliśmy działkę na Kaszubach (ile to nam zajęło czasu i energii, a jak to teraz łatwo napisać w kilku słowach…), a następnie zaczęliśmy zbierać fundusze na rozpoczęcie budowy domu dla naszej rodzinki. Czekaliśmy i czekaliśmy… formalności się przedłużały, a nasze wątpliwości narastały… w końcu więc przekierowaliśmy ten strumień gotówki i zdecydowaliśmy o dorzuceniu kolejnej cegiełki w naszym portfelu nieruchomości na wynajem. Tym samym przełamaliśmy się, decydując rozwinąć i bardziej sformalizować to źródło dochodów, mimo że jeszcze rok temu mieliśmy co do tego sporo wątpliwości. Nie znaczy to, że wątpliwości zniknęły – po prostu będziemy ostrożnie działali mimo ich obecności i w perspektywie kolejnych 3-5 lat planujemy wyraźnie zwiększyć portfel nieruchomości na wynajem. Już w tym roku odeszliśmy od najmu prywatnego i przerzuciliśmy ten strumień przychodów na działalność gospodarczą (kolejny temat, który można podsumować w jednym zdaniu, a który zajął dosłownie tygodnie: czytania, konsultacji, analizy, liczenia, planowania przepływów pieniężnych w kolejnych latach i wreszcie – formalności).
Oprócz tego, nadal próbowałem swoich sił na światowych giełdach… z różnym skutkiem. Ostatnio nawet uczestniczyłem w kilku IPO (Allegro, PCF), ale ze względu na olbrzymie redukcje zapisów zarobek przy sprzedaży był symboliczny.
Od początku roku do końca kwietnia zapakowałem też całkiem sporo oszczędności w długoterminowe obligacje skarbowe indeksowane inflacją. Początkowo planowałem regularne zakupy również w przyszłości, ale zjazd oprocentowania w okolicy maja + powoli kiełkujące plany odnośnie budowy oraz nieruchomości na wynajem sprawiły, że na razie przystopowałem.
Ponieważ chcę dobić do kilku procent majątku netto przechowywanego w aktywach denominowanych w czymś innym niż PLN, regularnie dobieram niewielkie pakiety walut. A następnie część z nich wykorzystuję do inwestowania na amerykańskiej giełdzie (lepiej niech pracują, zamiast po prostu leżeć i czekać nie wiadomo na co).
Myślę, że niedługo warto odświeżyć temat „portfela idealnego”, który zacząłem w 2014 roku. Przez te kilka lat przebyliśmy olbrzymią drogę i podzielenie się doświadczeniami oraz docelowym rozbiciem inwestycji na poszczególne rodzaje aktywów mogłoby być interesujące. Zostaw komentarz, jeśli chciałbyś o tym przeczytać.
Plany na 2021
Przerzucając mieszkania z rynku pierwotnego do działalności gospodarczej, podatkowo strzeliliśmy sobie w kolano. Jakby nie było, w związku z rosnącą skalą tej działalności po prostu musieliśmy to zrobić. Ale skoro powiedzieliśmy A, trzeba teraz powiedzieć B… dlatego w nadchodzących latach chcemy wrócić do jako-takiej, podatkowej równowagi. Plan na tą chwilę jest następujący (usiądź, bo będzie mocno): w najbliższych miesiącach chcemy kupić kolejne (piąte) mieszkanie na wynajem, tym razem z rynku wtórnego (5-letnie lub starsze – amortyzacja…), w 80% (czyli na maxa w obecnych realiach) finansując je kredytem. W ten sposób nie tylko zoptymalizujemy się podatkowo, ale także – co jeszcze ważniejsze w obecnej sytuacji – wykorzystamy naszą sporą zdolność kredytową, która potencjalnie za kilka miesięcy może na dłuższy czas spaść niemal do zera (tak będzie, jeśli zmienię etat na b2b i zacznę prowadzić „świeżą” działalność gospodarczą). Ponieważ ostatnie tematy remontowe rozjechały mnie całkowicie, jestem na takim etapie, że potrafię zaakceptować wyższą o kilkadziesiąt tysięcy złotych cenę mieszkania z rynku wtórnego w zamian za to, że będzie ono w znacznym stopniu wykończone. Szukamy czegoś 5-8 letniego, co najwyżej do lekkiego odświeżenia (absolutnie bez zmiany układu mieszkania, podłóg, zabudów itp), za co po prostu zapłacimy nieco wyższą ratą kredytu. Do tej pory obejrzeliśmy 3 mieszkania i kto wie – być może zdecydujemy się na jedno z nich. Powiesz, że pewnie kupimy na górce (albo – co jeszcze lepsze – że powinniśmy byli to zrobić 3 lata temu ;))? Być może – ceny w Trójmieście są szalone, a stawki najmu rozjechały się w drugą stronę… Ale skoro w końcu zdecydowaliśmy rozszerzyć skalę naszego dodatkowego źródła przychodów jakim są mieszkania na wynajem, trzeba konsekwentnie realizować kolejne kroki tego planu w okolicznościach, jakie akurat mamy. Zwłaszcza, że jesteśmy chyba modelowym przykładem na to, że to nie próby wstrzelania się w dołki i górki, ale konsekwentna praca na przestrzeni długich lat przynosi plony. Mimo, że dokonaliśmy już setki nieoptymalnych decyzji (i dokonamy ich jeszcze więcej!), jesteśmy w absolutnie fantastycznym miejscu i ciągle lecimy do przodu w swoim tempie.
Prezent, jaki sprawiliśmy sobie pod choinkę 🙂
Ponieważ zdecydowaliśmy też o budowie domu (dla siebie), chcemy zaciągnąć kredyt na realizację tej inwestycji. Temat się już toczy, jesteśmy prawdopodobnie ~2 miesiące przed uzyskaniem pozwolenia na budowę, więc i kredyt będzie zadaniem na pierwszy kwartał przyszłego roku. Sprzyja nam tutaj coś, z czego wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy – a mianowicie fakt, że kupiona przez nas działka będzie mogła być potraktowana jako wkład własny przy staraniu się o kredyt (Marcin – dzięki za serię wartościowych i merytorycznych wpisów i podcastów!). Oznacza to, że bez wykładania jakichkolwiek poważniejszych środków, prawdopodobnie otrzymamy śmiesznie nisko oprocentowane (na tą chwilę…) fundusze na budowę domu. A skoro nie musimy zbierać ~100-150 tysięcy złotych na wkład własny, tym chętniej pójdziemy w tym kierunku.
Na razie mamy domek „na drzewie” i huśtawkę-samoróbkę. Chyba płynie we mnie krew budowlańca 😉
Podsumowując, w najbliższym czasie planujemy kupić (piąte) mieszkanie na wynajem (w 80% posiłkują się kredytem), wziąć kolejny kredyt na dom, a po jego wybudowaniu i przeprowadzce, przeznaczyć obecnie zamieszkiwane mieszkanie na wynajem, dobijając do sześciu tego typu nieruchomości. A to jeszcze nie koniec naszych ambicji… ale na razie nie zapeszam. Żeby nie było, że nie ostrzegałem: powyższe decyzje są nasze i tylko nasze, a my absolutnie nie rekomendujemy podejmowania podobnych ani zaciągania długu. Który z założenia jest niebezpieczny, ale jest trochę wyjątków i sytuacji, w których zamiast parzyć, pozwala w kontrolowany sposób realizować cele biznesowe czy życiowe. Uważam, że osiągnęliśmy taki poziom, że możemy pozwolić sobie na podjęcie dodatkowego ryzyka bez większych obaw o spokojny sen. Czy można powiedzieć, że „dojrzeliśmy” do kredytu i wypłynięcia na nieco szersze inwestycyjne wody? Być może… chociaż dopiero za dłuższy czas okaże się, czy te decyzje były mądre i racjonalne. Dopóki jednak nasza praca zawodowa jest w stanie finansować nasze sukcesy oraz ewentualne porażki inwestycyjne, możemy pozwolić sobie na nieco więcej ryzyka. Chyba jeszcze za wcześniej na rezygnację z ambicji i walki na tym polu… teoretycznie możemy już spocząć na laurach, ale jest w nas jeszcze sporo energii, której stłamszenia prawdopodobnie żałowalibyśmy w przyszłości. Jest jeszcze dużo dobrego do zrobienia!
Po takim konkrecie chyba dobrze zakończyć na dzisiaj 🙂 I tak wyszło zdecydowanie dłużej niż planowałem, a nawet nie dotknąłem tematów bardziej związanych mniej z finansami, a bardziej ze stylem życia. Będzie zatem o czym pisać za tydzień!
Jak widać, planujemy i konsekwentnie robimy te małe kroczki, które mają złożyć się na coś większego. Robimy to mimo pandemii, dynamicznej sytuacji na świecie i całej masy niewiadomych. Uważam, że warto działać mimo wszystko. Życie i tak weryfikuje nasze plany… czasami jesteśmy pozytywnie zaskoczeni efektami naszej pracy, innym razem potykamy się niespodziewanie. Ale dopóki się podnosimy i mamy w sobie paliwo do działania, idziemy do przodu. Krok za kroczkiem. Czego i Tobie życzę w Nowym Roku!
Z góry dziękuję za wszelkie życzenia i mam nadzieję, że wyrazicie swoje opinie odnośnie naszych planów na 2021. Jednym z celów tego wpisu jest przecież zderzenie naszych pomysłów z opiniami i doświadczeniem naszej blogowej społeczności. Zapraszam do dyskusji i udziału w poniższej ankiecie!
[poll id=”20″]
PS Druga część podsumowania właśnie się ukazała! Jeśli jesteś ciekawy, co jeszcze „wydarzyliśmy” w 2020, zapraszam serdecznie tutaj.
Bardzo dziękuję za wartościowy i merytoryczny wpis, wszystkiego dobrego w nowym roku!
Dzięki za komentarz i cieszę się, że wpis się spodobał. Pozdrawiam!
Wow, ile zmian 😉
Trzymam kciuki aby wszystko się spięło.
Chętnie poczytam o Twoim portfelu inwestycyjnym.
Wszystkiego dobrego w nowym roku, dużo zdrowia.
Dziękuję. Czy się zepnie… zobaczymy, jak nie to będziemy szyli na bieżąco ;).
Ja mam teraz podobne przemyślenia, ale w innym temacie…
Nie ważne co to jest, ważne, że w końcu wiem, że muszę zacząć działać, a nie tylko o tym myśleć. Życzę sobie, żeby małymi krokami to w 2021 roku osiągnąć, bo to jest, po prostu, możliwe
i Życzę Wam dalszego działania w tym co robicie, bo to po prostu ważne.
Inspirujecie, a mi to bardzo pomaga.
Dziękuję
Cześć. To podstawowe wyzwanie, przed jakim stoi BARDZO wielu ludzi. Większość z nas przecież na ambitne cele; wie, co powinna zrobić żeby do nich dążyć i często nawet wie, jak to zrobić. Tyle, że z jakiegoś powodu brakuje tego impulsu do zrobienia pierwszych kroków i do przyzwyczajenia się do działania. A chyba wystarczająco wiele razy pokazałem, że działać warto. Trzymam kciuki!
Odważny plan. Na rok, może dwa lepiej – chyba – korzystać z kredytów. Później – dopuszczam każdy scenariusz. U Was to chyba obrót o 180 stopni, bo jeśli dobrze pamiętam we wcześniejszyvh latach inwestowaliście nadwyżki gotówki. Sama mam dylemat, czy brać kredyt na budowe domu teraz. Moglibyśmy budować wolniej i wykańczać z nadwyżek. Albo wziąć kredyt na wykończenie (mamy juz ssz za gotówkę), zostawiając spory bufor gotówki. Chyba więcej przemawia za kredytem…
Uderzyło mnie, że też, mimo zawirowań związanych z pandemią, mieliśmy nas najlepszy rok pod względem finansowym.
Cześć. Odważny, nie zaprzeczę. Postaram się na bieżąco – a przede wszystkim szczerze! – relacjonować, co z tego wypali i jak się z tym wszystkim będziemy czuli. Również psychicznie… bo kredyt to przecież nie tylko cyferki i kalkulator.
PS Gratuluję najlepszego finansowo roku 🙂
Czy będziesz mroził stopę procentową na 5 lat (dłużej chyba w PL praktycznie się jeszcze nie da)?
Może uda się to zrobić po obniżce stóp
W temacie kredytów praktycznie robię dopiero pierwsze kroki, bo mój pierwszy i jedyny kredyt hipoteczny spłaciłem w 2012 roku i od tego czasu nie za bardzo interesowałem się tym sposobem finansowania. Ale z mojego rozpoznania wynika, że – mimo wprowadzenia do oferty kredytów ze stałą stopą – nadal jest to u nas dziki zachód. Przede wszystkim, 5 lat o których wspomniałeś, do tego same warunki oferty (od prowizji banku, przez oprocentowanie, do cross-sellu) są wyraźnie gorsze. To swoisty zakład, w którym na dzień dobry stoisz na przegranej pozycji, a ugrać chyba nie można za dużo… co innego, gdyby stała stopa obowiązywała 10 lat i dłużej.
Grubo 🙂 Dla zwykłych śmiertelników 3 kredyty to mogłaby być pętla na szyi, ale w Waszym przypadku w razie jakiegoś nieszczęścia zawsze możecie sprzedać kilka mieszkań i wszystko spłacić.
Ja mimo wszystko wolę mieć święty spokój i powoli za gotówkę budować dom czy inwestować w mieszkania na wynajem. Wiem że w dobie taniego pieniądza wielu powie że to bez sensu że nadchodzi wysoka inflacja która spowoduje że za x lat raty tych kredytów będą śmiesznie niskie ale w sumie to nigdzie mi się nie spieszy, wolę to moje slow life i wydawanie tylko tego co zarobię. Nie wiem, jakoś tego nie czuję. W kilkanaście lat doszedłem od etapu gdy nie miałem nic do etapu praktycznie wolności finansowej z wartością netto na poziomie o którym kiedyś mogłem tylko pomarzyć. Chyba jednak gdzieś by mi to ciągle siedziało z tyłu głowy że mam jakieś spore zobowiązania a nie lubię tego uczucia 😉
Wiesz… niby to wszystko liczę, planuję przepływy, rysuję najbardziej prawdopodobne scenariusze, obmyślam plan B i C w razie wywrócenia świata do góry nogami… ale decyzja tak naprawdę siedzi gdzieś głęboko w nas. Mamy cel, który do tej pory sami sobie blokowaliśmy przez najem prywatny. Teraz tą przeszkodę odsunęliśmy i po prostu możemy działać dalej, w okolicznościach jakie mamy, realizując plan zdefiniowany na kolejne ~5 lat. Sporo jeszcze w nas paliwa i myślę, że tego typu ambitne, dalekosiężne plany pomogą nam utrzymać motywację do działania. Moglibyśmy usiąść i już nic nie robić… tyle, że tego nie chcemy. Mnie to ryzyko i potencjalne trudności po drodze kręcą… wydaje mi się, że takie jest życie, że dzięki temu się rozwijamy i idziemy do przodu. Jestem też pewien, że jeśli chcielibyśmy (albo gdybyśmy byli zmuszeni) się wycofać z podjętych działań, moglibyśmy to zrobić i wylądować na cztery łapy. Najprostszym planem B w naszej sytuacji to… po prostu kontynuacja mojej pracy zawodowej przez kilka kolejnych lat, dzięki czemu nawet pracując tylko do 40tki bylibyśmy spłacić wszystko, co niedługo pożyczymy.
Zaznaczam po raz kolejny, że nasza sytuacja jest dość szczególna i absolutnie nie polecałbym podążanie naszymi śladami każdemu czytelnikowi, który ma ochotę wejść na rynek nieruchomości na wynajem.
A nie dało się zostawić w najmie prywatnym tych mieszkań których wkładanie do DG jest niekorzystne? Chyba były indywidualne interpretacje podatkowe pozwalające na takie działania przy max kilku mieszkaniach.
Te starsze (które wynajmujecie już 5 lat) chyba zakwalifikowałoby się na wyższą amortyzację, ale to znów możliwe że potrzeba indywidualnej interpretacji.
One chyba kilkadziesiąt zł kosztują.
Cześć, według mojej wiedzy to tak nie działa. Jedno mieszkanie zostawiłem u mnie osobiście (+ryczałt), bo jest to mój majątek osobisty (nabyty przed ślubem). Dzielenie reszty na te „prywatne” i „firmowe” to według mnie proszenie się o kłopoty ze strony US. Te starsze zawsze będą traktowane jako „nowe”, nawet jeśli zacząłbym je amortyzować po 5 latach od nabycia. Prawo mówi wprost o 60 miesiącach użytkowania przez POPRZEDNIEGO właściciela. Miałem w głowie pomysły typu założenie sp z o.o. i – być może, trochę strzelam – przekazanie mieszkań do majątku spółki, być może wtedy mogłyby być traktowane jako używane (ponieważ spółka ma swoją osobowość prawną, więc byłby inny właściciel), ale wybraliśmy w końcu prostszą ścieżkę: jdg + dobranie na przestrzeni kilku lat 2-3 mieszkań używanych z zastosowaniem max stawki amortyzacji, co powinno sprowadzić całość podatków do bardzo sensownego poziomu.
Wolny, macie nowe mieszkania więc nie chcielibyście ich rozliczać nadal ryczałtem ale w ramach DG? Bo od 1 stycznia tego roku pojawiła się taka możliwość.
Ile my liczyliśmy i dumaliśmy nad tym tematem… koniec końców stwierdziliśmy, że skoro chcemy zwiększać skalę, to wypada docelowo optymalizować koszty. Trochę kosztów wpadło na podstawie nowych i starszych faktur, do tego najnowszy (wczorajszy – polecam nowy wpis :)) zakup używanego mieszkania wygeneruje sporą amortyzację (10% rocznie) plus koszty odsetek i malutkiego remontu. A to jeszcze nie nasze ostatnie słowo. Plan jest taki, żeby za kilka lat – zamiast mieć ~6-8 mieszkań, za które będziemy płacili 8,5/12,5% podatku bez możliwości odliczenia kosztów, mieć taki portfel mieszkań, żeby w połączeniu z regularnymi kosztami na utrzymanie mieszkań podatki były bardziej przyjazne. Jeśli nie wyjdzie… na ryczałt możemy zawsze docelowo przejść, bo widać że będzie to coraz bardziej powszechna forma prowadzenia DG.
W takiej sytuacji to jak najbardziej. Ciekawe czy w tym ryczałcie jest jakiś haczyk i po wykorzystaniu przez 10 lat tej maksymalnej amortyzacji można na niego będzie przejść? Wtedy to chyba bez tej amortyzacji to będzie się bardziej oplacal niż zasady ogólne.
Hmmm, to już do dokładnego zaplanowania w przyszłości, ale jeśli mieszkanie ulegnie 100% amortyzacji, można według mnie:
a) sprzedać je i z pozyskanych środków kupić kolejne używane i znowu amortyzować 10 lat
b) (wersja nieco bardziej leniwa) dokupić następne używane i pogodzić się z tym, że optymalizacja podatkowa będzie nieco gorsza
b) (wersja „mam już na to wywalone) nie robić nic, a jeśli kalkulator wskaże, że lepiej wychodzi ryczałt, przejść na tą formę opodatkowania
Gratulacje udanego roku! Jesteśmy z podobnych stron Polski. Odważna decyzja o domu. Czy dobrze rozumiem że nie idziecie w indywidualny projekt domu? Tak wnioskuję po gotowcu do adaptacji z Archonu. Dlaczego?
Tak, adaptacja projektu z Archonu. Odwrócę pytanie: czemu mielibyśmy iść w indywidualny projekt?
Wydaje mi się, że z domem jest jak z dobrym garniturem. Możesz kupić gotowy i ewentualnie jakoś przerobić lub zamówić szycie od poczatku u krawca. Jeśli wybierzesz dobrego krawca to różnica będzie olbrzymia i na pewno ją odczujesz.
Odchodząc od porównań. Wydaje mi się, że dobry architekt lepiej przeprowadzi Cię przez cały proces proejktowania a co najważniejsze zdiagnozuje potrzeby i odpowie im. Zada Ci niezbędne pytania i pokaże gdzie w założeniach się mylisz a czego nie uwzględniłeś. Rozmowa z architektem otworzyła mi oczy na błędy gotówców np. niedostosowanie do warunków działki, nieprzymaślane i drogie rozwiązania konstrukcyjne, nadmierne normy wytrzymałościowe, brak sprostania potrzebom inwestora, źle rozplanowane pomieszczenia dostosowanie projektu do warunków klimatycznych całej Polski, np. zakopiańskich kiedy dom ma być pod Szczecinem, brak uwzględniania lokalnych producentów, materiałów, itp.
Nie zrozum mnie źle, bo nie chcę być krytykantem. Po prostu budując dom, ja zamówiłbym projekt indywidualny. Jeśli możesz napisz dlaczego wybrałeś dom z Archonu i jeśli to możliwe z którego roku jest projekt.
Pozdrawiam serdecznie!
Cześć,
bardzo wartościowy wpis. Dziękuję. Bardzo ciekawym doświadczeniem (w dobrym tego słowa znaczeniu), jest czytanie o tym jak ewoluuje Wasze podejście do inwestycji. Dodatkowo duży plus za konsekwencje w działaniu.
Pomyślności w 2021!
Wszystkiego Dobrego w nowym roku!
Pozwolę sobie wyrazić moją opinię odnośnie rynku nieruchomości. Jako, że sam wynajmuję mieszkania, to obserwacja tego rynku jest chlebem powszednim.
Deweloperzy wpakowali dużo pieniędzy w marketing, aby sprawić wrażenie, że rynek nieruchomości ma się świetnie, i żaden hamulec mu nie grozi. Wszystkie portale branżowe trąbiły w reklamach, że jest to ostatni dzwonek na zakup nieruchomości po promocyjnych cenach, co same w sobie stawia znak zapytania nad stanem rynku.
Mimo kryzysu, większość czołowych deweloperów buduje bez zmian, dynamika jest bardzo duża, z zakotwiczonymi planami do 2022-2023 roku.
Wg. najnowszego raportu PKO, ceny mieszkań będą spadać. Warto przeanalizować dane podane w raporcie. Ceny transakcyjne mieszkań już spadły, natomiast problem zostanie spotęgowany, gdy na rynek wyleją się mieszkania, które obecnie są budowane. Jak wiemy, rynek nieruchomości zawsze reaguje z opóźnieniem, mimo tego, ceny transakcyjne już spadły.
http://www.pkobp.pl/media_files/2cd25335-d44c-4202-a071-96ade9edc855.pdf
Wariant optymistyczny zakłada wyhamowanie do 5%, natomiast pesymistyczny do 15%. Dodatkowym smaczkiem jest fakt, że nasi włodarze, chcą walczyć ze skutkami gospodarczymi pandemii za pośrednictwem nowych danin.
Co w przypadku portfela wypchanego samymi nieruchomościami, może oznaczać duże ryzyko opodatkowania, np. zapowiadany podatek katastralny.
Kombinacja tych dwóch zmiennych może skutkować np. zamrożeniem zysku z nieruchomości na 3-5 lat.
Ja staram się zachować balans, uwielbiam nieruchomości, ale zapaliła mi się lamka kontrolna, więc grzecznie czekam, wkładając pieniądze w inne instrumenty.
Ps. na rozluźnienie.
https://ibb.co/wsYB2gf
Dzięki za opinię. Nie sposób odmówić Ci racji. I nawet zgadzamy się w dużej części, a nasz plan zakłada, że w okolicach 2022-23 kupimy kolejne mieszkanie z rynku wtórnego, więc – być może – załapiemy się na promocję ;). Aktualny zakup jest podyktowany chęcią optymalizacji podatkowej i posiadaniem zdolności kredytowej, której zaraz może przez dłuższy czas nie być. Dlatego robimy swoje, nie do końca starając się przewidzieć, jak zachowa się rynek na przestrzeni kolejnych miesięcy.
A podatek katastralny… nie wiem, nie będę brał go pod uwagę w kalkulacjach. Nie umiem ocenić prawdopodobieństwa jego pojawienia się, ani tego czy również dotknie wynajem w ramach JDG, czy tego na ile obciąży wynajmujących, a na ile najemców.
A, jeszcze jedno. Osobiście uważam, że rynek może zachować się dość niespójnie – tzn. należy brać pod uwagę konkretną lokalizację, bo te plus czy minut kilka/kilkanaście procent może bardzo różnie rozłożyć się po kraju. My inwestujemy w Gdańsku, który postrzegam – bardzo subiektywnie oczywiście – za mocno perspektywiczne miejsce.
Dzięki wielkie za odpowiedź.
Moim rodzimym rynkiem jest Warszawa. Jeszcze do niedawna uznawałem, że jest to rynek tak kolosalny, że nic nie może się stać „too big to fail”. Sprzedać można było nawet przysłowiową ruderę z toaletą w kuchni.
Teraz nazywam go kolosem na glinianych nogach, patrząc na opustoszałe setki biurowców. Uważam, że w końcu hamulec tego pędzącego pociągu zostanie zaciągnięty, z jakim skutkiem, zobaczymy w obliczu kilku następnych lat. Aczkolwiek nie widzę żadnych przesłanek, które stoją po stronie rynku nieruchomości.
Pozdrawiam
Też uważam, że rynek się zmienia na naszych oczach. W długim terminie obstawiamy coraz większy udział pracy zdalnej i mniejsze „parcie” na mieszkanie w centrach miast. Stąd też we wrześniu kupiliśmy mieszkanie na obrzeżach i obecnie szukamy podobnie położonego (tyle że używanego). To też dobry sposób na nieco większą dywersyfikację, oraz – nie ukrywajmy – całkiem niezła wymówka, żeby nie płacić astronomicznych cen za metry w centrum, a „jedynie” kosmiczne ceny za metry na obrzeżach ;).
Tutaj mamy jeszcze opcję nie kupna mieszkania, a jego budowy (jakieś szeregówki / bliźniaków dwulokalowych) i zostawienia sobie części na wynajem (niestety bez szybkiej amortyzacji).
Dziękuję za bardzo ciekawy wpis oraz garść inspiracji! 🙂 Z tego co widzę znajdujemy się w podobnym momencie podrózowania między etatem a jdg. Głowa pełna pomysłow, a w sercu pełen optymizm 🙂 Tak trzymać! Z sugestii, z którymi zupełnie nie trzeba się kierować, polecam inne formy pracy i zabawy z nieruchomosciami. Do najmu długoterminowego proponuję poddać przemysleniu taką opcję jak najem krótkoterminowy (być może w połaczeniu z wynajmu części swojego przyszłego domu), ewentualnie domku letniskowego, z którego w róznych terminach moglibyście korzystać Wy oraz wasi Goście lub apartementu nad – zawsze pełnym turystów – morzem. Pasja do remontow i realizowania ich we własnym zakresie może niedługo przerodzić się w chrapkę na flipa 🙂 Nic w tym złego, proszę być tylko czujnym, a przede wszystkim gotowym 😉 Zaplecze do przeprowadzania świetnych metamorfoz mieszkań macie już chyba calkiem niezle opracowane. Podążając tą drogą, inwestowanie i dbanie o ochronę kapitału powoli zaczyna przeradzać się w biznes, co od razu zmienia pespektywę oraz punkt widzenia.
Życzę samych sukcesów!
Pozdrawiam.
Coś jest takiego w Twoim komentarzu, że mam ochotę dać mu nagrodę główną pod tym wpisem 😉 I nawet nie chodzi o to, że same pozytywy, ale raczej… taki w punkt, bardzo prawdziwie. My sami bardziej „czujemy” ruchy, które chcemy wykonać i dojrzewamy powoli do coraz odważniejszych decyzji, które w większym stopniu wynikają z nas samych, a nie ze zmiennej i dynamicznej sytuacji na rynku.
Wolny inspirujesz. Sam noszę się od dłuższego czasu czy to odpowiedni moment (czytaj: czy nie za drogo) na kupno kolejnego mieszkania. Tak czekam i czekam, a ceny tylko rosną:)
Coraz bardziej przychylam się do tego, że nie ma na co czekać. Gotówka leży na koncie i tylko traci na wartości.
Heh… mam nadzieję, że dla nikogo inspiracja nie jest tożsama z rekomendacją, namawianiem, skłanianiem itp 😉 Każdy podejmuje decyzję na własny rachunek. Ale uchylę rąbka tajemnicy… jeśli zapeszę, to trudno… jesteśmy na jutro umówieni na podpisanie umowy przedwstępnej. Nieco więcej – o ile temat wyjdzie – w kolejnym wpisie.
Oj zapeszyłem… i to jak. Za godzinę mieliśmy podpisywać umowę przedwstępną na bardzo sensownych (jak na obecne czasy) warunkach. I co? Klasyk: przyszedł ktoś, wyłożył kasę na stół, dał 15 koła więcej i tyle w temacie. Co nam pozostaje poza stwierdzeniem, że tak chyba miało być… i szukaniem dalej.
Hmm a nie podpisałeś Wolny jakiejś umowy z zadatkiem? Na rynku wtórnym jak pojawia się okazja to często trzeba jechać oglądać mieszkanie z kasa w kieszeni i od razu podpisuje sie umowę z zadatkiem. Perełki znikają w mgnieniu oka i trzeba tu szybko działać.
Czy to nie oczywiste, że z moim doświadczeniem w zakupie nieruchomości z rynku wtórnego mam praktycznie zerowe szanse na znalezienie perełki i dopięcie umowy tak, żeby kolejni poszukiwacze nie wskoczyli z gotową umową i walizką hajsu? 😉
A umowę przedwstępną miałem podpisywać właśnie dzisiaj, dobre kilka(naście?) dni po oglądaniu nieruchomości. To było pierwsze mieszkanie, które zobaczyliśmy, więc mimo że w teorii się spinało, trochę „głupio” było od razu działać, przed zobaczeniem kolejnych.
Tak to wygląda. Sam kilka razy tego doświadczyłem. Po obejrzeniu mieszkania, dałem sobie godzinie na „przemyślenie sprawy”. Dzwonie zdecydowany ze biorę, a sprzedający ze właśnie sprzedal – podpisał umowe rezerwacyjna i przyjął zadatek. I tak ze 3 razy. Aż w końcu zdecydowałem się na tak samo musze zrobić i w końcu kupiłem. Tylko ze to dotyczyło mieszkań, których ogłoszenia pojawiały się tego samego dnia co oglądałem i miały naprawdę dobra cene, mały metraż i duzy potencjał do wynajmu. A sprzedający często odziedziczył takie mieszkanie i chcial po prostu szybko je sprzedać. Takie oferty znikają tego samego dnia co się pojawią 😉
Jeśli nie chcesz, żeby ktoś ci umowę przedwstępną zerwał, to musisz w niej dawać dość duży zadatek, aby nie opłacało się sprzedającemu przyjąć wyższej ceny i zwrócić ci go w podwójnej wysokości.
Dobra porada. Dobrze też mieć świadomość różnicy pomiędzy zaliczką a zadatkiem 😉
Konkretny i inspirujący wpis. Fajnie, że dzielisz się tym z nami.
Od dłuższego czasu śledzę Cię i wnioskuję, że koszty budowy domu zoptymalizujesz maksymalnie. W końcu to nie tylko wykończenie, ale cała budowa 😀
My skończyliśmy budowę domu dwa lata temu (też z Archonu), choć cały czas jeszcze coś przy nim robimy 😉
Przy tym wszystkim pochłonęła nas rodzina (trzecie dziecko w drodze). Dom w czasach koronawirusa sprawdził się super, szczególnie przy pracy zdalnej i dzieciach.
Gdybyś potrzebował porady co do budowy to śmiało pisz na maila, jestem po studiach budowlanych i mam doświadczenie w tym obszarze 🙂
Inwestycje w mieszkanie na wynajem zaczęliśmy na początku 2020r. małą kawalerką 16 mkw. Trochę późno patrząc na ceny, ale wcześniej nie mieliśmy takich możliwości.
Powodzenia!
Ps. Mam nadzieję, że budowę domu też będziesz relacjonował na blogu.
Dzięki za komentarz. Skoro sam proponujesz… namiar do Ciebie przesłałem już Wolnej, nie zdziw się, jeśli się do Ciebie zgłosi 😉
Skoro u Was budowa zakończona, to życzę powodzenia w przygodach z wynajmowaniem!
Będzie mi miło, jeśli będę mógł pomóc 🙂 Śmiało 🙂
Odnośnie ankiety. Ceny nieruchomości mogą zarówno wzrosnąć, jak i spaść, natomiast jeśli chodzi o czynsze to prawdopodobnie spadną, ale mogą też wzrosnąć.
Rynek nieruchomości jest tak olbrzymi, na ceny ma wpływ setki czynników, głównie wartość odtworzeniowa i stopy procentowe. Jest to rynek jednocześnie lokalny, ze specyfiką dla danego obszaru, ale jednocześnie zależny od czynników globalnych.
Podziwiam wszystkich, którzy potrafią z taką dokładnością określić, że w danym momencie będą spadki albo wzrosty, ja niestety nie dysponuję mózgiem o mocy obliczeniowej najlepszych superkomputerów. Kieruję się tą samą strategią co Wolny – buy and hold i konsekwentne dokupowanie kolejnych nieruchomości. Jedynie z uwagi na specyfikę swojego zawodu od początku działam poprzez DG i z uwagi na to posiłkuję się kredytem hipotecznym, co wraz z amortyzacją ładnie współdziała w optymalizacji podatkowej moich dochodów.
Uważam, że zakup na kredyt to dobra decyzja ze strony Wolnego w obecnych realiach, bo przynajmniej na razie żyjemy w czasach, w których polityka banków centralnych dąży do utrzymania/wzrostu wartości aktywów poprzez produkcję pieniądza, a więc degradację jego wartości w czasie. Z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że dzisiejsza złotówka długu będzie warta mniej za kilka-kilkanaście lat, a każdy metr kwadratowy lub akcja będzie warta więcej. Ot, moja filozofia inwestycyjna.
Prawdopodobnie po drodze popełniłem i popełnię masę błędów. Niestety nie umiem przewidzieć przyszłości i w każdym momencie muszę podejmować decyzje, jakie wydają się najbardziej optymalne w danej chwili, które z perspektywy czasu okażą się często błędne. Trzeba umieć sobie wybaczyć i działać dalej, mimo wszystko.
Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam wszystkim dużo satysfakcji, a Wolnemu dziękuję za kolejny inspirujący wpis i gratuluję ogromnej motywacji do działania!
Nic dodać, nic ująć. Wypada mi tylko podziękować za czas poświęcony na lekturę i bardzo wartościowy komentarz. Oraz życzyć sukcesów w 2021 🙂
Wolny takie pytanie – stawiacie wszystko na jedną kartę tj. nieruchomości czy jednak jakąś część majątku inwestujesz na rynkach finansowych? Ja większość mam w nieruchomościach ale zastanawiam się czy jednak nie zacząć tego dywersyfikować. Z drugiej strony nie chcę poświęcać na to dużo czasu więc w grę wchodzi raczej inwestowanie pasywne w długim horyzoncie czasowym w etf-y lub za pomocą inpzu czy finax. Jak Ty do tego obecnie podchodzisz?
Nie chciałbym stawiać wszystkiego na nieruchomości i dlatego nie pozbywam się tego, co do tej pory „wywalczyłem” gdzie indziej. Ale przez ambitny plan na optymalizację podatkową, nieruchomości będą coraz bardziej dominowały w naszym portfelu i nie będzie za dużo przestrzeni na równoważenie tego innymi aktywami. Kiedy (jeśli?) pojawią się nadwyżki względem planów, będę decydował na bieżąco czy nadpłacać zaciągnięte kredyty hipoteczne, czy może równoważyć nieruchomości. Na razie zbyt mało danych, żeby podejmować tego typu decyzje.
Szacun, za nieużywanie mediów społecznościowych. Faktycznie pożerają one strasznie czas. Z drugiej strony, nie wiem co zrobiłbym teraz ze swoim czasem zamiast tego. Na pewno część z tego czasu mógłbym przeznaczyć na czytanie książek, do czego zbieram się już dosyć długo z miernym skutkiem.
Będzie to chyba mój cel na 2021 rok, aby ograniczyć korzystanie ze smartfona do niezbędnego minimum i wykorzystania tego czasu bardziej produktywnie / na rodzinę.
Te 58.000 zł to całkowite wydatki wliczając koszty utrzymania auta, zakupy telefonu, itd.? U mnie 2020 rok był zdecydowanie czasem konsumpcji oszczędności, bo wydatki poszybowały do góry.
Co miesiąc spisujecie wszystkie wydatki? Na pewno nie chciałbym tego robić, bo jest to dla mnie na dzisiaj zbyt uciążliwe, chyba że masz jakieś porady w tym zakresie.
Tak w ogóle to gratulacje z posiadania takiej bazy nieruchomości. To jest niesamowite po prostu. My swoją drogę zaczęliśmy mocno nieoptymalnie, wydając wszystkie oszczędności w 2016-2017 roku na własny dom, a dopiero od tego czasu odbudowywaliśmy kapitał i obecnie go inwestujemy. Kto wie, może w tym roku uda się nabyć pierwszą kupioną nieruchomość na wynajem. Niestety nie uda się na kredyt z powodu słabej zdolności po roku COVID-owym.
Tak, te 58k to całość z wyłączeniem wszelkich inwestycji. Oraz wydatków na budowę domu – tzn. kupno działki, notariusz, PCC, trochę narzędzi, wreszcie projekt domu. Rzeczywiście o tym nie pisałem, a pewnie powinienem. Nie wiem jeszcze jak klasyfikować te wydatki – mam na to osobną kategorię i w zasadzie nie jest jest inwestycja… chociaż do pewnego stopnia jest, bo „uwolni” to nasze obecne mieszkanie, które po przeprowadzce dołączy do portfela nieruchomości na wynajem.
Odnośnie nieoptymalnego początku… tak, wiem że zrobiliśmy odwrotnie niż „wszyscy”. Finansowo dało nam to dużego kopa, ale z drugiej strony… całe lata odkładamy decyzję o „zrobieniu sobie dobrze”. Co lepsze… być niezależnym finansowo w wieku 30-kilku lat, czy może mieć trochę więcej swobody i przestrzeni, a być może też dom w bliższym sąsiedztwie miasta? To nie jest takie oczywiste, bo coraz bliżej mi do opinii, że całość można było nieco bardziej rozłożyć w czasie, a za to – nieco więcej smakować życia.
To ile kosztowała ta dzialka ?bo to raczej mało mozliwe koszty zycia 4 os rodziny wraz z kosztem działki…
Cześć, rzeczywiście, kupna działki nie uwzględniłem w wydatkach. To po pierwsze mocno by zafałszowało dane (działka była kilkukrotnie droższa, niż nasze wydatki „na życie” za cały rok), a po drugie jeszcze nie do końca zdecydowałem, w jaki sposób ujmować wydatki na budowę domu. Działka na początku była pod dom, później potencjalnie jako inwestycja, teraz znowu wróciliśmy do jej pierwotnego przeznaczenia… chociaż to nadal do pewnego stopnia inwestycja, bo po przeprowadzce będziemy mogli wynajmować mieszkanie, w którym aktualnie mieszkamy. Podsumowując: ani kupno działki, ani ~7 tysięcy na wydatki z tym związane (notariusz, narzędzia, projekt domu…) nie zostały uwzględnione w wyliczeniach. Pewnie napiszę o tym bardziej szczegółowo kiedy indziej, kiedy już przemyślę dobrze, w jaki sposób klasyfikować te wydatki.
Wolny, notariusz, projekt domu domu i dodatkowo jeszcze narzędzia kosztowały Cię tylko 7 tys.? Rozumiem że ta kwota nie obejmuje adaptacji tego projektu?
Przepraszam, strzeliłem i to bardzo słabo. Przy okazji zauważyłem, że opłata u notariusza (a była spora, bo uwzględniała również PCC) całkiem umknęła w excelu z wydatkami. Pewnie dlatego, że płaciliśmy gotówką. Jakby nie było: jeszcze nie wiem, jak klasyfikować wydatki na działkę+dom. Ale uściślając: oprócz ceny samej działki oraz notariusza (z PCC), do tej pory wydaliśmy około 7.000 zł, na co złożyło się 700 zł za geodetę i mapę do celów projektowych, ~3300 zł za projekt, 1800 zł wziął projektant za adaptację (to połowa stawki, druga część po uzyskaniu pozwolenia na budowę), plus na narzędzia i materiały do budowy prowizorycznego domku i kibelka.
Ja to po prostu zaliczam do kategorii „Budowa” i doliczam do wartości netto, jednocześnie odejmując z tej wartości gotówkę która idzie na budowę 😉 Czy planujesz Wolny jakiś cykl na blogu pt. Budowa domu? 🙂 Myślę że to byłoby ciekawe dla czytelników tak jak przy mieszkaniach. Z czym trzeba się mierzyć, jakie koszty trzeba ponieść, czy da się zaplanować budżet na budowę i się go później trzymać, z jakimi wyzwaniami się trzeba mierzyć itd. Można książkę napisać tyle tych tematów i dylematów jest 🙂
Tylko w sumie narzędzi to nie wliczam do tej wartości netto, tylko to co jest ściśle związane z budową, czyli projekt, materiały, koszty robocizny itd.
Cel ambitny. Jeśli mogę coś zasugerować, podziel cel na mniejsze kawałki, bo jeśli już teraz widzisz, że mógłbyś mieć problem z zagospodarowaniem zbyt dużej ilości czasu która się uwolni, możesz szybko wrócić do starych nawyków. Życzę powodzenia – daj za jakiś czas znać, jak ci poszło!
Takie podsumowania fajnie motywują 🙂 Zarówno napewno Ciebie jak i czytelników.
Również nie mogę doczekać się już wyjazdu. Nie spodziewałem się, że ciągnie mnie, aż tak bardzo… W 2021 r. będzie lepszy, czego sobie i Tobie Macieju życzę.
Pozdrawiam
Kamil Kondel
Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się wejść w zarabianie na nieruchomościach. Pochłaniam twojego bloga z ogromną prędkością ostatnio.
Witam,
Wstałem dziś(sobota) o 5:30. Śniadanko, kawa, dzieci śpią więc cisza ;-), i już nieplanowanie kolejne 1,5 godziny spędzam na Twoim blogu….Przeczytałem wpis że prowadzisz inspirownik warto w nim zapisać cytat „Cierpliwość jest gorzka, ale jej owoce są słodkie” Pozdrawiam
Bardzo ciekawe podsumowanie – warto zainspirować się działaniem innych i być może powielić pewne sugestie, ponieważ mogą przynieść wymierne korzyści w przyszłości