Kredyt hipoteczny krok po kroku

Są takie zdarzenia, kiedy aż chce się powiedzieć: „piekło zamarzło”. Dla tych, którzy czytają mnie od lat, czymś takim byłoby w pełni dobrowolne sfinansowanie jakiegoś zakupu kredytem bankowym, od którego przez bardzo dłuuuugi czas skutecznie się odżegnywałem. Dzisiaj przeczytasz, czemu wchodzimy do jaskini lwa w momencie, kiedy poziom niepewności na całym świecie dla wielu staje się wręcz niemożliwy do zniesienia. A żeby uprzyjemnić Ci dzisiejszy wpis, postanowiłem ozdobić go zdjęciami z naszej styczniowej wymiany domów, w ramach której zmieniliśmy klimat, co zdecydowanie przydało się całej naszej rodzinie! Na marginesie: jeśli nie wiesz jeszcze, o co chodzi w Home Exchange, zerknij tutaj; temat jest coraz bardziej perspektywiczny, a kolejne wymiany udowadniają nam, że to się po prostu sprawdza (a przy okazji jest dobrym „life hackiem” w obecnych, covidowych czasach ;)).

W ostatnim wpisie pochwaliłem się, że zrobiliśmy kolejny kroczek w stronę realizacji nowego, ambitnego, odważnego, a może i karkołomnego planu inwestycyjnego, który naszkicowaliśmy na kilka najbliższych lat. W skrócie: mimo coraz wyższych cen nieruchomości i (tymczasowo?) niższych czynszów (a zatem i rentowności), zdecydowaliśmy się przeznaczyć zdecydowaną większość przewidywanych przychodów na przestrzeni kolejnych lat na kupno kolejnych nieruchomości na wynajem. Powodów tej decyzji jest kilka i są one bardziej efektem analizy naszej sytuacji finansowej (obecnej i przyszłej), aniżeli sytuacji na rynku najmu, która obecnie jest daleka od ideału. Jakby nie było, planujemy dorzucenie kilku nieruchomości do naszego portfela, a jakby tego było mało – w tak zwanym „międzyczasie” wybudujemy dla siebie dom. Uffff… aż czuję ciężar tych decyzji kiedy o tym piszę, ale staram się odsunąć emocje nieco na bok, a zamiast tego – iść w kierunku, który wskazała długa i dokładna analiza cyferek, słupków i procentów.

Nie jestem gotowy na precyzyjne przedstawienie przedsięwzięcia, które planujemy, mimo że mamy to bardzo dokładnie rozpisane w czasie. Całość jest na tyle odważna, że aż boję się reakcji części z Was. Jestem też pewien, że będziemy wprowadzali sporo modyfikacji i dostosowywali plany do zmieniających się realiów. Zamiast opisywać całości od A do Z, dzisiaj ograniczę się do ogólników, a z czasem będę przybliżał to, co wydarzyliśmy. Nasz cel można ogólnie opisać mniej więcej tak: kupno kilku (3-4) nieruchomości w krótkim terminie (~4 lata), przeplatając to sporymi zmianami (takimi jak przejście na inną formę zatrudnienia w moim przypadku, przerzucenie wynajmowanych nieruchomości na działalność gospodarczą, czy wspomniana budowa domu). Excel, który stworzyłem do zaplanowania całości brutalnie pokazał, że kołderka jest zbyt krótka. Inaczej mówiąc: nie mamy środków na realizację tak ambitnego celu w krótkim czasie. Klasyczny Wolny wydłużyłby horyzont czasowy i podszedłby do tematu na spokojnie… ale ponieważ niemal wszystko na świecie ulega zmianie, nasze spojrzenie również ewoluuje. Zamiast powolnych kroczków, tym razem postanowiliśmy zaryzykować i wsiąść do kapsuły czasu, która albo teleportuje nas mocno do przodu, albo wypluje gdzieś po drodze i poobija. Czas pokaże.

Covidowy turysta zawsze dobrze przygotowany 😉

Skoro decyzja została podjęta, trzeba zabrać się za wykonanie. Tylko jak, skoro brakuje środków? Chyba wszyscy się zgodzimy, że świat nie lub próżni i tam, gdzie jedni widzą potencjał inwestycyjny, inni dostrzegają okazję do wsparcia takich inicjatyw, oczywiście w zamian za odpowiednią gratyfikację. W naszej ostatniej inwestycji (klik) wspomagaliśmy się nieco pożyczką od bliskich, ale tym razem mówimy o zdecydowanie większych kwotach, dlatego trzeba szukać gdzie indziej. I w tym miejscu przypomniało mi się, że są instytucje, które finansują potrzeby mieszkaniowe zadowalając się nieprzesadnie dużym zyskiem, a ja nawet mam pewne doświadczenie w tej materii. Nieduże, że jedyny kredyt hipoteczny w swojej historii zaciągnąłem w 2007 roku i spłaciłem go zaledwie 5 lat później, ale zawsze. Przypomniałem sobie zatem podstawy i postanowiliśmy, że zagramy „na grubo” i spróbujemy całość sfinansować pieniędzmi pożyczonymi z banków, korzystając z obecnego braku kredytów oraz z niezłej zdolności kredytowej, która prawdopodobnie będzie trwała już tylko kilka miesięcy (do kiedy będę pracował na etacie).

Ale jak to zrobić? Jakie są obecnie realia, jakie prowizje i marże? Na ile lat brać kredyt? A może pożyczkę pod zastaw posiadanych nieruchomości? Czy czynsz płacony przez najemców pokryje koszty utrzymania nieruchomości oraz ratę kredytu? Czy całość nadal zepnie się, jeśli stopy procentowe podskoczą o kilka procent? Czy można wziąć kilka kredytów hipotecznych? Jak to zrobić i jak się do tego przygotować? Jak wygląda cały proces, od szukania mieszkania do kupienia, przez umowę przedwstępną, zadatek, tematy okołokredytowe, aż po podpisanie finalnej umowy notarialnej? Ile środków potrzebuję do wejścia w daną inwestycję (w końcu banki już dawno nie finansują pełnej wartości nieruchomości)?

Te i inne pytania pojawiały się w mojej głowie podczas tworzenia naszego diabelskiego planu. Mimo, że znam się na finansach osobistych zdecydowanie lepiej od przeciętnego Kowalskiego, temat kredytów hipotecznych mocno u mnie zardzewiał przez lata. Im więcej czytałem w internetach, tym więcej pytań i wątpliwości pojawiało się mojej głowie. W końcu postanowiłem, że nie ma co odkrywać koła na nowo, a zamiast tego lepiej skorzystać z pomocy ekspertów. Zwłaszcza, że kredyty hipoteczne to taka specyficzna branża, w której pomoc specjalisty nie musi dużo kosztować (a często nie kosztuje nic, bo prowizja dla pośrednika czy pracownika banku jest wkalkulowana w koszt kredytu i po prostu nie da się jej ominąć). Tylko wizyta w „sieciówce” kredytowej jakoś źle mi się kojarzy i nie do końca jestem przekonany, że tam chodzi o dobranie najlepszej oferty dla klienta, czy raczej: sprzedawcy… na szczęście kilka miesięcy temu trafiłem na serię wpisów i vlogów kolegi z branży: Marcina Iwucia, którego chyba nikomu przedstawiać nie trzeba.

Marcina znam od początku jego przygody z blogowaniem i wielokrotnie mogłem się przekonać o jego profesjonalizmie i ogromnej wartości tego, co serwuje czytelnikom i słuchaczom. Jego comiesięczne rankingi kredytów hipotecznych (klik) pozwoliły mi zdobyć pewne rozeznanie, a jego rozmowy z ekspertem kredytowym na kanale youtube dały mi podstawy teoretyczne dzięki którym mniej więcej wiem, na co zwracać uwagę i jak rozmawiać ze specjalistami z dziedziny hipotek. Postanowiłem też zaufać Marcinowi na tyle, żeby w ślepo uderzyć do niego (przez Sebastiana, z którym współpracuje w zakresie kredytów) z prośbą o współpracę w realizacji naszego ambitnego planu. W taki oto sposób pozwoliłem się „zaopiekować” sobą ludziom, których skuteczność będę mógł lepiej ocenić za dłuższy czas, kiedy będę prawdopodobnie podchodził do trzeciego czy czwartego kredytu hipotecznego, co samo w sobie podnosi skalę trudności dość znacząco.

Szlak, który przecierałem… całkiem niezła metafora do planowanych przez nas inwestycji…

Ale nie byłbym sobą, gdybym sam nie chciał dowiedzieć się, jak to wszystko działa od podszewki. Zaufanie do doradcy kredytowego to jedno, ale porządna wiedza o produktach, które pozwolą mi sfinansować inwestycje na 7-cyfrową kwotę jest według mnie równie ważna. Owszem, doradca poprowadzi mnie za rączkę przez cały proces ubiegania się o kredyt, ale ja muszę odpowiednio współpracować, jasno definiować moje potrzebny, sytuację finansową i wszelkie mniej lub bardziej planowane zmiany na przestrzeni kolejnych miesięcy i lat. Co więcej – tylko ja mogę zaplanować, co może i powinno zadziać się z kredytem po 2, 5 czy 15 latach od jego uzyskania. Jak budować swoją zdolność pod trzeci czy czwarty kredyt, na co uważać, czego unikać. Muszę zdawać sobie sprawę z możliwości i ograniczeń umowy kredytowej, a także mieć świadomość opłacalności oraz mentalnych kosztach posiadania kilku „kresek”, wymagających ponoszenia wydatków miesiąc po miesiącu, na przestrzeni kolejnych kilkudziesięciu lat.

Nie owijając w bawełnę: wszelkie darmowe materiały, które znajdywałem w Internecie poruszały jedynie mały wycinek zagadnienia, najczęściej w sposób, który pozostawiał sporo pytań i niejasności. Co ważniejsze, nigdzie nie znalazłem sensownego kalkulatora kredytowego, który pozwoliłby mi zasymulować kredyt, bez każdorazowego proszenia o kalkulację doradcy. Wszystkie te luki zasypałem jednym ruchem, jakim było przejście kursu „Kredyt hipoteczny krok po kroku„, który stworzył Marcin. A kalkulator udostępniany kursantom po prostu rozwala system, pozwalając na dowolne mieszanie danymi i symulowanie różnych scenariuszy, z podniesieniem stóp procentowych na czele (w końcu w ciągu kolejnych 20-30 lat spłacania kredytu może się wiele wydarzyć…).

Jedna z moich symulacji. Uwzględnia koszty uruchomienia kredytu oraz planowane nadpłaty z opcją skrócenia okresu kredytowania. Porównanie różnych scenariuszy zajmuje dosłownie chwilę.

Tak, wiem co myślisz: dzisiejszy wpis to laurka dla Marcina pisana na zamówienie :). Ale sam nie pamiętam, kiedy ostatnio coś polecałem, a tym bardziej: kiedy polecałem coś tak dobrego! Przyznam Ci się, że w naszej podróży w Bieszczady (tak, tej ze zdjęć) Marcin był na moich „uszach” przez pełne 10 godzin jazdy autem nocą i nie tylko nie pozwolił mi w tym czasie zasnąć, ale – co ważniejsze – dał mi tak solidny zastrzyk wiedzy, że dzisiaj wiem o kredytach prawdopodobnie więcej niż 80% kredytobiorców. A co ważniejsze: Marcin mnie nie zachęcił ani nie zniechęcił do tych produktów, a wierz mi, że niezwykle ciężko zrobić neutralny i wyważony kurs, który nie próbuje niczego sprzedawać, a jedynie informuje o możliwościach i pułapkach, a także o sposobach na ich ominięcie. Jak dla mnie: petarda! Największą wartość daje jednak kalkulator, który (po zapoznaniu się z wiedzą z kilku pierwszych lekcji) pozwala nie tylko samodzielnie obliczyć sumaryczny koszt potencjalnego kredytu w zaledwie kilka minut, ale – co równie ważne dla inwestorów – umożliwia zaplanowanie kosztów związanych z kredytem na przestrzeni wielu lat. Te dane z kolei możemy zestawić z zakładanymi zyskami z najmu, dzięki czemu mamy możliwość szybkiego, samodzielnego sprawdzenia rentowności całej zabawy na długo przed podjęciem finalnych decyzji. Możliwe jest także zaplanowanie wcześniejszych spłat części kredytu i weryfikacji, jak to wpłynie na raty. Jak to nie jest konkretna, olbrzymia wartość, to ja już nie wiem, co nią jest :).

Nie zamierzam nikogo namawiać na kredyt, zwłaszcza w obecnych warunkach rynkowych. Jeśli jednak tak czy siak masz zamiar sięgnąć po ten produkt, chciałbym zachęcić Cię do bezpłatnego kontaktu z Sebastianem i jego zespołem, który na hipotekach zjadł zęby. A jeśli planujesz coś poważniejszego (na przykład: inwestycja z kredytem jako lewarem), lub jeśli po prostu chcesz podejmować decyzje kredytowe bardziej świadomie i optymalnie, szczerze polecam zakup kursu Marcina i poświęcenie kilku/kilkunastu godzin na jego dokładne przejście. Każdy z tych ruchów ma potencjał do wygenerowania oszczędności rzędu dziesiątek tysięcy złotych w długim terminie, a ponieważ Marcin o tym wie i jest pewny wartości swojego kursu: gwarantuje zwrot wydanych na kurs pieniędzy, jeśli w ciągu 14 dni stwierdzisz, że nie otrzymałeś takiej wartości, jakiej się spodziewałeś. Czy to nie najuczciwsza z uczciwych propozycji?

Jeśli kupisz kurs za pośrednictwem powyższego bannera, część przychodu wesprze rozwój tego bloga, za co Ci serdecznie dziękuję!

Z góry dziękuję tym wszystkim, którzy z zainteresowaniem śledzą nasze ostatnie decyzje inwestycyjne w obszarze nieruchomości. Aktualnie jesteśmy na etapie wnioskowania o kredyt na kolejne mieszkanie, które zamierzamy kupić. Umowa przedwstępna podpisana ostatniego dnia roku 2020, zadatek wpłacony, a cel na najbliższy czas jest prosty: dopiąć transakcję, leciutko odpicować i wynająć. Jak się zepnie finansowo, lecimy z planem dalej. Mając świadomość podejmowanego ryzyka nie namawiam do powtarzania tego schematu i cieszę się, że będę mógł pokazać efekty całej zabawy ryzykując jedynie własne (a nie Wasze!) środki. Trzymajcie kciuki i zapnijcie pasy, bo będzie się działo!

[poll id=”22″]

45 komentarzy do “Kredyt hipoteczny krok po kroku

  1. Tomek Odpowiedz

    Cześć 🙂 Życzę ci powodzenia. Kurs Marcina ekstra, wiedza bardzo dobra. Sebastian jako doradca tez spoko. Tylko sprawa mojej koleżanki sam nie mogł sie zająć z racji odległosci. I tu zaczał sie koszmar… Straszny koszmar… Osoba jakby z choroba Alzheimera… Zapominala, nie pamietała, nie kojarzyła, nie odbierała telefonow… Potem już sam pan Sebastian nie odbierał telefonow mowiac ze nie ma na nią wpływu… Straszna historia… A ponieważ ja w to koleżanke wkreciłem prawie kosztowało mnie to super znajomość a kolezanke wiele nerwów nieprzespane noce i chyba leki na uspokojenie… Moze pan Sebastian dopracowal już zespol i zweryfikował ludzi. Oby 🙂 Tak czy siak Toba pewnie zajmą sie dobrze bo wiadomo jednak pamietaj ze na mojej historii nawet w beczce miodu moze być łyżka… 😉 All the best 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Fajny komentarz. To od początku: nie mam żadnych preferencji jeśli chodzi o doradztwo. Przyznam, że Sebastian i spółka padli ofiarą własnego sukcesu i rzeczywiście „sprzedają” tematy zaprzyjaźnionym doradcom z innych części kraju, zwłaszcza jeśli kredytobiorca jest spoza Bydgoszczy i okolic. Tak było i w moim przypadku: uderzyłem do Sebastiana przez formularz, zostałem przekierowany do osoby z Gdyni, a dopiero później Marcin dowiedział się, że korzystam z ich usługi. Mam zapewnienie, że mogę dzwonić do Sebastiana w razie jakichkolwiek problemów czy wątpliwości, ale na razie nie korzystałem, bo osoba która mnie „prowadzi” robi to bardzo sprawnie i nie mogę jej nic zarzucić. Tak więc jestem traktowany jako zwykły klient i na razie jestem zadowolony z całego procesu.
      Wierzę, że zdarzają się takie incydenty, jakie opisałeś. Wszyscy jesteśmy ludźmi, popełniamy błędy, czasami nie wyrabiamy na zakrętach, mamy własne problemy, gorsze okresy itp. Ciężko mi oceniać tą konkretną sytuację, natomiast tak sobie myślę, co bym zrobił samemu będąc w skórze Twojej znajomej. Myślę, że szukałbym gdzie indziej (najpierw przez Sebastiana, ale z tego co zrozumiałem, też próbowaliście tej ścieżki). A jeśli czułbym, że naprawdę nie mam wsparcia, to tym bardziej wartościowe byłoby przejście kursu Marcina. Z niego dowiedziałem się m.in. że oferty banków i doradców kredytowych są tożsame, a ja mam pełne prawo iść bezpośrednio do wybranych przeze mnie banków, z pominięciem pośrednika. Mając ranking kredytów i jakąś wstępną kalkulację mojego przypadku wybrałbym 2-3 banki i pofatygowałbym się osobiście do osoby zajmującej się tam kredytami hipotecznymi. Ona też jest udzieli wszelkich informacji i pomoże w wypełnieniu wniosku – różnica jest głównie taka, że musiałbym iść do 2-3 osób (w 2-3 bankach) i każdorazowo przechodzić podobne rozmowy, zamiast do jednej. Niezbyt optymalne rozwiązanie, ale w takim przypadku jak opisałeś – jak najbardziej sensowne, a już na pewno lepsze niż nieprzespane noce i leki na uspokojenie ;). Skoro pośrednik nie chce zapracować na swoją prowizję, nie widziałbym żadnego powodu, żeby dać mu ją zgarnąć.

      • Tomek Odpowiedz

        Kurs oczywiscie jej kupilem i wiedza była dobra. Wolny dzis po kursie Marcina i korzystajac z rankingu Marcina wszedłbym na strone jakikredyt.pl i sam zrobił papiery i korzystał z ich pomocy ewentualnie. Moge polecic serwis. Moze ktoś tez korzystał i moze sie na ich temat wypowiedziec? 🙂 Serio wszystkim zycze prostszej, bezstresowej i milszej drogi do własnego kacika 🙂

    • Sebastian Bilski Odpowiedz

      Dzień dobry Panie Tomku! Bardzo się cieszę, że zapamiętał mnie Pan pozytywnie. Chciałbym się natomiast odnieść do opisanej przez Pana sytuacji. Choć miała miejsce trzy lata temu, pamiętam ją bardzo dobrze, bo naprawdę niewiele mamy spraw, w których klient może mieć uwagi do jakości naszej pracy. Bardzo się staramy, żeby klienci byli na pierwszym miejscu – to nasz priorytet i główne założenie, dzięki któremu udało nam się wyróżnić i zyskać wielu klientów. Rozumiem oczywiście frustrację i niezadowolenie wywołane zachowaniem osoby, do której trafiła Pańska znajoma. Opisana przez Pana sytuacja była efektem błędu tego pracownika. Gdy sprawy zaczęły przybierać negatywny obrót, natychmiast interweniowaliśmy i udało się sprawę doprowadzić do pozytywnego końca. Niestety nie mogłem Panu bezpośrednio udzielać informacji na temat szczegółów tej sytuacji, ponieważ obowiązuje mnie tajemnica zawodowa. Zamiast tego skupiłem się na jak najszybszym rozwiązaniu sprawy. I faktycznie udało się. Dodam tylko, że wspomniany doradca już z nami nie współpracuje, a my wdrożyliśmy dla nowych osób dodatkowe szkolenie, by zapobiec podobnym sytuacjom w przyszłości. Mam wielką nadzieję, że Pana koleżanka pomimo złego pierwszego wrażenia dobrze wspomina finał tej sytuacji 🙂
      Jeśli chodzi o kontakt telefoniczny – z powodu spotkań z klientami nie zawsze jestem w stanie odebrać od razu, jednak zawsze oddzwaniam. Pozdrawiam serdecznie!

      • Tomek Odpowiedz

        Panie Sebastianie starałem sie żeby komentarz był obiektywny i prawdziwy. Starałem się nikogo nie obrazić ani nie pisać że wszystko i wszyscy źli. Życie toczy się dalej choć moja koleżanka do dziś na słowo doradca i kredyt ma mdłości… A kiedy jeszcze kojarzy ile ten ktoś zarobił na tym zgotowanym koszmarze to … Szczerze życzę każdemu na świecie żeby nigdy nie miał takich przeżyć. Jednak prosze sie nie martwić gdybym jeszcze sam kiedyś coś kupował odezwe sie do pana 😉

  2. Jarek Odpowiedz

    Jaki ten świat mały… Poznałem Sebastiana jak odchodził z Expandera. Mieszka niedaleko, bo na bydgoskiej Osowej Górze, w całkiem ładnej miejscówce. Ale jego oferta przegrała u mnie z ofertą kolegi. 😉
    Jeśli nie masz jeszcze zapiętego tematu, chcesz spróbować?

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Hej. Nie do końca rozumiem – co to znaczy „jego oferta”? Z tego co wiem, oferty banków są (w 99%?) takie same, niezależnie od tego, kto je proponuje. Różnice mogą wynikać ze zmieniającej się oferty w czasie czy ewentualnych ograniczeniach na liście banków, z którymi współpracuje pośrednik, ale to drugie bym odrzucił w tym wypadku.

      • Joanna Odpowiedz

        Nie pomyślałam o tej liście. Zwrócę na to uwagę. Dzięki. Byłam u 2 doradców. To były 2 różne rozmowy. Różne oferty. Różna wiedza. Na różne rzeczy zwrócili mi uwagę. A do zespołu Sebastiana zamierzam się też odezwać jak już b. Dokładnie będę wiedziała co planuję. No ale mam czas na to teraz. Koleżanka poszła do mojego doradcy ktory mi zalatwial kredyt na dzialke. Nie dostala najlepszej ofery. Wniosek: trzeba szukac u roznych osob. Dlatego teraz bylam u 2.

      • Jarosław Odpowiedz

        Nie dostałem powiadomienia o odpowiedzi, dlatego piszę dopiero teraz.
        Tak, oferty banków z reguły są takie same. Ale nie każdy doradca przedstawia oferty tych samych banków. U mnie wygrał bank, którego mi nie przedstawiono. Poza tym, namawiano mnie na drugi produkt inwestycyjny. Żeby wraz z kredytem odkładać na innym produkcie, z którego pośrednik miałby drugą prowizję. Dziękuję bardzo.
        Wszedłem na stronę Marcina Iwucia, a tam głównie raty równe. Kurcze, z tego co pamiętam, to raty równe to największe zło (czytaj: podbijają koszt kredytu).
        Nie pamiętam już od kogo, ale otrzymałem kalkulatory kredytowe bez żadnego proszenia i się i mogłem sobie liczyć tyle opcji, ile miałem ochoty. Oczywiście raty równe szybko skreśliłem, drugi produkt to całkowita abstrakcja, a kredyt, który aktualnie się kończy, często miał oprocentowanie niższe, niż nowe lokaty w Ideabanku czy superpromocjach.

  3. Analityk Marek Odpowiedz

    Jak przypłacił za kredyt?
    – kupić płatne szkolenia w Internecie a wiedza za darmo leży na ulicy
    – korzystać z oferty różnych Marcinow (czyli pośredników), ktorzy patrzą tylko jak zarobić ( dziwnym trafem polecając Bank zawsze ten który im płaci najwięcej).

    Jako analityk kredytowy proponuje nie podążające tą drogą…….

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Hehe, cześć trollu. W ostatnim komentarzu, który był na podobnie niskim poziomie obiecywałeś, że już do nas nie wrócisz… chyba trochę żółci ci się jednak zebrało i postanowiłeś ją ponownie wylać tutaj. Nie podejmuję dyskusji, pozdrawiam Cię serdecznie „analityku” i życzę dużo radości!

  4. Tomasz Odpowiedz

    Artykuł bardzo fajny. Ambitne cele ale to mnie nie dziwi czytająć treści bloga regularnie.
    Tylko ankieta mocno tendecyjna -> nie trudno się domyślić, że przy tak postawionych pytaniach większość zaznaczy 1 opcję.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Cześć. Szczerze mówiąc, ankieta na razie wychodzi inaczej, niż myślałem. Rzeczywiście, ludzie którzy mnie czytają raczej nie zaznaczą ostatniej odpowiedzi, chociaż myślę, że to wcale nie tak rzadki wybór jeśli popatrzymy szerzej, na cały rynek i składane wnioski. Ale że odpowiedź nr 2 ma ledwie kilkanaście procent… to dla mnie zaskoczenie. Wydaje mi się (może niesłusznie?), że tak właśnie większość z nas postępuje – idziemy do doradcy kredytowego i oddajemy się w jego ręce. Nie zgłębiamy zagadnień technicznych, a po prostu chcemy, żeby ktoś zaproponował nam najlepszy na daną chwilę kredyt.

  5. Tomasz Odpowiedz

    Artykuł bardzo fajny. Ambitne cele jak zawsze.
    Ankieta za to tendecyjna-> wiadomo, że opcja 1 wygra 😉

  6. Michał Żółtowski Odpowiedz

    A tak z ciekawosci, co kupujecie konkretnie? / chodzi mi przede wszystkim o lokalizację 😉

  7. Marcin Iwuć Odpowiedz

    Wolny,
    dziękuję Ci serdecznie za tak miłe słowa na temat kursu. Włożyłem w niego dużo serca i cieszę się bardzo, że pomaga kolejnym osobom.
    Trzymam kciuki za realizację Twoich ambitnych planów i jeśli mógłbym Ci w czymś pomóc – po prostu daj znać 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Cześć Marcin. Plany planami, dostosujemy je na bieżąco do zmieniającej się sytuacji i postaramy się cieszyć drogą, zamiast uparcie dążyć do celu ;). A kurs jest tak świetny, że koniecznie daj znać jak światło dzienne ujrzy wersja 2.0 – chętnie sprawdzę zmiany na własnej skórze.

  8. ida Odpowiedz

    Gdybym planowala inwestycje i rozwazala rozne opcje (DG itp), moze bym skorzystala z oferty jakiegos doradcy. Jednak przy braniu kredytu dla siebie wydalo mi sie to zbedne i wydaje mi sie, po fakcie, ze dobrze zrobilam. Tylko ze umiem dosc dobrze liczyc i troche poczytalam.

    • Jarek Odpowiedz

      Szczerze? Osobiście nie skreślałbym doradców. Wiadomo, jeśli umiesz liczyć, to licz na siebie, ale zdarza się, że doradcy mają jakieś bonusy, potrafią coś zakombinować, że choćbyś chciała i wiedziała, nie wyczarujesz takiej oferty. Ot choćby mają jakąś zniżkę incydentalną, budżet marketingowy, cokolwiek, które czasem mogą dać. W okienku z ulicy tego nie dostaniesz. To samo z wolumenem. Przeciętny kredytobiorca nie bierze więcej niż jednego kredytu hipotecznego w miesiącu, czy w roku. A pośrednik może mieć „worek”, w którym po sprzedaniu, strzelam, 30 hipotek w miesiącu, wchodzi na inną niższą stawkę, albo ma wspomniany budżet marketingowy. I będzie cisnął, żeby sprzedać jak najwięcej, bo też może wejść na kolejny próg prowizyjny dla siebie…
      Nie podjąłbym się szukania kredyty samemu. Ale pewnie wziąłbym dwóch doradców (najpierw jednego do poszukania, a później drugiego do weryfikacji). W zasadzie tak zrobiłem.

      • ida Odpowiedz

        Nigdy sie nie dowiem, jak byloby z doradca, wiec moze mnie to duzo kosztowalo 😉 Zniechecilo mnie to, ze bralam stosunkowo maly kredyt (120 tys) i podobno na takich sie „nie zarabia” (jako doradca), wiec klient malo moze zyskac. Porownywalam tez moja oferte z oferta dobrego kolegi, ktory sporo sie po swoja nachodzil, i wypadala ok.
        A mozesz zdradzic, czy Twoja byla taka korzystna?

        • Jarek Odpowiedz

          U mnie w międzyczasie zmieniły się potrzeby kredytowe. Jak startowałem, to potrzebowałem 300 tys. kredytu, a po ok trzech tygodniach już tylko 100 tys. (wsparcie rodziców).
          We wrześniu 2014 miałem oprocentowanie 3,99%. Nie pamiętam jaki był wtedy wibor, ale marża była niska. W związku z obniżeniem wszystkich kosztów, nie bardzo zależało mi na obniżaniu prowizji (w końcu pośrednik zasłużył) i prowizja była 1,5%. Co ważne, nie mam żadnych produktów dodatkowych typu ubezpieczenie na życie czy domu u ubezpieczyciela banku, jedynie obowiązkowy ROR i wydanie co miesiąc 500 zł (i tak czymś trzeba płacić za zakupy). Aktualne oprocentowanie to 1,62% (z marżą!) więc chyba dobrze, nie? 😉

          • wolny Autor wpisu

            Czy dobrze? Powiedziałbym, że przekorzystnie! Chociaż patrząc wstecz na tak dobre warunki czy strzały inwestycyjne zwykle myślę „trzeba było brać więcej” ;).

          • Filip

            Wow, mogę jedynie pozazdrościć tego wsparcia rodziców jak i tak niskiej prowizji. Brzmi to niesamowicie dobrze.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Osobiście nie podejmowałbym takich decyzji na podstawie warunku „dla siebie czy na firmę”. To po prostu duży temat i potencjalne, olbrzymie różnice w kosztach na przestrzeni wielu lat. Nie twierdzę, że nie podjęłaś dobrej decyzji, ale wiedząc, że pośrednik rzeczywiście wnosi wartość nie generując z mojego punktu widzenia dodatkowych kosztów, raczej szedłbym w tą stronę, przynajmniej żeby zweryfikować ofertę i mieć powrównanie.

  9. Beata Odpowiedz

    Wolny, dobry, ale i ryzykowny plan. Potwierdza to tylko fakt, że ta bajka nie jest dla wszystkich. Ja jestem zdania, że zawsze lepiej żałować tego co się zrobiło niż przez całe życie żałować, że się nie próbowało. Trzymam kciuki. Ps: U nas już 3 mieszkanie. 1 kredyt prawie spłacony. A mieszkanie przynosi niezła kasę. W drugim mieszkamy, ale kredyt też nie jakiś wielki. W listopadzie kupiliśmy kawalerkę i za rok trzeba będzie wziąć mały trzeci kredyt. Więc będą już trzy kredyty i też się obawiam trochę o stopy. Ale na wszystkie 3 mieszkania to max 400tys kapitału więc nie spodziewam się, że popłyniemy… Chociaż kto wie😜

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Bardzo rozważnie. My na przestrzeni tego roku wjedziemy pewnie na ~bańkę długu… ale ponieważ wszystko przeliczone i spina się, to trzymamy się planu dopóki życie nie zacznie weryfikować naszych założeń. Zawsze jest jakieś wyjście! Mamy świadomość ryzyka, ale również wiemy, że nawet w razie jakiegoś całkiem niespodziewanego wywrócenia świata do góry nogami, jakoś sobie poradzimy :).

  10. Bartłomiej Odpowiedz

    Gratuluję odważnych, ale i, przynajmniej moim zdaniem, rozsądnych decyzji.

    Ja sam od początku swojej przygody inwestycyjnej celuję w używane mieszkania i kupuję na kredyt hipoteczny, jako że jednocześnie prowadzę działalność gospodarczą z dużymi dochodami i pracuję na etacie. Ale oboje z Żoną mamy dość bezpieczny i dobry zawód (lekarze) plus dostałem trochę środków na start, to czuję się w miarę pewnie. No ale do inwestowania w nieruchomości szykowałem się od strony teoretycznej przez kilka lat (czytałem dużo książek, blogów itp. w trakcie studiów), a moi rodzice też wynajmowali mieszkania i też kupowali na kredyt, co zdecydowanie ułatwiło sprawę. Oczywiście nie mam kryształowej kuli i nie wiem, co będzie w przyszłości, dlatego staram się utrzymywać rozsądny stosunek LTV całego portfela nieruchomości (celuję w ok. 50-60%). Może mógłbym agresywniej, ale chcę też dobrze spać w nocy. Poza tym jestem już tak blisko osiągnięcia wolności finansowej, że bez sensu byłoby sobie rzucać kłody pod nogi z powodu chciwości, a nie z realnej potrzeby zabezpieczenia finansowego rodziny…
    Ze swojej strony polecam korzystać z usług pośredników kredytowych, na pewno są różni, ale jeśli trafimy dobrze to zdecydowanie są warci swojego wynagrodzenia. Nie umiem ze 100% dokładnością stwierdzić, czy dotychczasowe usługi pośrednika znacząco zwiększyły moje koszty, ale mam co do tego duże wątpliwości.
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Hej. Bardzo fajny komentarz. Na pewno kilka źródeł przychodu ułatwia podejmowanie bardziej ryzykownych decyzji – jeśli masz gdzieś stabilny dochód i świadomość, że w razie w znajdziesz coś porównywalnego, dużo łatwiej podejmuje się ryzyko na innych polach. Powodzenia!

  11. Kompot Odpowiedz

    Hej, kurs Marcina świetny, kredyt brałem przez Sebastiana i mam mieszane uczucia. Niby wszystko skończyło się Ok i po 1,5 miesiąca dostalem dobrą decyzję kredytową, ale kulały kwestie komunikacyjne. O wszystko musialem dopytywać się sam, nie miałem poczucia bycia takim zaopiekowanym, a jeszcze gdzieś przytrafił się jakiś błąd i musiałem jeździć podpisywać jakieś papiery. Więc tak na dwoje babka wróżyła.

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Ja na razie nie mogę złego słowa powiedzieć. Też przytrafił się błąd (jak nie trzy…) i to chyba normalne. Ale kiedy był on po stronie doradcy, pofatygował się do mnie do domu i poprawiliśmy na miejscu. Jestem też na bieżąco informowany o stanie procesowania wniosków… za 2-3 tygodnie powinienem ostatecznie powiedzieć, czy całość przebiegła tak, jak powinna.

  12. Kompot Odpowiedz

    Jeszcze taka ciekawostka. Ze wszystkich profesjonalistów, z usług których korzystałem przy kredycie, zakupie mieszkania i urządzaniu (włączając w to również fachowców od remontu, meble na wymiar etc.) zdecydowanie najbardziej zadowolony jestem z … pośrednika nieruchomości, na którego wybór wpływu przecież kupujący nie ma 😉

    Pośrednicy najczęściej mają złą prasę, zarabiają od transakcji, więc mają interes by nam wcisnąć kit, reprezentują sprzedającego, a to kupujący im płaci, etc. W moim przypadku pośrednik był bardzo profesjonalny, czułem się jak jego klient (bo nim byłem, to ja mu zapłaciłem ponad 6000 zł), cały czas mogłem liczyć na jego wsparcie, sam z siebie dostarczył mi kontakty do spółdzielni mieszkaniowej, szedł w każdej sprawie na rękę jak tylko mógł i nawet miesiąc po sfinalizowaniu transakcji dzwonił, żeby dopytać czy wszystko jest OK i czy może jakoś nam pomóc i faktycznie pomagał gdy były jakieś trudności z dostarczeniem dodatkowego kompletu kluczy.

    Przy oglądaniu mieszkań trafiłem też na pośredniczkę nieruchomości, która nigdy nie powinna się tym zajmować. Podjechaliśmy pod wskazany adres. Zimno, wichura, lekki deszcz. Nie mogliśmy wejść do klatki schodowej dopóki w ciemności nie podpisaliśmy „lojalki”, że jeżeli kupimy mieszkanie to tylko za jej pośrednictwem i podaną przez nią prowizją. Nie muszę dodawać, że od razu spaliła nam to mieszkanie, a obejrzeliśmy je tylko dla czystego sumienia,

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Czy pośrednicy mają złą passę… pewnie tak, tak samo jak projektanci wnętrz, wynajmujący mieszkania i cała masa innych specjalizacji 😉 Osobiście jestem zdania że sprawdzony, godny zaufania pośrednik nieruchomości to skarb i ja takiego jeszcze nie znalazłem (mimo, że od tematów dotyczących pośrednictwa w najmie już jakieś sensowne kontakty nawiązałem).

  13. FinGamer Odpowiedz

    W ramach ciekawostki – równolegle zbudowałem bardzo podobny plan, u mnie akurat zaczęło się od kupienia mieszkania na kredyt w listopadzie (też max ltv 80%). Nie czytałem wprawdzie kursu o kredycie, ale udało się ustrzelić ofertę uznawaną wtedy za najtańszą na blogu Marcina / na liście Sebastaiana (citibank) 🙂

  14. Tommy Odpowiedz

    Cześć wolny! Jak zdrowie i Twoje treningi? Przyznam że jestem Twoim fanem i bardzo ta tematyka interesuje mnie na równi z finansami. Ja aktualnie boryka się z kontuzją. Ale chciałem się dowiedzieć jak długo wychodziles z urazu który opisywałes, że lekarz zalecił Ci odciążyć noge i stosować kule? Bardzo proszę daj znać co i jak i coś więcej o tym urazie

  15. Kml Odpowiedz

    Sportowe pozdrowienia: brawa za świetny czas, przy tak trudnych warunkach @ Pomerania Winter Challenge, Wolny!
    Biegłem krótszą trasę (22 km) i jakiś wiatr oczy tego dnia -> spóźniłem się na start (byłem ostatnim wbiegającym), uszkodziłem dzień wcześniej buty trekkingowe i startowałem w zwykłych ulicznych Pegasusach, które dodatkowo mi się rozkleiły, ale zabawa przednia. I fajna okolica na Jasieniu – aż mi Alfa Park wpadła w oko:-)

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      Dzięki 🙂 Na zawody zdecydowałem się zaledwie kilka dni wcześniej, z że z regularnych treningów trochę wypadłem to trochę w ciemno poszedłem. Jeszcze kumpel który mnie na nie namówił sam nie mógł pobiec, ale to moje okolice (dosłownie, właśnie tam biegam na co dzień), więc się skusiłem.
      Alfa Park ciekawy… co najmniej raz w tygodniu tam przebiegam od początku budowy, nawet chwilę z Wolną myśleliśmy, chociaż już te 1,5 roku temu jak startowali ceny mieli trochę z kosmosu… ale i tak chyba wszystko poszło i teraz się okaże, że kto kupił, mógłby sprzedać z niezłym zyskiem, albo mieszkać w bardzo przyjemnym miejscu.

  16. Daniel Odpowiedz

    Ambitne cele to coś, co każdy powinien mieć w swoim życiu, to one powinny nam przyświecać. Jeśli mam być szczery to kredyty nigdy mnie nie zachęcały i nigdy do mnie nie przemawiały, ale grunt to rzeczywiście wszystko przemyśleć, a przede wszystkim mieć plan. Po tym wpisie trochę mi się zmieniło myślenie, więc dzięki za zdjęcie „klapek” z oczu 😉

    • wolny Autor wpisuOdpowiedz

      A kto to wie… 😉 Trochę się już zluzowuje po kilku bardzo dziwnych i intensywnych miesiącach, więc istnieje szansa że za jakiś czas to wszystko podsumuję. Chociaż na razie nawet nie wiedziałbym, od czego zacząć.

  17. Janusz Odpowiedz

    Kredyt hipoteczny to decyzja (czasami) na całe życie. Ale nie trzeba się jej bać, tylko korzystać z fachowej pomocy doradcy lub sprawdzić oferty w kilku banków, aby nie kupować „kota w worku”. Trzymam kciuki za wszystkich, którzy myślą o takim kredycie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *